Świat się kończy, zasad nie ma… czyli kibole pobili piłkarzy Ruchu Radzionków

Temat kibicowskich sympatii i antypatii jest wszystkim znany od wieków. Jedni się lubią, inni nienawidzą, a jeszcze inni nie mogą przeżyć, jeśli nie wezmą udziału w kolejnej ustawce. Tak już ta grupa funkcjonuje i większość z nas zdążyła się do tego przyzwyczaić, ale zawsze wszystkie porachunki rozliczano między kibicami (a może kibolami?). Od wczoraj to jednak nieaktualne, bo ci z Bytomia postanowili wyżyć się na piłkarzach…

Niedziela, godziny wieczorne, Bytom. Zawodnicy Ruchu Radzionków wracają z turnieju halowego, a że większość z nich mieszka w Bytomiu właśnie, wracali po kilku w jednym aucie. Jedna z grup na rozkładzie miała adres na Stroszku, gdzie mieszka kapitan zespołu Marcin Trzcionka. Dojechali, a co się działo potem?

– Nasi piłkarze zostali napadnięci i pobici, w tym jeden mocno ucierpiał, to kapitan zespołu, Marcin Trzcionka. Został zaatakowany pod swoim blokiem, na Stroszku w Bytomiu, sto metrów od stadionu. Potem trafił do szpitala – mówi prezes Ruchu, Marcin Wąsiak.

Prezes nie ma też wątpliwości, kto stoi za organizacją tej niespodzianki i wskazuje na kiboli (a raczej zwyczajnych chuliganów) Polonii Bytom.

XXI wiek, a kilku gości uważających się za kibiców postanawia sprezentować lanie piłkarzom odwiecznych rywali? Jeśli grupy kibicowskie obu drużyn za sobą nie przepadają, a ich mecze uznawane są za derby – ok, ale relacje międzykibicowskie nie mogą przechodzić na piłkarzy. Są jakieś granice!

Jak nazwać takie zachowania? Brakuje słów, ale trzeba wyciągnąć jakieś konsekwencje. O to jednak może być niezwykle trudno, bo nie wiadomo, kto dokładnie stoi za pobiciem, a i najbardziej poszkodowany piłkarz nie wniósł zawiadomienia na policję. Jemu się nie dziwimy, bo jak tu się nie bać o zdrowie swoje i rodziny? Jak wyjść na zakupy, na spacer, kiedy kilku bandytów z urojeniami chce dokonać ataku na twoje zdrowie, a może nawet życie… Wyobrażacie sobie że Cristiano Ronaldo zostaje pobity przez fanatyków Atletico? Zbyt odrealnione? To może coś bardziej przyziemnego i piłkarz Legii pobity przez chuligana zasiadającego na stadionie przy Konwiktorskiej? Nieważna jest skala, problem jest poważny i trzeba go zwalczyć w zarodku. Panujące w świecie piłki reguły to raz, ale tu przede wszystkim chodzi o ludzkie zdrowie, a jak jeszcze kibic (tzn. bandyta) postanawia się wyżyć na piłkarzu, to nie zwiastuje niczego dobrego na przyszłość.

Komentarze

komentarzy