Kapustka zawita do Championship i pójdzie w ślady komputerowego bohatera?  

kapustka

Mylili się Ci, którzy twierdzili, że Bartosz Kapustka, przechodząc latem do Leicester City, złapał Pana Boga za nogi. Jego transfer do Premier League pokazał, jak gigantyczna przepaść dzieli tamtejsze kluby od polskich. Skoro bowiem jeden z największych talentów nadwiślańskiej piłki w ostatnich latach nie zdążył jeszcze ani razu zagrać w meczu ligowym w brawach nowego teamu, świadczy to o tym, że ma sporo zaległości do nadrobienia.

Czy to wina samego Bartka? Na pewno nie. Jeśli już to naszych trenerów, którzy z młodymi graczami obchodzą się niczym z jajkiem, wyrządzając im tym samym krzywdę. Ich metody treningowe są w porównaniu z europejskimi standardami co najwyżej lekką rozgrzewką, a nie harówką, więc nic dziwnego, że praktycznie każdy polski piłkarz zaraz po transferze na Zachód zamiast grać, musi przerzucać ciężary w klubowej siłowni. Tak jak teraz popularny „Kapi”.

Obecnie trudno postrzegać go jako pełnoprawnego członka pierwszej drużyny, gdyż rzadko kiedy w ogóle zdarza mu się załapać do meczowego składu „Lisów”, nie mówiąc już o wybieganiu na murawę. Ten zaszczyt spotykał go jedynie w meczach towarzyskich mistrzów Anglii (m.in. z samą Barceloną) lub też w spotkaniach młodzieżowców Premier League. Na pewno nie tak wyobrażał sobie on swoje początki na Wyspach, ale też trzeba przyznać, że surowe lekcje, które teraz otrzymuje, mogą jedynie zaprocentować w przyszłości. Bo jeśli Kapustka wytrzyma teraz rozbrat z poważną piłką i nabierze sylwetki mężczyzny, już niedługo na pewno podskoczy w hierarchii zawodników Leicester.

Kto wie jednak, czy nie nastąpi to dopiero w przyszłym sezonie, gdyż chodzą słuchy, że Claudio Ranieri ma zamiar wypożyczyć niebawem swego utalentowanego podopiecznego do któregoś z teamów Championship. W grę wchodzą ponoć cztery, a są to: Birmingham City, Wolverhampton Wanderers, Derby County oraz Nottingham Forest. I tu pojawia się pytanie: czy rzeczywiście zaplecze angielskiej ekstraklasy jest najbardziej odpowiednim miejscem dla kształtowania się młodych talentów?

Wszyscy doskonale wiedzą, jak bardzo wymagające są to rozgrywki, a jednocześnie niebezpieczne. Jeśli ktoś myśli, że gra zawodników drużyn Premier League jest zbyt ostra, nie widział chyba nigdy spotkania Championship. Tam kości trzeszczą wyjątkowo często, o czym całkiem niedawno przekonał się zresztą Michał Żyro. Niewykluczone że w razie wypożyczenia Kapustki o klasę niżej może spotkać go podobna przykrość. Żaden z angielskich drwali nie będzie zważał na fakt, iż Bartek tak naprawdę dopiero zaczyna swoją przygodę z poważnym futbolem, lecz od razu zafunduje mu solidną lekcję wyspiarskiego futbolu.

Czy zatem włoski menedżer Leicester nie powinien poszukać Polakowi innego miejsca, gdzie mógłby wreszcie posmakować regularnej gry z seniorami, ale też bez obawy, że któryś z nich urwie mu nogę? Może i by chciał to uczynić, lecz nie za bardzo mu się to opłaca. Dlaczego? Ano dlatego, że nie po to nasz rodak od kilku miesięcy poznaje angielskie realia i szlifuje język Shakespeare’a, by teraz wyjeżdżać do innego kraju i tracić czas na aklimatyzację. Do innego klubu Premier League raczej nie zawita, gdyż chyba żaden nie jest w stanie zagwarantować mu występów co tydzień, a poza tym działacze „The Foxes” nie mają zamiaru wzmacniać ligowej konkurencji.

Wszystko wskazuje więc na to, że już niedługo rewelacja ubiegłego sezonu polskiej ekstraklasy i uczestnik finałów Euro 2016 dostanie surowszą lekcję gry w piłkę niż jeszcze jakiś czas temu mógł przypuszczać. Czy wątły „Kapi” poradzi sobie w starciach z przypominającymi bramkarzy z dyskotek defensorami klubów Championship? Musi, ale miejmy nadzieję, że nie okupi tego własnym zdrowiem, lecz już niebawem powróci do Leicester i wzorem Aleksa Huntera – bohatera nowego trybu gry w FIFA 17 – zawojuje jedną z najlepszych lig Starego Kontynentu.

Komentarze

komentarzy