Każdy głupek strzela w słupek?

Dla jednych szczęście i niesamowity dar od Boga, dla innych pech i złość ze zmarnowanej szansy. A przecież to tylko kawałek aluminium, który wyznacza, w którym obszarze powinna znaleźć się piłka, żeby padł gol. My postanowiliśmy sprawdzić, komu sprzyja w tym sezonie szczęście, a kto jest prawdziwym pechowcem. Przed wami klasyfikacja słupków i poprzeczek w tym sezonie. 

Przede wszystkim trzeba powiedzieć, że tekst ten nie powstałby bez niezawodnego EkstraStats. Po wymienieniu uprzejmości przejdźmy do sedna.

Wszystkie strzały w słupki i w poprzeczki postanowiliśmy przeanalizować w kilku obszarach. Przede wszystkim wzięliśmy pod uwagę punkt widzenia strzelającego. Ileż razy sami przeklinaliśmy cały świat, gdy w ważnym meczu cudownie huknęliśmy z dystansu, ale futbolówka tylko odbiła się od spojenia? Teraz wyobraźmy sobie, że gramy w Ekstraklasie, czyli miejscu gdzie mamy jedynie dwie, trzy okazje żeby w ogóle oddać strzał, a nasza drużyna walczy o mistrzostwo lub broni się przed spadkiem. Presja jest olbrzymia!

Okazuje się, że takich pechowców jest w naszej lidze kilku: 
1. Łukasz Zwoliński (Pogoń Szczecin) 2 słupki + 1 poprzeczka = 3
2. Krzysztof Danielewicz (Śląsk Wrocław) 1 + 2 = 3
3. Jakub Świerczok (Górnik Łęczna) 2 + 1 = 3
4. Miroslav Covilo (Cracovia) 1 + 2 = 3

Ale teraz popatrzmy z drugiej strony. Przecież dla bramkarza taki strzał w aluminium to jak zbawienie. Często mówimy, że golkiperowi pomagają słupki i poprzeczki i coś w tym jest. Na pewno dla broniącego oznacza to duże szczęście, bo gdyby piłka leciała kilka centymetrów wyżej lub niżej, lub miała inną trajektorię prawdopodobnie oznaczałoby to tragedię dla całej drużyny. Nawet nie zdajemy sobie sprawy jak takie detale wpływają na całościowy obraz tabeli. Mówimy o taktyce, absencjach za kartki, a tu wiele zależy po prostu od zwykłego szczęścia…

Najwięksi farciarze (czyli któremu bramkarzowi skórę ratują te cienkie, białe rączki): 
1) Zbigniew Małkowski (Korona Kielce) 7 słupków + 3 poprzeczki = 10
2) Jasmin Burić (Lech Poznań) 1 + 8 = 9
3) Emilijus Zubas (Podbeskidzie Bielsko Biała) 2 + 6 = 8
3) Radosław Cierzniak (Wisła Kraków) 6 + 2 = 8

Małkowski ma chyba jakiś system, który wszystkie strzały kieruje na słupki i poprzeczki. Zresztą jego konkurent z drużyny, Dariusz Trela też ma 2 punkty w tej klasyfikacji. Najgorzej z bramkarzy, którzy regularnie bronią, wypada Arkadiusz Malarz z Legii Warszawa. Niektórzy mówią, że wszystkie ściany pomagają Legii, a tu proszę…

Wspomnieliśmy o detalach, które rzutują na całą tabelę. Otóż bardzo ciekawe dane otrzymujemy, gdy dodamy lub odejmiemy drużynom punkty za „pechowe” strzały i „szczęśliwe” parady. Okazuje się, że fortuna sprzyja przede wszystkim Koronie Kielce. Zaraz za nią jest Wisła Kraków, a na trzecim miejscu Górnik Łęczna. Proszę sobie wyobrazić co by było gdyby wszystkie te strzały jednak znalazły drogę do bramki – ile punktów mniej miałyby wspomniane zespoły. Tyle tylko, że ważna jest też druga strona medalu – czyli ile oczek więcej mogłyby uzbierać kluby, gdyby miały lepiej nastawiony celownik. Dopiero porównanie obu statystyk i przeanalizowanie konkretnych spotkań Ekstraklasy daje nam obraz tego czy ktoś ma za co iść na kolanach do Częstochowy.

13081611_1071037699622256_1389953808_n

Tu największym pechowcem jest Śląsk Wrocław, który aż 15-krotnie obijał słupki i poprzeczki. Kto wie, może gdyby nie to w klubie nadal pracowałby Tadeusz Pawłowski, a Śląsk byłby w grupie mistrzowskiej? Na drugim miejscu Jagiellonia, a na trzecim Lechia, która, jak obliczyli eksperci z EkstraStats, miałaby na koncie aż 9 punktów więcej i można śmiało przypuścić, że biłaby się o mistrzostwo.

13052464_1071037706288922_1398820940_o

Źródło: EkstraStats

Ważny jest jednak właśnie ostateczny bilans, bo w wielu przypadkach któraś drużyna często obijała słupki, ale też często kawałek metalu bronił ją przed porażką. To z kolei w konkretnych meczach mogłoby się przełożyć na lepszą lub gorszą zdobycz punktową. Uwzględniając słupki i poprzeczki najwięcej oczek zyskałaby właśnie Lechia, ale sporo też Śląsk (7 pkt.) i Legia Warszawa (6 pkt.). Na drugim biegunie są drużyny, którym po zamienieniu poprzeczek i słupków na bramki trzeba byłoby odjąć sporo punktów. Piast Gliwice na pewno nie byłby wiceliderem (-6pkt.), a Wisła Kraków straciłaby aż 5 punktów. Co ciekawe, jest jeden zespół, który wyszedłby na zero – to Ruch Chorzów.

Komentarze

komentarzy