Karuzela trenerska ruszyła z kopyta – Ekstraklasa zwalnia ponownie!

Kojarzycie takie twitterowe hasło „zęby swędzą, kuśka dyga, rusza polska Bundesliga”? Chwytliwa rymowanka z początku lutego miała obrazować powrót „najlepszej ligi świata” i już po dwóch kolejkach wiemy, że Ekstraklasa wraca do swoich korzeni z ostatnich miesięcy, czyli zwalniania trenerów. Pracę po dwóch kolejkach straciło dwóch szkoleniowców, a pewnie na kolejne zmiany również długo nie będziemy musieli czekać…

Nowej pracy od wczoraj szuka Jan Urban, a od dzisiaj Maciej Bartoszek. O ile we Wrocławiu błyskawicznie przedstawiono plan naprawczy i obsadę nowych stanowisk, o tyle w Niecieczy jak na razie „tylko” zwolniono, było nie było, najlepszego trenera ubiegłego sezonu.

Aż trudno uwierzyć, że dwa mecze wystarczyły na zwolnienie trenerów, ale za dużo już widzieliśmy w naszej piłce, żeby nie przewidzieć takiego scenariusza. Swoją drogą Urban miał być już zwolniony przed końcem ubiegłego roku, wtedy jednak zadecydowały względy finansowe – obawa przed wypłaceniem wysokiej odprawy dla trenera. Ale skoro zdecydowano się na pozostawienie trenera na stanowisku, można było dać również czas na pracę. Sam okres przygotowawczy to jedno, ale minimum kilka kolejek ligowych spokoju byłoby dla szkoleniowców ułatwieniem w realizowaniu zadań. Weźmy pod uwagę fakt, że Śląsk zagrał dwa mecze wyjazdowe, a te, jak wiadomo były piętą achillesową Wojskowych w tym sezonie – ani jednego zwycięstwa w dwunastu meczach tego sezonu.

Element przypadku jest kolejnym aspektem, który mógł być decydujący. Trudno winić trenera Urbana za to, że przegrał z Legią na Łazienkowskiej. Ale tydzień wcześniej w Krakowie mogło być zupełnie inaczej. Centymetrów zabrakło do bramki dla wrocławian, a katastrofalny i decydujący błąd popełnił Mariusz Pawelec. Czy gdyby te dwa zdarzenia odwrócić o 180 stopni, to wtedy Urban byłby dobrym trenerem i pozostałby na stanowisku?… Podobnie w przypadku Termaliki i trenera Bartoszka. Porażka w Zabrzu zapewne była wkalkulowana w rachunki, wszak dużo lepsze ekipy przegrywały z Górnikiem w tym sezonie. Weźmy jednak pod uwagę początek meczu Termalica-Korona. Czy gdyby Dariusza Trela nie nabił Kaczarawy, to faktycznie skończyłoby się tym 3:0 dla Korony? Trudno przewidzieć, ale powyższe przykłady dobitnie pokazują, że wyrzucanie trenerów na podstawie pojedynczych meczów, to tak naprawdę decyzje na podstawie przypadkowych i pojedynczych sytuacji.

Jan Urban trzeba przyznać, że pracował dość długo, jak na polskie warunki. Zatrudniony na początku stycznia 2017, przetrwał ponad rok, a to oznacza, że w momencie zwolnienia był drugim, po Nenadzie Bjelicy, najdłużej pracującym trenerem na poziomie Ekstraklasy. Tyle że trudno powiedzieć, że Śląsk Wrocław zrobił postęp w tym czasie. Spójrzmy w tabelę za okres pracy Jana Urbana.

Tabela kadencji Jana Urbana w Śląsku Wrocław (źródło: 90minut.pl)

Punktowo cudów nie było – 1,275 pkt/mecz – ale też powiedzmy sobie szczerze, że nie licząc Legii, Lecha i Jagiellonii, do klubów z kolejnych miejsc wcale wiele nie zabrakło. Na pewno plus można postawić przy meczach we Wrocławiu, bo 39 „oczek” dałoby w tabeli domowej czwarte miejsce! Ale analogicznie dużym kłopotem były spotkania wyjazdowe. Spośród czternastu, które zagrały 40 meczów, tylko Korona osiągnęła równie słaby wynik. Lepszy był Górnik Zabrze, a niewiele brakowało Sandecji, Górnikowi Łęczna czy Ruchowi Chorzów, a to cztery kluby, które miały o wiele mniej okazji na punkty.

Miejsce Urbana zajął Tadeusz Pawłowski, który po raz kolejny wskakuje w buty trenera pierwszej drużyny. Plusem dla Pawłowskiego jest fakt, że wśród kibiców cieszy się dużą popularnością, a to oznacza większy kredyt zaufania od kibiców. Nowym dyrektorem sportowym został Dariusz Sztylka zastępując Adama Matyska. Co ciekawe awanse Pawłowskiego i Sztylki mogą być kłopotem dla niższych kategorii, wszak Pawłowski do niedawna był dyrektorem Akademii Śląska, a Sztylka prowadził zespół juniorów starszych w CLJ. I trzeba powiedzieć, że osiągnął kapitalne wyniki, bo po rundzie jesiennej Śląsk przewodzi grupie zachodniej, a za plecami wrocławian są m.in. Pogoń, Lech czy Zagłębie Lubin, a więc akademie stawiane dużo wyżej w hierarchii szkolenia.

Maciej Bartoszek po kapitalnej pracy w Chojnicach oraz Kielcach wszedł na karuzelę trenerską bez pardonu i… niestety podjął się pracy w Niecieczy. Dlaczego niestety? Jeśli śledzicie ostatnie doniesienia, to widzicie, że Bartoszek nie miał łatwiej pracy w Niecieczy. Dziennikarz Przeglądu Sportowego Michał Trela pisał o transferach, które były podejmowane na bazie irracjonalnych decyzji, a zarządzanie klubem jest dalekie od ideału.

Trudno uznać poniższe wyniki za nadzwyczajne, ale powiedzmy sobie szczerze, że są adekwatne do potencjału kadrowego i finansowego, a nawet można powiedzieć, że nieco nad wyraz, wszak podobnie osiągały Lechia czy Zagłębie, a więc ekipy mające na papierze dużo mocniejszych zawodników. Oczywiście średnia 1,14 pkt/mecz nie jest zachwycająca i pewnie nie zadowala samego zainteresowanego, ale wielkiej tragedii również nie było. Największy minus to zdecydowanie obrona, która była przedostatnia i tylko inny przedstawiciel okupujący stadion w gminie Żabno – Sandecja – miał gorszą w analizowanym okresie.

Tabela kadencji Macieja Bartoszka w Termalice (źródło: 90minut.pl)

Nieciecza stała się również narodowościowym tyglem i przykładem dla Zbigniewa Bońka, że limity graczy spoza Unii Europejskiej jest po prostu bezsensem, skoro w tym sezonie zagrało już szesnastu obcokrajowców w barwach Słoników!

Totolotek: Zarejestruj się i graj bez podatku! – KLIKNIJ W LINK I ODBIERZ BONUS!  

Komentarze

komentarzy