Hatem Ben Arfa, czyli Pan Złe Wybory

cmrzjumwcaaikkk

FOT. PSG

Kiedy latem tego roku przychodził do zespołu mistrza Francji, traktowano go jako odrodzonego, znów piłkarza przez wielkie „P”. Choć PSG pozyskało go za darmo, na Parc des Princes wiązano z nim wielkie nadzieje. Niestety, znów nie podołał. 

Całemu transferowi towarzyszyła niezwykła otoczka. Oto niegdyś wielka nadzieja francuskiej piłki odradza się po latach niepowodzeń i zamiast przejść do Sevilli, wybiera krajowego giganta. Po tym, co Hatem Ben Arfa zaprezentował w poprzednim sezonie, wszyscy, znów, wiele sobie po nim obiecywali. Raz jeszcze otrzymał szansę na najwyższym poziomie i znowu miał błyszczeć mocą największych gwiazd.

Przejście do PSG to dla mnie powód do dumy. Paris Saint-Germain zawsze było dla mnie wyjątkowym klubem. Spełniło się moje marzenie z dzieciństwa. Chcę podziękować mojej byłej drużynie OGC Nice za to, że pozwoliła mi ponownie cieszyć się z futbolu.

Tymi słowami 29-latek przywitał się z nowym zespołem. Atmosfera, jaką zbudowano wokół tej transakcji, udzieliła się i jemu, ale trudno się dziwić. Sam wiedział, że po latach wizytowania w biedniejszych dworach znów udało mu się wejść na salony. 17 trafień i sześć asyst w 34 spotkaniach Ligue 1 – oto liczby, dzięki którym (w głównej mierze oczywiście, bo należy też zwrócić uwagę na jego błyskotliwą grę w barwach Nicei) Ben Arfa odzyskał dawny blask. I są to dobre liczby, które wydatnie przyczyniły się do pozycji klubu na mecie sezonu – Nicea zajęła 4. miejsce, uprawniające do gry w Lidze Europy.

Właśnie takimi akcjami Francuz przypominał o sobie futbolowej elicie. Co najważniejsze, udało się, bo już w pierwszej części poprzedniego sezonu mówiło się o potencjalnych transferach z jego udziałem. A to Liverpool, a to Chelsea, a to nawet Barcelona! Ben Arfa jednak nadal robił swoje i przyznawał, że chciałby wystąpić w kadrze na Euro 2016. Co prawda udało się do niej po trzyletniej przerwie powrócić, jednak selekcjoner Deschamps nie znalazł dla niego miejsca w ostatecznym zespole powołanym na turniej rozgrywany we Francji właśnie.

Szybko do gry wstąpili działacze klubów chętnych na pozyskanie ofensywnego zawodnika, ale konkrety wysłali tylko ci z Sevilli i Paryża. Choć wizja gry w klubie z Andaluzji wydawała się być rozsądniejsza, sam zainteresowany wybrał tankowany przez szejków zespół z Parc des Princes. Oficjalnie transfer stał się faktem z dniem 1 lipca, ale wszystko dopięte było już dużo wcześniej. Hatem przywdział więc koszulkę „wymarzonego klubu” i z nim miał przygotowywać się do rozgrywek już pod wodzą nowego trenera Unaia Emery’ego.

Paris Saint-Germain's new recruit French attacking midfielder Hatem Ben Arfa poses with his jersey at the Parc des Princes stadium in Paris on July 4, 2016. / AFP PHOTO / PHILIPPE LOPEZ
AFP PHOTO / PHILIPPE LOPEZ

Początkowo obaj nie szczędzili sobie wzajemnych pochwał, ale nie potrwało to długo. 29-latek rozpoczął sezon pięcioma występami z rzędu, jednak ze względu na mierną postawę został posadzony na ławce. Wiadomo, jak szeroką kadrę ma PSG, i tylko można się domyślać, jak trudno w takiej drużynie wywalczyć sobie miejsce w pierwszym składzie. Ben Arfie już się to nie udawało i nie krył swego niezadowolenia, choć trudno to zrozumieć, bo wybierając właśnie giganta z ojczyzny, musiał liczyć się z ogromną konkurencją. Jak się okazało, sam nie był bez winy. Jakiś czas temu okazało się, że nasz bohater nie przykłada się do treningów. Na jednym z filmów z przedmeczowej rozgrzewki wręcz widać, jak niechlujnie Francuz wykonuje jedno z ćwiczeń. W meczu pierwszej kolejki Ligi Mistrzów z Arsenalem nowy nabytek nie załapał się nawet na ławkę rezerwowych!

Taki obrót wydarzeń spowodował tarcia na linii zawodnik–trener. Ten pierwszy zażądał nawet rozmowy z prezesem klubu, ale na próżno. Dotychczas Hatem Ben Arfa ma na koncie 11 występów i 311 minut, co daje słabą średnią 28 minut na mecz. Statystyki? Gol w pucharze i asysta w ostatnim meczu z Rennes przy golu Marco Verrattiego na 4:0, w którym HBA dostał 21 minut. Już spekuluje się o dalszych losach zawodnika i potencjalnym odejściu nawet w zimowym okienku transferowym. Największe zainteresowanie ma wykazywać Southampton, ale z pewnością chętnych znajdzie się więcej, tylko co na to aktualny pracodawca?

Po pasmach niepowodzeń los Francuza wreszcie miał się na stałe odwrócić. Jednak jego kariera to przede wszystkim złe wybory (na boisku i poza nim) i znów się to potwierdziło. Ben Arfa gra mniej, niż sam by tego oczekiwał, i nie zanosi się na poprawę. Na przepustkę do piłkarskich salonów czekał wiele lat i kiedy już na nią zapracował, nie potrafił zachować odpowiednich reguł. Wylądował więc pod ścianą na wytwornym bankiecie, a teraz nawet koledzy z poprzedniego klubu mają na nim więcej do powiedzenia, zajmując w lidze pozycję lidera.

Komentarze

komentarzy