Jaka przyszłość czeka Diego Simeone?

„Walka z wiatrakami”, „starcie Dawida z Goliatem” – tak zwykle tytułuję się obecny wyścig Atletico Madryt z dwoma potęgami hiszpańskiego futbolu. Diego Simeone już po raz czwarty w karierze zaczyna sezon z myślą, by przechytrzyć największych mocarzy La Liga. Zaledwie jednokrotne dokonanie tej sztuki pozwala nam snuć domysły – czy jest sens?

Obecny sezon miał być kolejnym potwierdzeniem, że Simeone zbudował w Madrycie coś wyjątkowego, ponad jakikolwiek stan. W przygotowaniach do ponownej eskapady na misję „mistrzostwo Hiszpanii” miały pomóc wydane miliony na transfery, które – jak na Atletico – były wręcz rekordowe. Sprowadzenie między innymi takich graczy jak Jackson Martinez, Yannick Carassco, Luciano Vietto czy Filipe Luis miało dodać odpowiednią jakość do walki z Realem oraz Barceloną. 120 milionów euro wyjętych z banku na ośmiu piłkarzy to kwota wręcz nie do pomyślenia jeszcze 2-3 lata temu na Vicente Calderon. Warto jednak zaznaczyć, że niemal 70% wydatków pochodziło ze sprzedaży zawodników „Rojiblancos”, których trzeba była zastąpić.

Zmiany w kadrze potrzebują czasu, którego Simeone niestety nie ma. Obecna trzecia lokata w lidze i zaledwie 4 punkty straty do Barcelony nie wzburzają stanu alarmowego, ale ostatnie tygodnie są tak jakby dobrą miną do złej gry. Remis z Deportivo La Coruna, następnie bezbramkowy wynik z Astaną w Kazachstanie, by w ubiegłym tygodniu męczyć się do 93. minuty z beniaminkiem z Gijon.

Zwycięstwo w doliczonym czasie gry zapewnił dopiero Antoine Griezmann. Francuz jest niepodważalną opoką swojej drużyny, bez której obecna kampania wyglądałaby blado. Napastnik w pojedynkę zapewnił trzy oczka z Las Palmas, Sevillą, Getafe, Realem Sociedad i ze wspomnianym Sportingiem Gijon. Doliczając do tego dobre występy w Lidze Mistrzów, bez wątpienia Griezmann jest obecnie laurką mistrza Hiszpanii z 2014 roku.

Za Francuzem nie podążają jednak inni napastnicy. Przebłyski ma Fernando Torres, ale to ciągle tylko pojedyncze zrywy. W takim wypadku na swoje barki strzelanie bramek, oprócz Griezmanna, powinny wziąć dwa nabytki – Martinez oraz Vietto. Tymczasem ten pierwszy jest ledwie powodem do westchnień działaczy Atletico, strzelając zaledwie dwie bramki w 11 kolejkach ligowych. Kolumbijczyk wygląda na człowieka kompletnie niepasującego do taktyki Simeone, a nawet jeśli już koledzy stworzą mu dobitną szanse na bramkę – zwykle ją marnuję. Luciano Vietto natomiast w obecnej kampanii rozegrał ledwie 210 minut nie stroniąc dodatkowo od problemów ze zdrowiem. To powoduje, że Simeone musi ciągle szukać drugiego napastnika do pary z Griezmannem.

mourinhosimeone

Na szczęście dla argentyńskiego menedżera dobrze prezentują się zakupy do linii pomocy. Angel Correa i Yannick Carrasco świetnie wkomponowali się do systemu „Cholo” wypełniając lukę między innymi po Arda Turanie. Jeśli doliczymy do tego dobrą defensywę (zaledwie 6 bramek straconych w lidze) to wychodzi obraz niezwykle poprawny. Ale czy to wystarczy? Czy poziom ledwie określany jako „poprawny” pozwoli na kolejny tak wielki sukces, jaki dostąpił biedniejszego kuzyna Realu w 2014 roku?

Jeśli nie, kolejnym wyzwaniem Diego będzie najprawdopodobniej stworzenie nowej Chelsea. Roman Abramowicz podobno już wstępnie kontaktował się z samym menedżerem Atletico, który odpowiedział, że przejmie „The Blues” tylko wówczas jeśli dostanie odpowiednie fundusze na modernizację składu. Według Simeone obecny skład Chelsea nie spełniałby jego wymaganych standardów. Wraz z Argentyńczykiem do Anglii przeniósłby się także jego ekscentryczny asystent – German Burgos, który już – w razie przyjęcia oferty Abramowicza przez Simeone – uczy się języka angielskiego.

Dla Simeone Anglia byłaby na pewno wielką odskocznią. Tutaj przepaść pomiędzy najlepszymi a Chelsea, nawet po tak słabym początku sezonu, może nie mieć miejsca. Trudnością w przenosinach do Londynu na pewno byłby podpisany niedawno kontrakt z Atletico do 2020 roku, którego zerwanie kosztowałoby Abramowicza kwotę w okolicach 20 milionów euro. Czy jednak taka suma dla Rosjanina byłaby nie do przeskoczenia? Biorąc pod uwagę fakt, że Chelsea i tak latem czeka ogromna rewolucja, taka kwota byłaby zaledwie podstawą do nadchodzących zmian.

Komentarze

komentarzy