Trudny żywot Beniteza w Newcastle. Obiecanych wzmocnień wciąż nie widać

Benitez w Newcastle

Rafael Benitez już jakiś czas temu zdążył rozkochać w sobie kibiców Newcastle. Sprawił przecież, że „Sroki” wróciły tam, gdzie ich miejsce, czyli do Premier League. Na pierwszy rzut oka wszystko wokół wydaje się wyglądać sielankowo, jednak hiszpański trener wcale nie ma łatwego życia. Jego pracodawcą jest bowiem Mike Ashley, człowiek, z którym współpraca jest niezwykle wymagająca.

Nie jest tajemnicą, że Benitez zgodził się poprowadzić Newcastle w angielskiej ekstraklasie pod pewnymi warunkami. Najważniejszym z nich miało być odpowiednie wzmocnienie zespołu. Hiszpan jak mało kto wie, jak wymagającą ligą jest Premier League i aby w niej konkurować, drużyna musi mieć jakość. Po wywalczeniu awansu Benitez odbył z Ashleyem rozmowę, na której miały paść obietnice wzmocnienia drużyny. Czas leci, zegar tyka, do zamknięcia okna transferowego pozostało dosłownie kilkadziesiąt godzin, a Hiszpan wciąż nie jest w stanie wymusić na włodarzach klubu sensownych wzmocnień.

Moim celem jest ciągły rozwój. Jeśli więc będę zmuszony odejść, chcę mieć pewność, że drużyna będzie stawała się lepsza. Normalnie menedżerowie przedstawiają swój projekt drużyny na najbliższe 4-5 lat. Ja tego nie robię, bo w piłce nożnej nigdy nic nie wiadomo. Kiedy jednak przybyłem do Newcastle, wszyscy zgodziliśmy się, że pewne rzeczy muszą ulec poprawie. Część już zrobiliśmy, jednak wciąż musimy iść naprzód. Mamy pewne finansowe ograniczenia. Sprowadzamy zawodników, na których możemy sobie pozwolić, a nie takich, których naprawdę chcemy.

W klubie wciąż liczą, że do czasu zamknięcia okna transferowego uda się pozyskać jeszcze dwóch nowych zawodników. By tak się jednak stało, ktoś musi odejść. Budżet transferowy Newcastle wygląda mizernie na tle innych klubów Premier League. Mimo to do tej pory w klubie wydano już ponad 40 milionów euro na wzmocnienia, a na sprzedaży trzech piłkarzy zarobiono około 15 milionów euro.

Mówi się, że w sakiewce jeszcze pobrzękuje trochę zaskórniaków. Problemem staje się jednak budżet płacowy. Mike Ashley chce, by z klubu odeszło kilku zawodników, wraz z którymi zmniejszyłyby się wydatki na pensje. W ich miejsce Newcastle chciałoby kupić jeszcze przynajmniej jednego piłkarza i jednego wypożyczyć. By tak się jednak stało, klub najpierw musi pozbyć się piłkarzy niechcianych, co wcale nie jest takie łatwe.

Wśród wielu negatywnych informacji Benitez może pocieszyć się tym, że bliski transferu do Norwich jest Grant Hanley. Wiele mówi się także o wypożyczeniu Jacka Colbacka do Hull City. Anglik jest skłócony z hiszpańskim menedżerem i jego odejście z klubu wydaje się koniecznością. Coraz bardziej prawdopodobne wydaje się także odejście Achrafa Lazaara, którym zainteresowane jest wiele klubów.

Co ciekawe, Newcastle ma także myśleć o pozbyciu się Dwighta Gayle’a, który w poprzednim sezonie miał bezpośredni udział przy aż 27 bramkach zespołu. Gayle nie znalazł się w składzie „Srok” w niedzielnym, wysoko wygranym meczu z West Ham United. Angielski napastnik będzie mógł opuścić klub tylko i wyłącznie pod warunkiem gwarancji jego zastąpienia.

W kręgu zainteresowań klubu jest Loic Remy, którego przyszłość w Chelsea rysuje się w ciemnych barwach i zmiana otoczenia mogłaby mu tylko pomóc. W grę wchodzą także Divock Origi i Danny Ings z Liverpoolu.

Fortuna: Odbierz 110 zł na zakład bez ryzyka + do 400 zł bonusu!

Komentarze

komentarzy