Arsenal, popołudnie na Carrow Road i kompromitujący strzał w Pucharze Ligi. Co poszło nie tak w przygodzie Mo Salaha w Chelsea?

Już w niedziele czeka nas powrót Mohameda Salaha na Stamford Bridge
Już w niedziele czeka nas powrót Mohameda Salaha na Stamford Bridge

Oddany przez Chelsea do Romy bez większego żalu za dość śmieszne pieniądze. Trzy lata później, w niedziele wróci na Stamford Bridge już z laurką najlepszego piłkarza Premier League. Dlaczego „The Blues” tak łatwo pozbyli się Egipcjanina, który dziś wymieniany jest jednym tchem obok Cristiano Ronaldo oraz Leo Messiego?

Kiedy w styczniu 2014 roku klub z Londynu opuszczał Juan Mata, Jose Mourinho momentalnie zażyczył sobie zmiennika dla Hiszpana. Ostatecznie wybór Portugalczyka padł na Mohameda Salaha, ówczesnego piłkarza Bazylei, na którego wydano raptem 16 milionów funtów. Niespełna rok później Egipcjanin pakował się z Londynu w celu poszukiwania regularnej gry. Jak pokazał czas – była to najlepsza z możliwych decyzji.

– Jest młody, szybki, kreatywny i pełen entuzjazmu – tak opisywał Salaha po transferze do Chelsea Jose Mourinho. Portugalczyk w głębi serca doskonale jednak wiedział, że posiadł w swoje dłonie nieoszlifowany diament, a konkurencja na skrzydłach w jego zespole może wykończyć jego nowy nabytek. Do debiutu „Momo” doszło na początku lutego z Newcastle, następnie rozegrał spotkanie z West Bromem, by kilka dni później zastąpić na boisku Samuela Eto’o w starciu z Manchesterem City w Pucharze Anglii. Po meczu „The Special One” na konferencji prasowej stwierdził, że jego podopieczny wydawał się zagubiony. Czy to były pierwsze oznaki kłopotów dla obecnego zawodnika Liverpoolu?

Portugalczyk przekonywał, że Mohamed potrzebuje około pół roku, aby dostosować się do nowych warunków. Mourinho jasno deklarował, że kolejny rok będzie dla jego skrzydłowego przełomowy. W kwietniu Salah trafił dla „The Blues” swojego debiutanckiego gola przeciwko Arsenalowi. Ta bramka dała mu ogromnego kopa, a najbardziej zadowolony wydawał się być oczywiście ówczesny menedżer Chelsea, który mocno celebrował wspomnianą bramkę, pomimo, że w końcowym rozrachunku dla wyniku spotkania nie miała ona żadnego znaczenia.

Kariera Egipcjanina ruszała z miejsca. W końcówce sezonu 2013/2014 Salah wziął udział we wszystkich ostatnich ośmiu ligowych spotkaniach, aż sześć z nich rozpoczynając od pierwszej minuty. Byłby to bez wątpienia dobry prognostyk przed kolejną kampanią, gdyby nie fatalne spotkanie z Norwich, w którym został zmieniony już w przerwie. Remis z „Kanarkami” przekreślił szanse na zdobycie tytułu przez ekipę ze Stamford Bridge, a po meczu ze strony „Mou” najbardziej oberwało się Nemanji Maticiowi oraz właśnie Salahowi. Nastąpiło to zaledwie miesiąc po spotkaniu ze Stoke, kiedy to „Momo” został wybrany najlepszym graczem spotkania.

Czy fatalne popołudnie na Carrow Road zdeterminowało jego karierę w Chelsea? Wydaję się, że po części tak. Kolejny sezon zaczął się dla niego najgorzej jak tylko mógł. Po nieco udanym okresie przygotowawczym (bramki z Wimbledonem oraz Vitesse), Salah utknął na trybunach. Mourinho rozpoczynał drugi sezon pracy i mając do dyspozycji Hazarda, Schuerrle, Williana oraz Oscara, nie kwapił się, aby ogrywać niedoświadczonego Egipcjanina. Gwoździem do trumny okazało się spotkanie Pucharu Ligi przeciwko Shrewsbury Town, w którym to skrzydłowy oddał strzał, który idealnie podsumował jego tamtejszy sezon. Chelsea wygrała to spotkanie 2-1, ale Mourinho nie był pod wrażeniem występu swoich rezerwowych zawodników. Komu oberwało się najmocniej? Schuerrle oraz Salahowi, których w styczniu nie było już na Stamford Bridge.

Po starciu ze Shrewsbury, Salah rozegrał jeszcze dwa spotkania – z Tottenhamem oraz Bradford City. Jakiś czas później jego odejście zostało oficjalnie potwierdzone na zasadzie wypożyczenia do Fiorentiny. Łącznie w barwach „The Blues” zaliczył tylko 19 spotkań i mogło się wydawać, że na Stamford Bridge nikt już za nim nie zatęskni. Reprezentant Egiptu po  pół roku pobytu we Włoszech, wrócił do Chelsea. Klub jednak postanowił ponownie zesłać go na wypożyczenie – tym razem do Romy, która dodatkowo zapewniła sobie opcję wykupu za około 12 milionów funtów. Dziś te pieniądze wyglądają dość śmiesznie, jednak w tamtym okresie nikt z włodarzy „The Blues” nie spodziewał się, że oddają tak unikalny talizman, niemal za bezcen.

Kliknij i odbierz zakład bez ryzyka 120 zł + 10 zł na START + 400 zł od depozytu!

Komentarze

komentarzy