Andrea Belotti, czyli ministrant, przykładny syn i kopia Alana Shearera. „Kogut” z Torino podbił Serie A

Andrea Belotti
Andrea Belotti

Ubiegły sezon Serie A po raz kolejny przyniósł sympatykom calcio wiele emocji. Fani włoskiej piłki z każdym rokiem uświadamiają sympatykom innych lig, że ich ulubione rozgrywki rosną w siłę i już niebawem staną w jednym szeregu z La Liga, Premier League oraz Bundesligą. Rozwój Serie A potęguje także narodziny nowych gwiazd. W ubiegłej kampanii najjaśniej świecił Andrea Belotti, którego bezsprzecznie można było uznać za odkrycie poprzedniego sezonu.

Chciałbym mieć chłodną głowę Mario Gomeza, zdolność mieszania w głowie obrońcom Fernando Torresa, fizyczność Didiera Drogby oraz ruch Sergio Aguero – stwierdził niedawno Belotti, zafascynowany wieloma napastnikami. – Studiuję grę wielu snajperów i z każdego czerpię coś dla siebie.

Ubiegły sezon dla 23-latka był istną droga usłaną różami. 26 bramek w 38 spotkaniach, trzecie miejsce w klasyfikacji strzelców za plecami Edina Dzeko oraz Driesa Mertensa. Patrząc na to, że dokonał tego w ligowym średniaku, można stwierdzić – WOW. W wieku 23 lat został jednym z najlepszych strzelców ligi, która dla młodego snajpera jest drogą przez mękę. Ponadto odhaczył debiut w krajowej reprezentacji, która od kilku lat szuka snajpera z prawdziwego zdarzenia. Być może Belotti przełamie tę bolączkę na kilka lat.

Na czym polega dokładnie jego progres? Trudno stwierdzić. Nie wiedzą tego nawet jego najbliżsi. Według nich sukces Belottiego nie był wypisany w gwiazdach. Zamiast talentu, była praca – albo inaczej, oprócz małego talentu, dodawał ogrom pracy. Jego podróż rozpoczęła się w AlbinoLeffe, gdzie zadebiutował w marcu 2012 roku przed 807 kibicami. Taka widownia natychmiast oddaje wyobrażenia o naszej, swojskiej, piątej lidze. Nie mylicie się – ówczesna drużyna występowała zaledwie o poziom rozgrywek niżej. Drużyna Belottiego przegrała tamto spotkanie, a napastnik trafił jedną z honorowych bramek.

Po meczu Andrea nie mógł dojść długo do siebie, ponieważ jego drużyna z powodu takiego wyniku spadła klasę niżej. Jak sam wspomina, przypomniało mu to gorzkie noce, kiedy płakał, bo jego koledzy chodzili na imprezy, a on – zmuszony przez ojca – kolejnego poranka musiał wstawać na trening. Jego ojciec był budowniczym, pracował w Mediolanie. Dzięki niemu Belotti jest dziś piłkarzem, choć oprócz futbolu Andrea musiał zajmować się gospodarstwem domowym, a w niedzielę służył jako ministrant do mszy.

Wspomnienia na temat Belottiego nie zawierają setki pochwał. Trenerzy wobec niego byli raczej sceptyczni, nie spodziewając się aż takiego rozwoju. Alessio Pala, trener napastnika w AlbinoLeffe, widział w nim wielkie pragnienie zrobienia kariery. Przypominał mu człowieka szorstkiego, który wychodzi na boisko zdobywać bramki. Pala porównał go do młodego Ganluki Viallego, byłego gracza i menedżera między innymi Chelsea. Podobne odczucia miał kolega z zespołu, Anthony Taugourdeau: – Belotti zawsze miał ochotę grać na najwyższym poziomie, ale kiedy widziałem go w wieku nastolatka, nie sądziłem, że kiedyś będę go oglądał występującego w narodowym trykocie.

Sam Belotti miał jednak odmienne zdanie.

„Granice, podobnie jak lęki, są często tylko iluzją” – to jego dewiza, którą wytatuował sobie na ramieniu.

Więc kiedy dość brutalnie został odrzucony przez Sampdorię, nie załamywał się i czekał na kolejną ofertę. Przyszła szybciej, niż zapewne myślał – od Palermo, występującego wówczas w Serie B.

