Che partita! #1: Jak van Basten uratował Baresiego

Che Partita!

W lecie 1992 roku Milan Fabio Capello zbroił się przed sezonem, w którym miał bronić scudetto i jednocześnie z przytupem wrócić do europejskich pucharów. Wejście w rozgrywki 1992/1993 nie okazało się jednak najłatwiejsze dla mediolańczyków – po wyszarpanym 1:0 z Foggią Zdenka Zemana przyszło wyjazdowe starcie z Pescarą. Szalony mecz, w którym w kwadrans ujrzeliśmy pięć goli i który „Rossoneri” przegrywali już 2:4. Mało? Dwa samobóje na swoim koncie zapisał legendarny Franco Baresi, a skórę uratował mu wielki Marco van Basten, strzelając przedostatniego hattricka w karierze na kilka miesięcy przed jej przedwczesnym, faktycznym końcem.

Choć już wcześniej Milan miał skład naszpikowany gwiazdami, to przed sezonem 1992/1993 Silvio Berlusconi wyłożył kolejne grube miliony na wzmocnienia. Do drużyny dołączył zdobywca Złotej Piłki za rok 1991, Francuz Jean-Pierre Papin, który miał odciążyć van Bastena w ataku, i stał się ważną częścią drużyny po kontuzji Holendra. Ponadto mistrzowie Włoch sprowadzili z piekielnie wówczas mocnej belgradzkiej Crvenej Zvezdy, Dejana Savicievicia, który walkę o tytuł najlepszego piłkarza Europy przegrał jedynie z Papinem. Inne ważne nazwiska? Wracający z wypożyczenia z Bari Zvonimir Boban czy Stefano Eranio z Genoi.

Włochy były wówczas światową potęgą – dość napisać, że w lecie 1992 roku Milan z Juventusem prześcigały się w rekordach transferowych. Gdy Milan wyłożył za Papina okrągłe dziesięć milionów funtów, po chwili „Juve” wykupiło Gianlucę Vialliego z Sampdorii za dwa miliony więcej. Ostatnio słowo należało jednak do „Rossonerich” – wygrali ze „Starą Damą” przedsezonową wojnę o podpis Gianluigiego Lentiniego. Przy okazji Silvio pobił kolejny rekord – za 23-latka wyłożył 18,5 miliarda lirów, czyli 13 milionów funtów, co było najwyższą kwotą zapłaconą za piłkarza przez cztery kolejne lata aż do momentu, gdy 200 tysięcy więcej Barcelona dała za gwiazdę PSV, Luisa Nazario de Limę – Ronaldo.

W dodatku drużyna z Mediolanu miała jedną z najmocniejszych defensyw na świecie – z Costacurtą, Baresim, Maldinim czy Tassottim, a w pomocy biegali Rijkaard, Donadoni czy Ruud Gullit. Oczekiwania przed nowym sezonem były więc bardzo wysokie i Milan, chcąc im sprostać, stał przed niełatwym zadaniem.

(Prawie) falstart

Już 30 sierpnia drużyna zdobyła Superpuchar Włoch po zwycięstwie 2:1 nad Parmą, a w międzyczasie rozbiła drugoligową Ternanę w dwumeczu trzeciej rundy Coppa Italia aż 10:2. Przyszła pierwsza kolejka Serie A, w której podopieczni Capello mierzyli się z, prowadzoną przez Zdenka Zemana, Foggią. Nie było to starcie łatwe, goście grali bardzo dobrze pressingiem, momentami bronili się rozpaczliwie, ale sami również bywali groźni pod bramką rywala – grozą powiało w pierwszej połowie, gdy Andrea Seno zakończył kontrę gości uderzeniem w słupek. Koniec końców samobójcze trafienie Gualtireo Grandiniego zapewniło jednak „Rossonerim” zwycięstwo 1:0 i pierwsza dwa punkty w sezonie.

