Gra o tron w Manchesterze

Stawka tego meczu podnosi ciśnienie wszystkich kibiców w Anglii, bo nie będzie on decydował tylko o tym, czy Chelsea bądź Manchester City dopiszą do swojego dorobku kolejne trzy punkty. Na Etihad Stadium skierowane będą oczy między innymi fanów Arsenalu, którzy siedzą obecnie na fotelu lidera, ale rozsiąść się nie mogą – dzisiaj mogą zostać z niego strąceni. Kibice z Anfield, Old Trafford, White Hart Lane czy Goodison Park także nie omieszają rzucić okiem na wydarzenia z niebieskiej części Manchesteru, stawiając sobie pytanie: czy strata do lidera się powiększy, czy może łatwiej dogonić będzie premiowane bezpośrednią grą w Lidze Mistrzów trzecie miejsce? Jeśli dodamy do tego, że dziś zmierzy się druga w tabeli rozpędzona maszyna „The Citizens” z okupującą najniższe miejsce podium „The Blues” z Jose Mourinho na ławce, to możemy być pewni – na mecz Chelsea z Manchesterem patrzeć będzie cały piłkarski świat.

 

Na pierwszy rzut oka – ten mecz może kandydować do miana „Meczu Sezonu” jeszcze przed pierwszym gwizdkiem sędziego. Latem do Premier League wrócił jednak pewien portugalski szkoleniowiec, znany z tego, że już nie takie widowiska potrafił zepsuć. Stawiając autobus przed bramką czy murując własne pole karne zachowywał się w stosunku do kibiców całego świata tak, jak dziecko z piaskownicy rozdeptujące drugiemu starannie zbudowany zamek. Wielkie El Clasico czy półfinał Ligi Mistrzów nie robiło na bezwzględnym Mourinho żadnego wrażenia. Taktyka i zwycięstwo za wszelką cenę – to cechowało drużyny Portugalczyka, nie inaczej jest w Premier League.

 

Na Wyspach meczów wielkiej rangi jest na pęczki, w podobnym tonie jak ten dzisiejszy wypowiadano się już przed meczem londyńskiej Chelsea z Manchesterem United czy Arsenalem. Mourinho nic sobie z tego nie robił, na zarzuty o nudny styl gry odpowiadał: „Nudny? Nudna to jest drużyna, która na własnym stadionie nie potrafi zdobyć bramki!”. Dzisiejszy szlagier „The Blues” również rozgrywają na wyjeździe, w dodatku w prawdziwej twierdzy (w tym sezonie nie do zdobycia), więc zgodnie z rozumowaniem portugalskiego menedżera – Manchester City musi, Chelsea może.

 

Tak pewnie będzie wyglądało to spotkanie – gospodarze będą atakować i raz za razem próbować przedrzeć się przez londyńskie zasieki ustawione przez Mourinho, którego to podopieczni skupiać się będą głównie na grze z kontrataku. Najlepsza ofensywa w lidze zmierzy się z najlepszą defensywą. Gospodarze zdobyli w tym sezonie najwięcej bramek, goście natomiast najmniej razy wyjmowali piłkę z własnej siatki – liczby nie kłamią. Kłamać może natomiast Mourinho, który przebąkuje coś o braku zmiany stylu gry, chęci zwycięstwa w każdym meczu i nie zważania na to, kto jest rywalem „The Blues”. Proponuję zestawić to z obrazem gry piłkarzy ze stolicy Anglii na Old Trafford czy Emirates Stadium.

 

W tej kwestii bardziej zaufałbym Manuelowi Pellegriniemu, który nie dał się wciągnąć w słowne przepychanki z Mourinho i bzdurami przez niego wypowiadanymi, m.in. o tym, że City znajdują się na czele tabeli z powodu… szczęścia. Szczęśliwie to można uniknąć korków albo trafnie obstawić mecze u buka, ale nie prowadzić po 23. kolejkach w najlepszej lidze świata. W tym, że „Obywatele” wygrali 18 na 20 ostatnich spotkań nie ma przypadku. Tak samo jak w tym, że z Etihad do domu w ponurych nastrojach wracali piłkarze Arsenalu, Manchesteru United, Liverpoolu czy Tottenhamu, zbierając kolejno sześć, cztery, trzy i sześć bramek. Na formę piłkarze z błękitnej części Manchesteru też narzekać nie mogą – rozgromienie „Kogutów” 5:1 na ich stadionie robi kolosalne wrażenie.

 

City więc tego meczu nie popsuje, może to zrobić Chelsea, ale… Może jednak coś w Portugalczyku pękło? W ostatniej kolejce Mourinho zginął od własnej broni po tym, jak w swojej bramce autobus zaparkowali piłkarze Aston Villi. 38-1 w strzałach, a mimo to bezbramkowy remis – coś takiego zostaje w psychice. Tym bardziej, że zdarzyło się kilka dni temu. Petr Cech raczej sześciokrotnie piłki z własnej siatki wyciągał nie będzie, ale to jest liga angielska. Zapnijcie pasy, tak na wszelki wypadek. Manchester City gra o lidera, Chelsea o niewypadnięcie z wyścigu o tytuł i zrównanie się punktami z dzisiejszym rywalem. Czas na kolejny odcinek Gry o tron angielskiej Premier League.

 

Manchester City – Chelsea FC
Poniedziałek, 23.02.2014r, godz. 21:00, Etihad Stadium

 

/Bartek Stańdo/

Komentarze

komentarzy