Kibole próbowali zaatakować polskiego właściciela Nantes

waldek

W sobotni wieczór Nantes zremisowało z Toulousą po dramatyczniej końcówce, której bohaterem okazał się Mariusz Stępiński. Reprezentant polski strzelił wyrównującego gola w doliczonym czasie gry. Jednak nie to odbiło się największym echem. W trakcie meczu grupa pseudokibiców próbowała zaatakować polskiego właściciela klubu, Waldemara Kitę. 

Waldemar Kita to polski biznesmen, który dorobił się swojego majątku, działając w branży optycznej. Polak działał na rynku europejskim, ale głównie na francuskim. Jak sam wielokrotnie powtarzał, jest związany z tym krajem, dlatego postanowił kupić tam klub piłkarski. W 2007 roku spełnił swoje marzenie i za 10 mln euro kupił Nantes.

Od czasu przejęcia władzy w klubie działo się różnie, ale trzeba powiedzieć, że wyniki nigdy nie były spektakularne. Początkowo drużyna krążyła pomiędzy pierwszą a drugą klasą rozgrywką. W 2013 ponownie awansowała do Ligue 1 i jest tam aż do dzisiaj. Ale przez te trzy lata nigdy nie potrafiła skończyć rozgrywek w pierwszej dziesiątce.

Kibice Nantes od lat chcą dymisji właściciela klubu. Sytuacji nie pomaga również fakt, że Kita jest zadłużony u wielu pracowników i zawodników klubu, ponieważ nie zawsze wypłaca im pieniądze na czas. Kibole Nantes od lat obrażają polskiego właściciela. Do tej pory były to jednak tylko wyzwiska i szkalujące piosenki intonowane podczas meczów.

Wczoraj sytuacja nabrała zupełnie inny wymiar gatunkowy, ponieważ grupa zamaskowany fanów próbowała wtargnąć na loże VIP i siłą przemówić do Kity. Na szczęście napastników powstrzymała ochrona i nikomu nic się nie stało.

Po spotkaniu na antenie  beIN SPORTS o zaistniałej sytuacji wypowiedział się polski biznesmen.

Próbują mi zaimponować. Obrażali mnie przez pełne 90 minut, ale to trwa już od 10 lat. Nikt nie reaguje – ani policja, ani prefektura. Protestują, bo nie gramy dobrze, ale to przecież nie ja gram w piłkę. Nie jestem też trenerem. Od zawsze staram się zarządzać klubem jak najlepiej. Nie boję się ich, co mogą mi zrobić? Zabiją mnie? A potem policja i prefektura będą miały czyjąś śmierć na sumieniu. Nie mogę tak po prostu rzucić tego wszystkiego i zostawić wielu osób zaangażowanych w pracę na rzecz klubu – mówił po meczu dla stacji beIN SPORTS właściciel FC Nantes.

Trzeba przyznać, że sytuacja nie jest już bezpieczna, bo jeśli kibole atakują na stadionie, to do czego są zdolni poza jego terenem? Waldemar Kita nie zamierza jednak dać się zastraszyć i chce walczyć o swój klub. Oby gra była warta świeczki, bo, jak widać, to już nie są przelewki.

Komentarze

komentarzy