San Siro wygwizdało dream team – napisała po meczu z Foggią „La Stampa”

Tydzień później Milan czekał już pierwszy ligowy wyjazd w sezonie. Mistrz Włoch miał zagrać w niedzielę na Stadio Adriatico z miejscową Pescarą. Beniaminkiem, który na inaugurację sezonu sensacyjnie pokonał AS Romę na rzymskim Stadio Olimpico. Drużyna, którą przed sezonem wzmocnił świeżo upieczony mistrz Europy, Duńczyk John Sivebaek oraz doświadczony senegalski stoper Roger Mendy, który przyszedł z francuskiego Monaco. „Delfiny” w swoim składzie miały wówczas również przyszłego mistrza świata – Dungę, obecnego szkoleniowca „Juve”, Massimiliano Allegriego, czy byłego napastnika Milanu, świętej pamięci Stefano Borgonovo.

Nic nie wskazywało więc na łatwą przeprawę.

Che partita! Szalony pierwszy kwadrans

Spotkanie rozpoczęło się w pełnym słońcu, które łaskawiej zaświeciło już po 32 sekundach dla gospodarzy. Szybkie wznowienie z autu, Massara zatańczył z dwoma obrońcami przy linii końcowej i wrzucił piłkę w pole karne. Dośrodkowanie fatalnie przepuścił Tassotti – jak pijany, napiszą media po spotkaniu – a na dalszym słupku Allegriego nie upilnował Stefano Eranio i mieliśmy 1:0. Było to debiutanckie trafienie Maxa w Serie A.

Milan zareagował jednak momentalnie i rzucił się do odrabiania strat – w trzeciej minucie Roger Mendy popełnił pierwszy z wielu błędów w ciągu 90 minut, gdy przepuścił piłkę do bramkarza, nie widząc, że tuż za jego plecami czaił się Marco van Basten. Savorni uratował sytuację wybiciem na rzut rożny. Po tym właśnie stałym fragmencie gry, po wrzutce Roberto Donadoniego, piłkę do siatki skierował 23-letni Paolo Maldini.

Mendy w tym przypadku krył w polu karnym jedynie powietrze, co powtórzył chwilę później przy drugiej bramce dla gości. Senegalczyk przybył z Monaco, będąc już raczej u schyłku długiej kariery, i na każdym kroku pokazywał brak zrozumienia z drużyną, co i rusz stwarzając niebezpieczeństwo pod własną „szesnastką”.

Kilkadziesiąt sekund po wyrównaniu Milan wyszedł już na prowadzenie. Debiutujący Saviciević zakręcił z boku boiska i kapitalnie dośrodkował na dziesiąty metr, skąd piękną przewrotką Savoraniego zaskoczył najdroższy podówczas piłkarz świata, Gianluca Lentini. Młody chłopak w stu procentach potwierdził drzemiący w nim potencjał (którego nigdy w pełni nie wykorzystał) – gol ottima fattura – doskonała jakość wykonania, z zachwytu piał komentator telewizji Rai Marco Civoli. Krycie w polu karnym zgubił natomiast… nie kto inny, jak Roger Mendy.

Pescara nie zamierzała się jednak poddawać i po pierwszym kwadransie to „Delfiny” prowadziły 3:2. Dwie bramki zapewnił im Franco Baresi, któremu w myśl ówczesnych przepisów zostały zapisane dwa trafienia samobójcze po rykoszetach. Najpierw po rozegraniu rzutu wolnego i uderzeniu Nobile, następnie natomiast po przebojowej akcji Allegriego i szybkiej wymianie z Eranio – tym razem zawiniły plecy 31-letniego libero „Rossonerich”.

