Bolesne zderzenie Ferrari z taranem

Nie pozostaje nam nic innego, jak po prostu przyklasnąć Simeone i całemu zespołowi Atletico. Po kolejnym wielkim meczu, udało im się awansować do finału Ligi Mistrzów. Oczywiście można gdybać, co by było gdyby, ale zostawmy ten temat. 

Kibice w Monachium mogli mieć spore nadzieje, gdy w 31. minucie bramkę z rzutu wolnego zdobył Xabi Alonso. Wtedy na pewno wielu fanów odetchnęło – uf, wszystko idzie zgodnie z planem. Kilka minut później we własnym polu karnym irracjonalnie zachował się Gimenez, który łapał swojego rywala, utrudniając mu dojście do piłki. Sędzia nie miał wyboru i musiał wskazać na wapno. Do piłki podszedł Muller, ale mając naprzeciw siebie takiego bramkarza jak Oblak, zawsze coś może pójść nie tak. Słoweniec wyciągnął strzał zawodnika Bayernu i prawdopodobnie był to moment kluczowy dla losów całego dwumeczu.

O Atletico mówi się, że są drużyną jednej sytuacji. Tak samo było i dziś. W drugiej połowie świetną kontrą wyprowadziła dwójka Griezmann – Torres. Asysta Hiszpana – palce lizać, maestro. Swoją drogą to chyba jest różnica między Griezmannem, a Lewandowskim, że ten pierwszy potrafił mieć jedną/pierwszą sytuację i ją wykorzystać. Podobnie miało to miejsce z Rayo, gdzie francuski killer 30 sekund po wejściu na boisko zdobył bramkę, która dała później zwycięstwo.

W 74. minucie cień szansy dla Bayernu stworzył nasz gwiazdor, made in Poland. Robert Lewandowski wykorzystał przebitkę Vidala i głową wpakował piłkę do siatki.

Mecz mógł nam zakończyć kilka minut przed końcowym gwizdkiem, bo już w 84. minucie. Fernando Torres szarżował w kierunku pola karnego Bayernu, ale centymetry przed linią wślizgiem zatrzymał go Martinez. Sędzia chciał na siłę zadziwić wszystkich kibiców zgromadzonych przed telewizorami i podyktował kolejny rzut karny. Jak to mawiają – oliwa sprawiedliwa. Torres podszedł do wykonania jedenastki, ale na linii świetnie spisał się Neuer. Mecz potrwał za to przez kilka dodatkowych minut.

ChjxpJ6UgAAdm3y

Końcowe momenty meczu to prawdziwe oblężenie twierdzy w wykonaniu Bayernu. Sporo wrzutek było jednak zbyt rozpaczliwych, by mogły stworzyć realne zagrożenie. Strzały z dystansu były blokowane i jedyną namiastkę dobrej sytuacji miał Coman, ale nie potrafił tego skutecznie wykorzystać.

W finale wystąpi Atletico, ale mamy ciche przeczucie, że już poznaliśmy zwycięzcę tegorocznej edycji Ligi Mistrzów. Dzisiejszy mecz był spotkaniem kompletnym. Mieliśmy tu prawie wszystko. Zabrakło tylko rac na boisku.

Komentarze

komentarzy