„Jedna rzecz która mnie rozczarowała, to że czasem odstawiano mnie jako kontuzjowanego, kiedy nie byłem”

Nie każda historia kończy się happy endem, nie każda pogoń za marzeniami przynosi oczekiwane skutki. W przypadku Claudio Marchisio można mieć mieszane odczucia, ale na pewno można stwierdzić, że jego walka się opłaciła. Po 25 latach opuścił Turyn – swój dom oraz klub, który kocha.

Droga Marchisio na szczyt nie była usłana różami. Nie był nastoletnią gwiazdą, nie wszedł drużyny z przytupem. Każdy kolejny sezon był krokiem w walce o stanie się kluczową postacią. Kiedy to osiągnął, mógł poczuć spełnienie. Niestety częste problemy ze zdrowiem utrudniły mu rozkoszowanie się tym uczuciem, aż do teraz, kiedy definitywnie pożegnał się z dotychczasowym życiem. Teraz – już jako zawodnik rosyjskiego Zenitu, opowiedział dla „Sky Italia” o Juventusie i swojej decyzji.

„Juve zawsze było moją rodziną i dało mi szansę doświadczenia spełnienia marzenia. Mam w sobie wiele emocji, których nie mogę zapomnieć. Miałem dużo szczęścia, bo miałem szansę grać z herbem Juventusu, ale też bardzo dużo wygrać. To, co zostaje z tobą, to nie tylko trofea, ale wszystkie ludzkie relacje, porozumienie z kolegami z szatni, miasto, fani… Zawsze będę o tym pamiętał.”

Czy myśli o powrocie do klubu w innej roli? – „Nie wiem. Miłość, jaką otrzymywałem od wszystkich była wspaniała. Na pewno chciałbym zakończyć karierę w Juve, ale i tak wiem, że miałem szczęście.  Nie oczekiwałem żadnych gestów publiczności, ważne jest to, co pokazuje się na boisku. Nie potrzebowałem  żadnego meczu pożegnalnego, więc nie ubolewam nad tym.”

Problemem okazały się napięte relacje z Massimiliano Allegrim: „To był czas na znalezienie innej ścieżki. Te dwa lata nie były łatwe, ale takie jest ryzyko związane z tą pracą. Jedyną rzeczą, która mnie rozczarowała, to że czasem odstawiano mnie jako kontuzjowanego, kiedy nie byłem.”

Reprezentanta Włoch łączono w wieloma klubami, takimi tak Nice, Monaco czy Montreal Impact, ale ostatecznie padło na Zenit: „Spotkałem się z dyrektorem sportowym, Javierem Ribaltą i od razu mnie przekonał. Teraz ważne jest, żeby tam pojechać, poznać trenera, zespół i podziękować im za daną szansę. To dobrze zorganizowany klub, znam niektórych piłkarzy. Zenit chce odzyskać tytuł i wrócić do Ligi Mistrzów, dlatego zdecydowałem się przyjąć tą propozycję.”

Dobrze widzieć, jak ktoś się odradza, nabiera nowej motywacji i cieszy się tym, co robi. Mimo wszystko zostaje jednak pewien niesmak, w końcu to miłe, kiedy klub do końca dba o swoją legendę. Ten romantyczny aspekt futbolu niestety coraz częściej przechodzi do lamusa, a kiedy ktoś zaczyna niedomagać na najwyższym poziomie lub czuje, że nie jest w stanie dać tyle, ile by chciał, odchodzi. Mimo wszystko, bez względu na ostatnie lata i wspomniane, nieco szokujące podawanie informacji o urazach, których nie było, Marchisio może czuć się spełniony. Wielu oddało by wszystko, by przeżyć przygodę taką jak on.

Zakład bez ryzyka w Fortunie. Możesz wejść i odebrać go właśnie w tym momencie

Komentarze

komentarzy