Boruc w klubie 100! Na próżno szukać tam zawodnika z pola – kiedy to się zmieni?

Polski klub 100 bramkarze

W ostatnim meczu Bournemouth Artur Boruc zaliczył setny występ w Premier League, dołączając tym samym do „Polskiego Klubu 100” w angielskiej elicie. W ciągu piętnastu lat istnienia PL jest to dopiero czwarty Polak z taką liczbą rozegranych w niej gier i wszyscy to bramkarze. Wiadomo, jak to jest z polskimi golkiperami, ale kiedy wreszcie doczekamy się zawodnika z pola, który przekroczy tę magiczną granicę?

Najwięcej, 132 spotkania, w najwyższej lidze w Anglii rozegrał Wojciech Szczęsny, który już od ponad roku nie śrubuje swojego rekordu, będąc na wypożyczeniu w AS Roma. O pięć gier mniej mają na swoim koncie Łukasz Fabiański, który w najbliższych miesiącach zapewne wyprzedzi Szczęsnego, oraz Jerzy Dudek. Teraz do tego grona dołączył Artur Boruc i jeszcze kilkanaście meczów powinien uzbierać. Każdy polski pożeracz futbolu cieszy się z tego osiągnięcia, ale chcielibyśmy wreszcie oglądać w Premier League zawodnika z pola, który stanowiłby o sile któregoś z zespołów.

Dwie dekady temu mogli tego doświadczyć nasi rodzice, bowiem w Evertonie całkiem dobrze radził sobie Robert Warzycha. Do niebieskiej części Merseyside trafił zimą 1991 i spędził tam 3,5 roku. Początku nie miał zbyt dobrego, ale już w pierwszym pełnym sezonie rozegrał aż 37 meczów. Łącznie nazbierał ich 72 i choć do setki trochę brakuje, można uznać to za dobry wynik. Warzycha nie był na Goodison Park pierwszoplanową postacią, ale żaden inny polski zawodnik niebędący bramkarzem nawet nie zbliżył się do jego meczowego dorobku.

Próbował to zrobić Dariusz Kubicki, grając w elicie w barwach Aston Villi i Sunderlandu. On akurat grał często, ale niestety „Czarne Koty” w tamtych latach (1994–1997) tylko przez jeden sezon mogły zasmakować gry z najlepszymi. Do najsłabszych nie należy też Marcin Wasilewski, któremu Claudio Ranieri wciąż co jakiś czas daje szansę gry w ważniejszych spotkaniach. Obrońca ma ich jednak tylko 30 i o setce pewnie nawet nie marzył. Reszta zawodników to już tylko epizodyczne występy.

11

Warzysze zabrakło 28 meczów, czyli prawie całego sezonu, do zagoszczenia w zaszczytnym gronie. Gdyby tylko trenerzy częściej na niego stawiali, miałby grubo ponad 100 spotkań. Tak się jednak nie stało i oglądając poczynania naszych golkiperów, wciąż czekamy na kogoś niestojącego między słupkami. Większość najbardziej chciałaby oglądać tam napastnika, a tak przecież mogło się stać. Robert Lewandowski był przed odejściem z Lecha niezwykle blisko podpisania umowy z Blackburn, jednak na przeszkodzie stanął islandzki wulkan Eyjafjallajökull (tak, również nie wiemy, jak to przeczytać), którego erupcja zatrzymała ruch lotniczy. Dziś „Rovers” tułają się na zapleczu, a „Lewy” – wiadomo. Kilka lat temu podobno starały się o niego największe kluby, ale Robert chyba nie ma zamiaru opuszczać Bundesligi, w której niedawno przekroczył granicę 200 spotkań.

Z „Lewym” się nie udało, a blisko był też Kamil Grosicki. Jak to było z tym transferem, każdy już wie, ale wciąż jest nadzieja, że „Grosik” w Premier League zagości. Nie wiemy, jakby sobie w Anglii poradził, ale ma na tyle umiejętności, że w cztery sezony mógłby dołączyć do Boruca i spółki. Z każdą kolejką niknie wiara w powodzenie misji Bartosza Kapustki, który debiut w Leicester ma wprawdzie za sobą, ale tylko w Pucharze, w lidze nadal na liczniku zero. Szukając innych zawodników, którzy mogliby stać się istotnym elementem któregoś z angielskich zespołów, warto wskazać też na Grzegorza Krychowiaka, o którym wciąż się mówi w kontekście przejścia do Arsenalu. Może i przeżywa on ostatnio gorszy okres, ale nie można go skreślać.

Od czasu Euro 2016 los polskiego kibica znacznie się polepszył. Wciąż jednak mamy powody do patrzenia na inne piłkarskie nacje z zazdrością, ale ściskamy kciuki, żeby polscy piłkarze wkrótce wypełnili także to pole. Tylko kto mógłby się wcielić w rolę tego poszukiwanego kandydata?

Komentarze

komentarzy