Bojan Krkić: „Szedłem dalej, nawet w chu*owe dni. To mój sukces”. Nie wszystko, co wygląda na porażkę, musi nią być

Ilu jest Messich? Tylko jeden. A ilu młodych zawodników dostało w ostatniej dekadzie łatkę „nowego Messiego”. Prawdopodobnie dałoby się to policzyć, ale ta czynność zajęłaby niemało czasu. Jedną z „ofiar” takiego trendu był Bojan Krkić. W jego przypadku wszystko było spotęgowane, w końcu z Messim był w tej samej drużynie – wielkiej Barcelonie. Świetne wejście w dorosły futbol było jednak szczytem piłkarza, który nie spełnił pokładanych w nim przez wiele osób nadziei.

Obserwatorzy piłki zwykle widzą zawodnika tylko czarno biało: gra nieźle – może będzie dobry, gra słabo – pewnie niewypał. Kiedy nastolatek zwraca na siebie uwagę całego świata nie da się nie myśleć, że przed nim wielka przyszłość. To automatyzm. Często jednak pomijamy to, co najważniejsze, czyli głowę. Wielu było takich, o których mówiło się „jest piłkarzem od szyi w dół”. Jedni z własnego wyboru, inni przez przeróżne problemy. Bojan zaliczał się do drugiej grupy.

Hiszpan po latach odważył się na szczerość i rozwiał wątpliwości tych, którzy zastanawiali się, co poszło nie tak. Stany lękowe wiążące nogi nie pozwoliły mu na więcej, sam nawet zrezygnował z wyjazdu na Euro 2008. Kiedy już wszyscy wiedzą, w czym tkwił problem, Bojan zrzucił z siebie ciężar i coraz odważniej mówi o sobie samym. Tym razem otworzył się przez „El Pais”.

– W piłce młodzieżowej czułem zazdrość, ale to na mnie nie wpływało. Myślałem, że w seniorskiej piłce będzie inaczej. Wszyscy mi mówili, że muszę być większym skurwysynem. Po latach zrozumiałem, o co chodzi, ale nigdy nie mogłem taki być.

Kliknij i odbierz zakład bez ryzyka 110 zł + 10 zł na START + 400 zł od depozytu!

– W Barcy strzelałem dużo goli, przyklejono mi łatkę nowego Messiego. Nie spełnisz oczekiwań, jesteś przegranym, frajerem. Ja grałem w najlepszej Barcy w historii, Milanie, Ajaksie, Romie, strzelałem gole… Jestem niespełnionym talentem? Ile osób marzy o takiej karierze?

– Mówię po angielsku, hiszpańsku, włosku, katalońsku… To że używam czterech języków ma dla mnie większe znaczenie niż to, że mógłbym zdobyć pięć trofeów więcej. Wielokrotnie upadałem, ale zawsze szedłem dalej. Nawet w chu*owe dni. To mój sukces.

Nam wszystkim łatwo stwierdzić, że skoro ktoś w wieku 17/18 lat był ogromnym talentem, a teraz po nieudanych wypożyczeniach jest średniakiem w drugoligowym Stoke City, to przegrał karierę. Bo tak najprościej. Prawda jest taka, że 99% ludzi kopiących piłkę może tylko pomarzyć o tym, co przeżył Bojan. To oczywiście spojrzenie na sytuację z perspektywy w połowie pełnej szklanki, a nie w połowie pustej. Dobrze, że Bojan patrzy na to właśnie w ten sposób. Lepsze to, niż zadręczanie się do końca życia rzeczami, których juz się nie zmieni.

Kliknij i odbierz zakład bez ryzyka 110 zł + 10 zł na START + 400 zł od depozytu!

Komentarze

komentarzy