7 o’clock: „Operacja De Gea”

Real Madryt jest niezwykle zdeterminowany, aby ściągnąć na Santiago Bernabeu goalkeepera „Czerwonych Diabłów”. David De Gea ma ważny kontrakt do czerwca 2016 roku i właśnie to ma być główna karta przetargowa w tych negocjacjach. Jeśli bowiem Van Gaal nie pozwoli Hiszpanowi odejść w tym okienku transferowym, to za rok będzie on już wolnym agentem (w założeniu, że nie przedłuży kontraktu z Manchesterem United). Obecnie mówi się zatem o kwocie mniejszej niż 30 milionów funtów, co za bramkarza tej klasy wydaje się ceną promocyjną.

Opcją rezerwową jest Petr Cech, który nie może być zadowolony ze swojej roli w Chelsea. Tutaj jednak lista zainteresowanych jest znacznie dłuższa, na tym polu Real Madryt nie może więc czuć się pewnie. Czy jest zatem szansa na to, że już za rok David De Gea i Iker Casillas będą dzielić nie tylko reprezentacyjne, ale i klubowe obowiązki? Za mało wiemy, by jednogłośnie to ocenić. Jedno jest jednak pewne, jeśli Fiorentino Perez – prezes „Królewskich” zapragnie mieć w zespole jakiegoś zawodnika, to klub podejmie wszelkie możliwe czynności, by do tego doprowadzić.

Pytanie do Was – Czy De Gea zostanie na Old Trafford, czy wybierze spokojne życie w La Liga?

U095535

Coraz głośniej mówi się w Anglii o reformie, która ma przywrócić sukcesy Synów Albionu na arenie międzynarodowej. W skrócie – Greg Dyke (prezes FA) chce zwiększyć liczbę zawodników ze statusem „home grown” w pierwszym zespole z ośmiu do 12, z czego dwóch z nich musi być zarejestrowanych w klubie przez 3 lata od ukończenia 15 roku życia. Jaki jest cel takiego działania? Uważa się, że jeśli Anglicy będą stanowić większą część w zespołach, będą mieli większe szanse na rozwój, co w przyszłości będzie miało okazję zaowocować większą ilością Kane’ów, Sterlingów, czy Barkley’ów. Pomysł poparli już byli selekcjonerzy reprezentacji Anglii – Glenn Hoddle, Sven-Goran Eriksson, Graham Taylor, Steve McClaren i Kevin Keegan. I rzeczywiście trudno nie zgodzić się z takim tokiem rozumowania. Jest jednak jeden haczyk. Ograniczenie maksymalnej ilości graczy zagranicznych w klubie może spowodować spadek jakości angielskich klubów, co w obecnej, mizernej formie, może z kolei doprowadzić do tego, że niedługo nie będziemy wyśmiewać Premier League za brak zespołów z tej ligi w ćwierćfinale Ligi Mistrzów, a zaczniemy rozpaczać, bo nie będzie takowego zespołu nawet w 1/8 tych rozgrywek.

Zobaczmy jak wyglądają aktualnie drużyny pod względem zawodników z statusem home grown:
EPLHG

home grown

Pytanie do Was – Czy taka reforma nie spowoduje osłanienia angielskich klubów na arenie międzynarodowej?

Komentarze

komentarzy