W poniedziałkowych wydaniach gazet dominowały słowa skruchy piłkarzy Milanu: – Musimy wiele poprawić – mówili „Rossoneri”

Na problemy van Basten

Naprawdę nieciekawie zrobiło się jednak dopiero w 23. minucie, gdy najlepszy do tej pory na boisku Allegri przeprowadził fenomenalną akcję. Najpierw minął naraz Baresiego i Eranio, gdy obaj w tym samym momencie próbowali zakleszczyć go wślizgami, by w ułamku sekundy uprzedzić Costacurtę i zdołać zagrać na wolne pole, wprost w powstałą dziurę w defensywie Milanu, do Massary. Jeden prosty zwód zawodnika z numerem 11 na plecach i mieliśmy 4:2.

Wówczas do roboty wziął się jednak Marco van Basten. Jeden z najwybitniejszych napastników w historii futbolu dał próbkę tego, co pozwala stawiać go wśród najlepszych z najlepszych. Jeszcze przed przerwą Donadoni znalazł się na skrzydle i wycofał na skraj pola karnego, skąd Holender z zimną krwią, niczym na treningu, przymierzył i zmieścił piłkę przy dalszym słupku bramki Pescary.

Kilkadziesiąt sekund później po raz kolejny dał o sobie znać Saviciević, który rozegrał bardzo nierówny mecz – z jednej strony asysty, z drugiej niecelne podania i głupie straty. Niemniej w 39. minucie Czarnogórzec wrzucił piłkę wprost do pozostawionych bez opieki Lentiniego i van Bastena. Choć gospodarze domagali się odgwizdania spalonego, to jak zauważył dziennikarz „La Stampy”, Roberto Beccatini – po powtórkach wideo nie było wątpliwości co do słuszności decyzji sędziego Ceccariniego. Futbolówka trafiła wprost do mediolańskiej „dziewiątki”, Marco zgasił ją idealnie i delikatnie posłał obok wychodzącego Savoraniego. W obu przypadkach swoje za uszami miał oczywiście senegalski defensor „Delfinów”, Mendy.

Po zmianie stron tempo zauważalnie spadło, a szczególnie Pescara opadła z sił. Milan okazał się natomiast bezlitosny i w tuż przed ostatnim kwadransem niewidoczny do tej pory Rijkaard wypuścił van Bastena sam na sam z Savoranim. Delikatna podcinka nad bramkarzem, skompletowana tripletta i zwycięstwo 5:4.

Złe miłego początki

– Czy było mi do śmiechu? Dopiero po końcowym gwizdku – przyznawał dziennikarzom po meczu Fabio Capello. Trener daleki był od zadowolenia z postawy swojej drużyny, choć pochwalił zawodników za grę do końca i wyszarpanie dwóch punktów.

Patrząc z perspektywy czasu, trzeba zauważyć dwie rzeczy – Milan dominował większość spotkania, przespał po prostu pierwsze 20 minut na Stadio Adriatico, gdy stracił wszystkie cztery bramki. W dodatku samobóje Baresiego to spory pech, a wiele o przewadze gości mówi statystyka rzutów rożnych: 15 do 3.

Potrzeba było jednak dopiero geniuszu van Bastena, by odwrócić losy pojedynku na korzyść „Rossonerich”. Holendra wkrótce miało zabraknąć, ale najlepiej, jak potrafił, zastępował go Papin. Naszpikowany gwiazdami Milan nie pozwolił już nikomu na strzelenie tylu bramek w sezonie. Rozgrywki ligowe zakończył z zaledwie dwiema porażkami na koncie, pierwszą doznając dopiero pod koniec marca 1993 roku z Parmą. Oczywiście podopieczni Capello wygrali ligę, zdobyli Puchar Włoch, a do potrójnej korony zabrakło im jedynie zwycięstwa w finale Pucharu Europy, w którym lepsza okazała się Marsylia (0:1).

A Pescara? Zajęła ostatnie miejsce w Serie A i spadła do drugiej ligi. Do elity wróciła na krótko po dokładnie 20 latach (w międzyczasie bankrutując) tylko po to, by zaraz wrócić na zaplecze ekstraklasy.

pescaramilan11

Komentarze

komentarzy