W pierwszym sezonie Andrea strzelił dziesięć bramek, będąc podstawowym zawodnikiem Palermo, w którym w końcu otrzymał szansę na pozycji napastnika. Będąc piłkarzem AlbonoLeffe, częściej występował na skrzydle z powodu jego jeszcze wątłej budowy ciała. W Palermo za rywali o miejsce w składzie miał Kyle’a Lafferty’ego oraz Abla Hernandeza. W sycylijskim klubie już wtedy gwiazdą zaczynał być także Paulo Dybala. Lafferty, pomimo rywalizacji w zespole, zaprzyjaźnił się z Belottim. Irlandczyk wspomina: – Mimo że był młody, miał niezwykłą boiskową inteligencję. Dobry słuchacz, zawsze chętny do nauki. Ponadto świetnie odnajdujący się w szatni.

Choć w grze Belottiego jest kilka istotnych szczegółów, to najważniejsza wydaje się jego siła fizyczna oraz psychiczna. Bezwzględny – tak najkrócej można opisać jego styl gry na boisku. Jest to postawa ukształtowana przez lata młodości: – Mój ojciec pewnego razu powiedział mi: „Jeśli po meczu nie jesteś całkowicie wyczerpany, oznacza to, że nie dałeś z siebie wszystkiego” – wspomina 23-latek.

Najważniejszym krokiem w jego dotychczasowej karierze można uznać transfer do Torino. Trafił tam za ledwo ponad siedem milionów euro pod skrzydła Giampiero Ventury, obecnego selekcjonera reprezentacji Włoch. W nowym klubie momentalnie zaczął błyszczeć. Jego nowa drużyna była jednak typowym ligowym średniakiem. Ustrzeliwszy 12 bramek został najlepszym strzelcem Torino w sezonie w 2015/2016, a sympatycy klubu natychmiast go pokochali. Jego waleczność i nieustępliwość, a także oryginalna cieszynka – wszystko przypadło im do gustu. Imitacja koguta po zdobyciu bramki jest na cześć jego przydomku – „Il Gallo”, tak mówią na niego we Włoszech, co można przetłumaczyć jako „kogut”. Co ciekawe, owy przydomek wiąże się z jego przyjacielem – Jurim Gallo. Andrea w dzieciństwie lubował się w bieganiu za kogutami w kurniku swojej cioci. Przed jednym ze spotkań Gallo namówił swojego przyjaciela na dość dziwaczną celebrację bramki i tak pozostało do dziś:

Za każdym razem, gdy trafiam do siatki, gola dedykuję swojemu przyjacielowi, ponieważ to jemu ukradłem swój obecny pseudonim.

Jego świetna forma w poprzednim sezonie nieuchronnie doprowadziła do debiutu w reprezentacji pod okiem starego przyjaciela z Torino – Ventury. Belotti wspomina, że to praca z tym trenerem dała mu najwięcej w jego karierze, głównie pod kątem taktycznego rozwoju. W Torino Andrea zasmakował gry w dwóch formacjach – na początku grywał w systemie 3–5–2, zaś w ostatnim sezonie występował jako osamotniony napastnik, skupiając na sobie uwagę wszystkich obrońców. To na jego barki klub zrzucił odpowiedzialność za zdobywanie bramek, a Belotti doskonale sobie z nią poradził.

Wielu ekspertów opisuje go jako „staromodną dziewiątkę”, przypominającą klasycznego angielskiego napastnika w stylu Alana Shearera, choć z dużo lepszą techniką. Może to nieco rozjaśni nam powody, dlaczego ekipy z Premier League wykazują zainteresowanie włoskim snajperem. Z drugiej strony, kupno Belottiego może być bardzo trudne. Tajemnicą poliszynela jest fakt, że w jego kontrakcie jest zawarta klauzula na poziomie 100 milionów euro, a właściciel klubu, Urbano Cairo, nie ma zamiaru schodzić z ustalonej ceny.

Mimo to nie wyobrażamy sobie, by Włoch długo zabawił w Serie A. Jego tempo rozwoju jest na tyle duże, że już niebawem nawet tak strasznie wyglądająca na pierwszy rut oka kwota może być tylko i włącznie inwestycją, której najlepsze kluby w Anglii nie będą bały się podjąć.

Totolotek bonus powitalny 700 zł + 20 zł za darmo na start

Komentarze

komentarzy