Burzyński: Najpiękniejszy mecz w historii futbolu?

 

Właśnie napisała się historia Ligi Mistrzów i w ogólnym rozumieniu futbolu. Stała się rzecz niesamowita, nierealna, nieosiągalna, ale piłka nożna tych przymiotników nigdy nie rozumiała i rozumieć nigdy nie będzie. Czy to można przebić kiedykolwiek? Pewnie, ale zaryzykuję, że w ciągu najbliższych stu lat taki mecz się nie powtórzy. Mam jednak nadzieję, że futbol znowu da mi wykład z nauki o niemożliwościach. 

Trzy tygodnie temu Barcelona została rozbita aż 4:0. Chciałoby się powiedzieć, że nikt wtedy już nie wierzył w awans. Ale to totalna bzdura. Z każdym dniem wiara rosła, a 8. marca więcej było tych, co wierzyli, niż tych, co kościół omijają szerokim łukiem. Właśnie to najlepiej uświadamia, że tylko Barcelona mogła dokonać takiego cudu czy zmartwychwstania, pozostając w retoryce religijnej.

a

Gdyby Barcelona wygrała 4:0, a po dogrywce 5:0 czy nawet te 6:0, o których pisałem parę dni wcześniej, trudno byłoby mi umieścić ten mecz w moim TOP 3. Chociaż może teraz przesadzam, piszę pod wpływem emocji, ogromnych emocji! Jednak to, co stało się w ostatnich minutach, totalnie zamknęło sens jakiejkolwiek kalkulacji w mojej prywatnej klasyfikacji piękna. Napisała się historia i to za sprawą Sergiego Roberto. Gościa, który jeszcze tak niedawno był traktowany jak przereklamowany talent. Gdyby nie zmiana pozycji i wiara „Lucho”, to tego chłopaka by już w Barcelonie nie było dwa lata. Pewnie grałby w jakimś hiszpańskim albo włoskim średniaku i za dziesięć/dwadzieścia lat pamiętałaby o nim garstka kibiców. Po dzisiejszym meczu będą to miliony. To już zawsze będzie ten Sergi Roberto, który strzelił w ostatniej minucie z PSG na 6:1.

1

2

Wierzył „Lucho”, wierzyli piłkarze i kibice, ale to właśnie trener zyskał na tym najwięcej. Enrique mógł zdobywać wszystkie puchary, jakie tylko istnieją. Potrójne korony, pięć pucharów, wszystko! Ale i tak nigdy nie ocierał się o mistyczność i świętość Pepa Guardioli. Po dzisiejszym wieczorze zrównał się z najwybitniejszym trenerem w historii klubu. Nie powiem, że zrzucił z tronu Katalończyka, bo tego zrobić się nie da. Jednak sprawił, że latem poczuję dokładnie to samo, co w 2012 roku.

Właśnie ta pieśń Lluisa Lacha rozbrzmiała na Camp Nou, gdy odchodził Guardiola i mam nadzieję, że latem tego roku zabrzmi raz jeszcze.

Jeśli powiesz mi „żegnaj”,
chcę by był to bezchmurny i pogodny dzień
Żeby żaden ptak nie przerywał swojego śpiewu
Obyś był szczęśliwy
i znalazł to, czego brakowało Ci
we mnie.

Wtedy również myślałem, że nierealne będzie zastąpienie Pepa Guardioli, ale dzisiaj po raz kolejny okazało się, że w futbolu nie ma rzeczy niemożliwych. Kataloński trener mówił zawsze:

Dziękujmy Bogu, że żyjemy w takich czasach Barcelony, kiedyś docenicie.

Już nigdy żaden Cule nie powinien zwątpić w tę drużynę. Przed telewizorami czy na stadionie nie wierzył już nikt. Ale na murawie było jedenastu gości, którzy cały czas wierzyli! Właśnie dlatego taka sytuacja już nigdy nie powinna się powtórzyć.

Futbol uczy pokory i wiary, a przy tym jest nieprzewidywalny, jak żaden inny sport. Właśnie dlatego to najpiękniejszy sport na świecie! Kibicu Barcelony i kibicu kogokolwiek dziękuj, że kochasz ten sport!

 

Komentarze

komentarzy