Déjà vu z Madrytu, Jose?

Sobota, 8 sierpnia. Końcówka spotkania Chelsea ze Swansea, podczas to której Eden Hazard pada na murawę, dając pretekst sędziującemu spotkanie Michaelowi Oliverowi do wezwania służb medycznych klubu z Londynu. Na murawę wbiega Eva Carneiro wraz z drugim lekarzem The Blues. W ten sposób mamy do czynienia z preludium do dziwnego rozwoju wypadków, które ostatecznie kończy się odsunięciem klubowej lekarz od większości uprawień w Chelsea. Czy to początek deja vu Jose Mourinho z Madrytu?

Nie jestem zadowolony z mojego sztabu szkoleniowego. Jeśli wbiegają na boisku, muszą mieć pewność, że zawodnik rzeczywiście ma problem. Eden po prostu leżał na murawie ze zmęczenia. Sztab nie czuł w tej sytuacji dostatecznie gry – grzmiał na konferencji prasowej menedżer Chelsea.

Czy w ten sposób Portugalczyk chciał zsunąć presję z barków piłkarzy (lub swoich) i zrzucić winę za stratę punktów na inny czynnik niż gra The Blues?

Ta sytuacja natychmiast zaczęła kumulować pewne dopowiedzenia, że Carneiro już jakiś czas temu musiała zajść za skórę Jose, a sytuacja z soboty był jedynie pretekstem do takiego ruchu Jose. Tym pretekstem mogło być zdrowie Diego Costy, które dla zespołu jest jednym z ważniejszych czynników dobrej gry, a ostatnimi czasy coraz bardziej martwi fanów Chelsea. O ile Mourinho na konferencjach prasowych zwykle kokietuje odpowiadając na pytania o stanie zdrowia reprezentanta Hiszpanii w sposób przyjacielski, to w głębi duszy musi czuć się sfrustrowany, że nie może mieć swojego snajpera w pełni dyspozycji, który – jak pokazał poprzedni sezon – jest wielką gratyfikacją dla zespołu.

mourinhoabramowicz

Opierając się na kilku ostatnich zdarzeniach w zespole z Londynu, możemy zauważyć brak sielanki na linii Mourinho – reszta klubu. Angielskie media kilka dni temu wspomniały, że były boss Realu Madryt nie jest zadowolony ze swojego zarządu, który nie działa tak, jak należy podczas okna transferowego. Zastąpienie Cecha i Drogby poprzez Begovicia i Falcao nastąpiło natychmiast, ale wzmocnienia drużyny w postaci Rahmana Baby oraz Johna Stonesa są domykane dopiero teraz, a nie – tak jak chciał menedżer – przed wyjazdem na tournée.

Odejście wspomnianego wyżej Cecha również musiało minimalnie potargać dobre relacje Abramowicza z Mourinho. Tajemnicą poliszynela jest fakt, że Portugalczyk próbował wysłać swojego byłego podopiecznego za granicę (w grę wchodziło PSG i Galatasaray), jednak po rozmowie, obecnego już golkipera Arsenalu z Abramowiczem, decyzja była jednomyślna – Petr mógł samodzielnie wybrać nowy zespół. Te przenosiny nie były na rękę całej Chelsea, ponieważ wzmacnianie Arsenalu, który w tym roku wydaję się być realnym zagrożeniem w drodze po tytuł to reakcja bliska strzałowi w kolano. Mimo to (po raz kolejny) menedżer The Blues swojej goryczy nie odkrył przed dziennikarzami, tłumacząc na jednej z konferencji, że nie brakuje mu Cecha, ponieważ nadal ma dwójkę fenomenalnych bramkarzy.

