W 2006 Puchar UEFA, teraz „razem” w… 4. lidze!

Atmosfera derbowa w stolicy Rumunii (fot. Ultras-tifo.net)

Przełom marca i kwietnia 2006, w Pucharze UEFA trwa rywalizacja w ćwierćfinałach. Najciekawszą parę tworzą Rapid i Steaua Bukareszt, co zapewnia niespotykane – w europejskich pucharach – derby stolicy Rumunii. Mija ponad 11 lat, a obie te nazwy spotykają się w meczu derbowym na poziomie…. 4. ligi! Wiele musiało upłynąć wody w Dunaju, żeby doszło do gorących derbów tak nisko i niestety, ukazało to upadek rumuńskiego futbolu klubowego.

Kuriozalna i niesamowita historia w jednym, ale to jest właśnie Rumunia, gdzie przaśność jest prawdopodobnie znakiem rozpoznawczym tamtej piłki. Z jednej strony, przez wiele lat nie byliśmy, my jako Polska, w stanie dogonić Rumunii w europejskich pucharach pod względem sportowym, a z drugiej strony – chyba nie mamy jej czego zazdrościć. W Lidze Mistrzów grały takie kluby jak Unirea Urziceni czy Otelul Galati. Pierwszego już nie ma na piłkarskiej mapie Rumunii, a drugi gra w trzeciej lidze, a nazwa tego klubu występowała nie tylko w kontekście gry w elitarnych rozgrywkach, ale również ze względu na boisko treningowe… przedzielone płotem, ze względu na konflikt właścicielski.

Jak dobrze wiecie, albo i nie wiecie, Steaua Bukareszt ma osobliwego właściciela – Gigiego Becaliego. Człowiek, który zalazł za skórę chociażby naszym rodakom – Rafałowi Grzelakowi czy Pawłowi Golańskiemu – człowiek, który siedział w więzieniu, i właściciel klubu pozbawionego praw do nazwy. Z racji, że Steaua to były klub wojskowy, to Ministerstwo Obrony za pomocą sądu uniemożliwiło używanie nazwy „Steaua” klubowi grającemu obecnie w Lidze Europy i będącemu wizytówką rumuńskiej piłki. Od ubiegłego sezonu wszędzie oficjalnie widnieje nazwa „FCSB”. Cóż, u nas prawdopodobnie by się nie przyjęło z wiadomych względów, ale Becali nie miał wyjścia. Sprawa nie była nowa, bo już w 2011 roku ministerstwo informowało, że klub od siedmiu lat nielegalnie używa nazwy „Steaua”, aż na przełomie marca i kwietnia bieżącego roku sprawa znalazła przykry finał dla Becaliego i spółki. W tym samym czasie powstał klub założony przez kibiców, którzy rzecz jasna nazwali go „Steaua” i grają w czwartej lidze.

Traf chciał, że spotkali się z klubem, którego od kilku lat próżno szukać w wyższych ligach, a chodzi o bukaresztański Rapid. Tuż przed sezonem 2013/2014 do skutku doszła karna relegacja klubu z ekstraklasy z uwagi na zaległości finansowe. Co ciekawe, wtedy aż cztery kluby nie dostały licencje, a mimo to… Rapid rozegrał baraż o pozostanie w lidze z Concordią Chiajną. Wygrana jednak nic nie dała, bo Trybunał ds. Sportowych (CAS) w Lozannie zdecydował o spadku, a wszystko odbyło się już po rozpoczęciu sezonu i na kilka dni przed… derbami ze Steaua. Tyle że sytuacja nie była nowa, bo już w grudniu poprzedniego roku właściciel klubu, George Copos, złożył wniosek do sądu o niewypłacalności klubu. Wtedy długi Rapidu, według portalu Balkan Insight, miały sięgnąć około siedmiu milionów euro. Ostatecznie klub zbankrutował w 2016 roku.

Dwa lata przed spadkiem, latem 2011 roku, Rapid był rywalem Śląska Wrocław w Lidze Europy. Lepsi okazali się wtedy Rumuni, a rewanżowy mecz rozegrano nie w Bukareszcie, tylko w Timisoarze. Ponad 500 kilometrów musieli podróżować „gospodarze” tamtego spotkania ze wschodu na zachód kraju, nieopodal zbiegu granic z Węgrami i Serbią.

W minioną sobotę kibice obu klubów spotkali się po kilku latach oczekiwania. Co prawda Rapid to dopiero trzecia siła stolicy, jednak derby zawsze będą elektryzować. O ich wadze niech świadczy fakt, że kibice Steauy w sile około 100 osób mobilizowali swoich ulubieńców na przedmeczowym treningu, spotkanie transmitowała telewizja, a na stadion przyjechał Mircea Lucescu. Były szkoleniowiec Szachtara jest, co prawda, wychowankiem Dinama, ale dwukrotnie trenował Rapid, podobnie zresztą jak jego syn Razvan.

Powiedzmy sobie szczerze, wynik zszedł na dalszy plan, bo chodziło o pokazanie, że ludzie są zainteresowani powrotem wielkich klubów do elity. 15 tysięcy kibiców na stadionie Giuleşti-Valentin Stănescu, a do tego atmosfera, którą ten 86-sekundowy filmik ukazuje w 100%.

Widać, ile znaczy Rapid, nie tylko dla kibiców, bo w barwach odrodzonego klubu występuje Daniel Niculae. Wychowanek, który przez wiele lat grał w niezłych europejskich klubach, jak choćby w Auxerre z Ireneuszem Jeleniem, a także zaliczył kilkadziesiąt występów w rumuńskiej kadrze.

Jeszcze słowo o FCSB. W obecnych rozgrywkach gra w Lidze Europy, w krajowych rozgrywkach zajmuje drugie miejsce, a w miniony weekend „gwiazdą” był Denis Alibec. Największe nazwisko zespołu, o którym mówiło się, że jest jednym z celów transferowych Legii, było w centrum uwagi. Najpierw niezadowolony ze zmiany w meczu z Voluntari postanowił wyładować swoją złość na drzwiach, co Becali wycenił na 75 tysięcy euro kary! Później w programie największej rumuńskiej stacji sportowej Digisport ujawniono, że jest fanatykiem gry Counter Strike i… po minucie konto zawodnika zyskało status prywatnego, o czym informował Emanuel Rosu.

Fortuna: Odbierz 110 zł na zakład bez ryzyka
+ do 400 zł bonusu

Komentarze

komentarzy