Już nie tylko wstrząs mózgu. Klopp wskazuje inne przyczyny porażki w finale LM

Po sezonie, który mógł się dla Liverpoolu zakończyć w najlepszy sposób od ponad dekady, na Anfield dało się wyczuć duży niedosyt. Drużyna była najmocniejsza od lat, grała ładną i skuteczną piłkę, a mimo to ostatecznie została z niczym. Juergen Klopp kolejny raz wraca do tamtego okresu i tłumaczy, co poszło nie tak.

Finał rozgrywany w Kijowie zapowiadał się na naprawdę wyrównany, biorąc pod uwagę ówczesną formę obu drużyn. Real, który zostawił największe problemy za sobą, z Ronaldo w kapitalnej formie, również po nieco słabszym początku sezonu. Naprzeciw Liverpool z niesamowicie mocną ofensywą dyrygowaną przez Salaha, choć z czasem popełniającą błędy defensywą. Mecz – choć na początku wyrównany – odwrócił się po wymuszonym zejściu króla strzelców Premier League.

Początkowo Klopp tłumaczył porażkę m.in. tym wydarzeniem, dokładając do tego uraz bramkarza „The Reds”, Lorisa Kariusa, który miał grać ze wstrząsem mózgu. Wszystko za sprawą Sergio Ramosa, sprawcy obu tych kontuzji, które wyraźnie osłabiły osiemnastokrotnego mistrza Anglii. Niemiec niedawno nazwał nawet obrońcę Realu „wrestlerem”.

Teraz – trochę bardziej na chłodno – trener Lievrpoolu wytłumaczył szerszą skalę problemów, z jakimi jego drużyna musiała zmagać się w końcówce sezonu.

– Mieliśmy świetny sezon w ostatnim roku, nawet jeśli wynik finałowego meczu Ligi Mistrzów nie był taki, na jaki liczyliśmy.

– Nikt tam na nas nie czekał, ale mimo tego, wraz z upływem sezonu, myśleliśmy, że finał jest możliwym celem.

– Każdy wie, że kontuzja Mo Salaha zmieniła wiele rzeczy. Ale nie tylko to. Nie zamierzamy przerabiać tej historii, ale ostatnie dwa miesiące sezonu graliśmy z dwunastoma ważnymi zawodnikami. Musieliśmy też do samego końca walczyć z Chelsea (o 4. miejsce w lidze – red.) – podsumował Klopp.

Według niektórych mecze wygrywa się ofensywą, ale trofea zdobywa się defensywą. Podobnie do tego można stwierdzić, że mocną pierwszą jedenastką można wygrać wiele spotkać, ale do końcowego triumfu w większości przypadków potrzeba też mocnej ławki. Tej Liverpoolowi w ostatnim sezonie zabrakło. Latem odrobiono lekcje i ściągnięto wielu solidnych zastępców. Atak będzie uzupełniał Shaqiri, a o niezłej sile pomocy może świadczyć to, że w 1. kolejce nie znalazło się miejsca w jedenastce dla Fabinho, czy Hendersona – kapitana drużyny.

Sezon jest za długi i zbyt nieprzewidywalny, by wróżyć cokolwiek już teraz. W pucharach wystarczy jeden słabszy mecz, by przekreślić całoroczny wysiłek, a w lidze tak mocnej jak Premier League również decydują detale. Jak myślicie, na co stać w tym roku wzmocniony i bardziej doświadczony Liverpool?

Zakład bez ryzyka w Fortunie. Możesz wejść i odebrać go właśnie w tym momencie

Komentarze

komentarzy