Przenosiny Cecha przyniosły też inny kłopot. Trener bramkarzy na Stamford Bridge – Christophe Lollichon jest bliskim przyjacielem reprezentanta Czech. W jednym z wywiadów Lollichon otwarcie przyznał jaką droga podąży, jeśli jego ulubieniec odejdzie do innego klubu. Ostatecznie nic takiego się nie stało, a sztab szkoleniowy bramkarzy nie uległ zmianie. Mimo to „Telegraph” doniósł dwa dni temu, że Mourinho nie jest zadowolony z sesji treningowych przygotowanych przez Francuza, pomimo, że obecni bramkarze Chelsea uznają je za efektywne.

cech lollichon

Czyżby Mourinho przeżywał deja vu z Realu? Tam również w trzecim roku pracy (w Madrycie, tak jak w Londynie mistrzostwo zdobył w drugim sezonie) wszystko zaczęło chylić się ku upadkowi, chociaż nic takiego nie miało mieć miejsca. W stolicy Hiszpanii rozpoczęło się od bezpośredniej wojny z dyrektorem generalnym Realu – Jorge Valdano. Obaj Panowie nie pałali do siebie sympatią już w momencie, kiedy to Jose po raz pierwszy prowadził Chelsea. Tamtego czasu Valdano wbijał szpilki w Portugalczyka za pomocą artykułów prasowych, nazywając go „błądzącą charyzmą, która nie wie, co reprezentuje”. Od prezentacji Mourinho w Madrycie do pierwszej utarczki pomiędzy dwójką Panów minęły zaledwie dwa miesiące, a sprawa dotyczyła przejęcia przez ówczesnego bossa Realu dowództwa w reprezentacji Portugalii, na co dyrektor generalny nie dał pozwolenia. Później sprawy poszły jak po sznurku – od narzekania na brak sprowadzenia napastnika po zakaz dla Valdano od „The Special One” na podróżowanie z piłkarzami. Wojnę wygrał ostatecznie Portugalczyk, który po raz pierwszy w ponad stuletniej historii istnienia klubu został mianowany przez Florentino Pereza menedżerem klubu.

Punktem kulminacyjnym było jednak nie starcie z Valdano, lecz z Casillasem. Bramkarz miał okazać się „kretem” w szatni, który wynosił informację na zewnątrz klubu. Do mediów wyciekła jedna sytuacja, po meczu z Barceloną, w której to Mourinho oskarżał piłkarzy, że zdradzili jego pomysł z przesunięciem do środka pomocy Pepe w meczu z „Katalończykami”.

Jak mogliśmy ich czymś zaskoczyć, skoro jeden z was jest zdrajcą? Przed meczem ktoś z was puścił informacje w jakim składzie wyjdziemy. Wiedzieli już o nas wszystko. To my trenujemy cały tydzień, chcemy ich zaskoczyć, chcemy pozmieniać coś w składzie, ustawiamy Pepe w pomocy, żeby grał na Messiego. Czemu to nie wyszło? Zawsze idę z przodu, w pierwszej linii. Jak generał idę zawsze z wami w ogień. Już mamy ich atakować, a tu ktoś mi nóż wbija w plecy. Jeden z was wbija mi nóż w plecy przed tak ważnym spotkaniem? Jak możecie niszczyć to, nad czym ciężko pracowaliśmy cały tydzień? Oszukaliście mnie, ale oszukaliście też siebie, wasze rodziny i przyjaciół. Ja się ku*** dowiem kto dał informacje temu dziennikarzowi. Ale teraz nie wiem czy mi to potrzebne. Nie chcę ku*** z wami gadać – krzyczał Portugalczyk w szatni po spotkaniu, mając jednocześnie łzy w oczach.

Następne problemy były kontynuacją zdarzenia ze składem. Następnie co jakiś czas wypływały z klubu kolejne rewelacje – że zespół już stracił wiarę w trenera, że Cristiano ma z Mourinho konflikt, że Iker został odstawiony na ławkę ze względu na swoją dziewczynę. Wszystko zmierzało w jedną stronę – do zwolnienia Mourinho.

W Chelsea nikt jeszcze o zwolnieniu Portugalczyka nawet nie pomyślał. Podpisany w zeszły piątek nowy, czteroletni kontrakt jasno potwierdza, że Abramowicz planuje przyszłość z „The Special One”. Fatum trzeciego sezonu budzi w kibicach Chelsea jednak mały niepokój. Mourinho jeszcze nigdy od początku romansu z trenerką nie prowadził zespołu do końca podczas trzeciej kampanii. Czy tym razem przełamie te niewdzięczną zasadę?

Komentarze

komentarzy