Weganizm atakuje – tym razem „ofiarą” napastnik reprezentacji Anglii

Coś, co wieki temu stosowali Chińczycy, na Zachód dotarło stosunkowo niedawno. Ludy zza Wielkiego Muru od dawna stosowały się do zdrowych, wydłużających życie przepisów, o których do dziś pozostała tylko niewielka wiedza. Przykładając to do świata sportu, a konkretniej piłki nożnej, zdrowe odżywianie dopiero niedawno zaczęło robić furorę.

Cofając się do czasów z okresu przechodzenia z czarno-białych na kolorowe zdjęcia, znajdziemy wiele historii o wybitnych sportowcach, którzy swoją grą oczarowywali kibiców. Były to jednak czasy, w których żyło się chwilą i nie bardzo patrzyło na możliwe konsekwencje niezdrowego stylu życia. Dobrze wiemy, jaką słabość do papierosów miał Johan Cruyff, a jaki rodzaj napojów preferował George Best. W większości przypadków skutkowało to rozstaniem z futbolem na najwyższym poziomie ledwo po przekroczeniu trzydziestki.

Cruyff Best

Wraz z rozwojem nauki i uświadomieniem społeczeństwa, a szczególnie sportowców, o oczywistych obecnie rzeczach, bardziej dbano o zdrowie. Nałogi były dużo mniej powszechne, jednak sposób odżywiania był… po prostu normalny. Domowe obiadki, wieczorowe piwko, co kto lubi. Jednak to, co dobre dla przeciętnego Kowalskiego, niekoniecznie służy sportowcom.

Obecnie śmiejemy się z mody na bezglutenową dietę czy też ciastek Anny Lewandowskiej. Jest to dość duże wyrzeczenie, ograniczające znacznie zakres produktów mogących znaleźć się w domowej spiżarce, jednak widząc dobrą formę Roberta Lewandowskiego, możemy uwierzyć, że to faktycznie działa. Większość zawodników światowego topu korzysta z usług dietetyków, którzy dopasowując indywidualną dietę, są w stanie czynić cuda. Mniejsza podatność na kontuzje, lepsze samopoczucie, lekkość, sprawność – a w efekcie dodatkowe kilka lat formy fizycznej na najwyższym poziomie.

Wszystko to jednak mieści się w ramach zdrowego rozsądku, a lubiane produkty można jakoś wpasować w jadłospis. Co jednak, gdy w pogoni za młodością wywraca się wszystko o niemal 180 stopni? Taki przykład przedstawia nam… Jermain Defoe, 34-letni napastnik Sunderlandu.

Defoe

Wczoraj pisaliśmy o duchowym wpływie Pochettino na Wanyamę, dziś pora na połączenie tego z fizycznym odnowieniem. Anglik, który kilka dni temu wrócił do reprezentacji po trzyipółletniej przerwie, zdobywając przeciwko Litwie jedną z bramek, dał jasny sygnał, o co walczy – wyjazd na przyszłoroczne mistrzostwa świata. Entuzjasta krioterapii i jogi niedawno postanowił zrobić kolejny krok do „oczyszczenia”, eliminując wszystkie produkty pochodzenia zwierzęcego ze swojej diety. Efekty?

– Teraz lepiej rozumiem swoje ciało. Każdy chce czuć się świeżo w trakcie gry, nie ma lepszego uczucia. Po prostu jestem pewien, że robię właściwe rzeczy – krioterapia, masaże, jedzenie odpowiednich rzeczy, próba stania się weganinem.

–To zabawne, bo kiedy jadę do mamy, ma na stole każdy rodzaj mięsa, jaki można sobie wyobrazić. 

–To był pomysł mojej dziewczyny. Powiedziała do mnie „musisz to zrobić”, pokazując przykłady efektów. To zawsze miłe – mieć kogoś, kto pomaga ci i wskazuje właściwą drogę do obranych celów.

– Znalezienie się w lodowej kąpieli nie jest przyjemne, ale myślę sobie wtedy: „wiesz co? Zrobię to, a potem będę nagrodzony”. To trudne, ale z drugiej strony proste, bo wszystko, czego chcę, to grać dobrze i strzelać bramki.

Trzeba przyznać, że profesjonalizm Defoe jest ogromny, a takich zawodników chciałby każdy klub. 14 bramek zdobytych w tym wieku, w takiej lidze i w tak słabej drużynie, to prawdziwy wyczyn. Jesteśmy pod wrażeniem poświęceń, jednak może by tak czasem… skusić się na mamine klopsiki, stek albo chociaż schabowego?

Komentarze

komentarzy