Buffon, Alves i zazdrość pod prysznicem, czyli co w piłce liczy się najbardziej

Wbrew pozorom – uwielbiamy liczyć. Kiedy nie mamy czego, kiedy mamy co, nieważne. Zawsze znajdzie się coś, co można podważyć, zanegować, albo poddać gdybaniu i nie inaczej jest w piłce nożnej. Ktoś dobry nie wygrywa? – Źle, przecież mógłby grać w innym klubie i wygrywać. Jest w innym klubie i zaczął zbierać trofea? – Fajnie, ale wciąż nie tyle ile by mógł i wciąż nie wszystkie. Naprawdę trudno dogodzić wszystkim, ale podobnie myślą sami piłkarze.

Nieważne ile się ma, zawsze chce się mieć więcej. Paradoksalnie im więcej posiadamy, tym więcej chcemy – mało kiedy działa to na zasadzie „mam już tyle, więc jestem zaspokojony”. Przeważnie dotyczy to pieniędzy i ogólnie pojętych dóbr materialnych, ale w świecie piłki, na najwyższym poziomie ambicji i pasji, chodzi o trofea. Masz tytuł jakiejś ligi, chcesz tytuł w jakiejś lepszej. W kraju jesteś spełniony, chcesz triumfu na kontynencie. Uda się też to, marzą się sukcesy z reprezentacją. Piłkarzy, którzy zdobyli wszystko, jest tylko garstka. Reszta zawsze, mniej czy bardziej, ale będzie myślała o tym, czego się osiągnąć nie udało.

Gianluigi Buffon – legenda Juventusu i całego calcio, spełniony na krajowym podwórku, mistrz świata, indywidualnie uznawany za jednego z najlepszych w historii. Kariera barwna jak mało która, a mimo tego i tak wybrakowana. To oczywiście za sprawą braku sukcesu w Lidze Mistrzów, którego tak wiele osób życzyło „Gigiemu” w ostatnich latach. Padło jednak na „Starą Damę”, czyli największego pechowca tych rozgrywek. Żaden inny klub nie przegrał finału aż siedem razy, a Buffon załapał się na trzy z nich. Ostatnie w 2015 i 2017 roku. Nie udało się zrealizować tego, co miało domknąć jego karierę w najlepszy możliwy sposób. W PSG też będzie o to trudno.

Z drugiej strony Dani Alves, jeden z najlepszych prawych obrońców świata w XXI wieku. Odnoszący sukcesy w Sevilli, potem w Barcelonie, Juventusie i PSG. Jest jednym z najbardziej utytułowanych zawodników w historii piłki, teoretycznie mogłoby się więc wydawać, że nie ma czego zazdrościć Buffonowi. Tutaj pojawia się kwestia wartościowania trofeów i ich wagi, w końcu często słyszymy, że Liga Mistrzów jest ukoronowaniem każdej kariery. Czasem najważniejsze odpowiedzi padają w najmniej spodziewanych okolicznościach, w najprostszej możliwej formie. Tak było i tym razem, a Buffon i Alves dokonali tego… pod prysznicem.

– Wiem, wiem… Powiem ci coś. Kilka dni temu brałem prysznic po treningu, a Dani Alves gapił się na mnie. Powiedział mi: „Giogione, zazdroszczę ci. Z przyjemnością oddałbym ci moje trzy Ligi Mistrzów w zamian za Puchar Świata. Liga Mistrzów jest super, ale mistrzostwo świata daje uczucie zrobienia czegoś dla swojego kraju, daje radość całemu narodowi, całej populacji – wyznał Buffon zapytany o to, czy zdaje sobie sprawę, jak ważne dla całych Włoch było to osiągnięcie.

Z jednej strony jest to całkowicie zrozumiałe, w końcu mundial to święto odbywające się raz na cztery lata, dodatkowo nie każdy świetny piłkarz „dysponuje” odpowiednią reprezentacją. Zresztą – czasem nawet i ona nie jest gwarancją sukcesu. Z drugiej strony mamy piłkarza, przy którego nazwisku wciąż wspomina się, że jego kariera bez Ligi Mistrzów nie będzie kompletna. Buffon chyba jest świadomy, że to bzdura. Pucharu Świata nie zastąpi nic i każdy gigant piłki będzie czuł bez niego pustkę, jeśli wie, że był on w zasięgu jego reprezentacji. Widzimy to świetnie w przypadku Leo Messiego, teraz też Daniego Alvesa. Mówi się, że najlepsze pomysły często przychodzą do głowy pod prysznicem. Jak widać – odpowiedzi również…

Zakład bez ryzyka w Fortunie. Możesz wejść i odebrać go właśnie w tym momencie

Komentarze

komentarzy