Jaki kraj, taki Netflix – Partyk Vega chciał kręcić reprezentację

Kiedyś kilkuminutowe filmiki zza kulis, seria pamiętnych filmów „Gol”, coraz częstsze wchodzenie do szatni, ostatnio nawet netfliksowa seria o Juventusie. W piłkę nożną, generującą z roku na rok coraz większe dochody, wchodzi się coraz śmielej i na coraz więcej sposobów. Ten ostatni, wypróbowany przez kalifornijskie przedsiębiorstwo, podłapano również w Polsce.

Najbardziej znany reżyser znad Wisły? Dużo osób powie, że Polański, dużo, że Wajda, a jeszcze więcej osób swój głos odda na dziesiątki innych twórców. Żyjąc jednak w drugiej połowie drugiej dekady XXI wieku trzeba się liczyć z tym, że liczne grono raczej niezaawansowanych wiekowo odbiorców, wskaże Papryka Partyka Vegę. Zaczęło się od Pitbulla, potem w myśl zasady (jak widać błędnej), że im więcej, tym lepiej, zawędrowało… w sumie już nawet nie wiadomo gdzie.

Pomijając resztę hitowych/kitowych produkcji (niepotrzebne skreślić), miała powstać kolejna. Reżyser planował nakręcić kilka ujęć do swojego nowego filmu podczas… meczu Polska – Chile. W prośbie skierowanej do PZPN Vega zapewniał, że ekipa filmowa w żaden sposób nie zaburzy przygotowania do spotkania, ani jego przebiegu. Opis nie brzmi jednak tak nieinwazyjnie…

Znając podejście Adama Nawałki, z planów reżysera nic nie wyjdzie, w końcu mecz z Chile (piątek, 20:45) to poważny test przed najważniejszym turniejem. Uwaga piłkarzy ma być skierowana wyłącznie na murawę, a nie na myślenie typu „o, może jak tutaj stanę będzie mnie widać. Tylko odwrotnie, ten profil mam lepszy”. A kilku takich artystów w naszej kadrze pewnie by się znalazło.

Z próby pobawienia się w Netflix prawdopodobnie nic nie wyjdzie, jednak Patryk Vega nie powinien się załamywać. Kibice przygotowali już dla niego kilka alternatywnych opcji. Kto wie – może któraś okazałaby się nawet lepsza od kilku ujęć z poznańskiego stadionu…

Załóż konto w ETOTO i odbierz zakład bez ryzyka do kwoty 100 zł

 

Komentarze

komentarzy