Kilka luźnych przemyśleń po meczu Wisła – Legia

Klasyk polskiej ligi wreszcie odzyskał swój dawny blask. Zawsze bowiem wzbudzał emocje i było to prawdziwe święto dla kibiców, ale ostatnio nie był na tyle istotny jeśli chodzi o poszczególne pozycje w tabeli, a Wisła otwarcie zapowiadała, że nie bije się o koronę. Teraz wreszcie nadszedł czas weryfikacji – czy Legia jest już poza zasięgiem wszystkich w Polsce, czy Wisła może jej zagrozić, czy przygoda warszawian w Lidze Europy okaże się dla nich zgubna? Te wszystkie pytania znalazły wczoraj odpowiedź na boisku.

Stadion
A gdy jesteśmy już przy temacie stadionu to warto wspomnieć o frekwencji na trybunach. Już w ciągu trzech dni po wypuszczeniu biletów do sprzedaży kupiono 16 tysięcy wejściówek, a kasy były oblegane praktycznie od rana do wieczora. Łatwo więc domyślić się, że na meczu z Legią zasiadło ponad 30 tysięcy kibiców, a więc komplet widzów. A trzeba jeszcze przypomnieć, że fani „Białej gwiazdy” sami poprosili o podwyższenie cen, na co zarząd, który widocznie nie ma żadnego pomysłu i faktycznej władzy, przystał na taką propozycję bardzo ochoczo. Droższe wejściówki wcale więc nie musiały się sprzedawać jak ciepłe bułeczki. Oprócz mnóstwa ludzi w czerwono-białych strojach trzeba jeszcze doliczyć kibiców gości, którzy zapełnili cały sektor dla przyjezdnych i w trakcie meczu bardzo głośno wspierali swoich pupili. Nie ma się co oszukiwać – z taką oprawą, z tyloma osobami, które zdzierają gardło, nawet spotkanie na orliku byłoby niezwykle ciekawe i nabrałoby magii, a przecież tu mieliśmy prawdziwy szlagier. Taki potencjał ludzki cieszy chyba każdego, kto choć trochę wierzy w Ekstraklasę i kibicuje naszym klubom, a najbardziej zadowala chyba księgowego Wisły, bo może po tym meczu zrobić kilka ważnych przelewów.

Początek Wisły
Wisła zdecydowanie przeważała na początku spotkania i powinna zdobyć co najmniej jedną bramkę. Krakowianie grali tak jak w poprzednich spotkaniach i choć ich akcje wzbudzały podziw to wykończenie wołało o pomstę do nieba. Był to ten sam obraz, który można było zaobserwować w starciu z Ruchem Chorzów, Piastem Gliwice, czy ostatnio z Zawiszą. Czasami obrona Legii sama wręcz rozstępowała się przed kimś z Wisły, a Jankowski/Boguski/Burliga i tak decydowali, że jeszcze podadzą na skrzydło, albo sami dośrodkują. Pierwsze 25 minut okazało się więc w ostatecznym rozrachunku najbardziej przeklęte dla gospodarzy. Potem nie udało im się stworzyć już choćby jednej tak dobrej sytuacji jak te z początku.

Przebudzony Sa i Pinto
O ile Orlando Sa w tym sezonie strzelił już kilka bramek i wykazuje symptomy poprawy, to Helio Pinto zupełnie gdzieś zaginął na ławce rezerwowych. Jest to tym bardziej dziwne, że nie był on byle leszczem ściągniętym na podstawie filmiku z Youtube’a, a ważnym zawodnikiem APOELu Nikozja, który zrobił furorę w Lidze Mistrzów kilka lat temu. W tym meczu owa dwójka zaprezentowała się jednak nadspodziewanie dobrze. Sa zdobył ważnego gola, a Pinto wykonał kawał dobrej roboty w środku pola.

Sędzia Marciniak
Nasz produkt eksportowy po dobrym meczu w Lidze Mistrzów (Juventus – Malmoe), tym razem zawiódł. Przede wszystkim dał ciała jego asystent przy pierwszym golu, bo Sa był na ewidentnym spalonym. Niech nikt nie mówi, że potem Wisła miała dużo czasu, żeby wyrównać, że to nie ustawiło meczu, itd. Jeżeli traci się bramkę przeciwko takiemu zespołowi jak Legia to trudno odrobić straty nawet na własnym terenie. Podopieczni Berga zaczęli zresztą grać nieco inaczej, przez co Wisła musiała się odsłonić i wyjść jeszcze wyżej. Potem taka taktyka zakończyła się dla niej fatalnie.

Ogólnie Marciniak miał duży problem z nadaniem sobie jakiegoś pułapu jeśli chodzi o kartki – raz dawał, raz nie. Burliga powinien raczej wylecieć z boiska, być może w podobnej sytuacji był też Broź, a potem żółty kartonik otrzymał za niezbyt groźny faul Łukasz Garguła. Dawno już kibice nie widzieli takiej niekonsekwencji u tego arbitra, a przecież jest to chyba w tej chwili nasz najlepszy pan z gwizdkiem.

Beznadziejni
Trzeba poznęcać się także nad kilkoma osobami, które ewidentnie nie miały swojego dnia, albo nie nadają się do meczów o taką stawkę. W Wiśle „zwyciężyli” w tej kategorii: Burliga, Dudka, Boguski, Garguła, dla niektórych Brożek, ale zupełnie niesłusznie. Dlaczego oni? Aby odpowiedzieć na to pytanie, casus każdego zawodnika trzeba rozpatrywać osobno. Łukasz Burliga zasłużył na to wyróżnienie za fatalne krycie na radar, a być może przede wszystkim za wieczne spóźnienie względem napastnika przez co musiał ratować się wślizgami. Kilka z nich mogło być fatalnych w skutkach: dla niego, bo mógł dostać czerwoną kartkę, dla kogoś z Legii, bo kości nie są przecież z metalu i dla Wisły, bo rzuty wolne w Legii ma kto wykonywać. Z przodu pokazał natomiast kilka dobrych akcji, ale tylko na samiutkim początku, a potem był już tak nieporadny, że aż szkoda było na niego patrzeć.

Dariusz Dudka znalazł się w tym rankingu, dlatego że od gościa, których grał na zachodzie, był reprezentantem Polski, trzeba wymagać więcej. Dudka popełnił w obronie kilka koszmarnych akcji i gdyby nie Głowacki, który rozegrał kapitalny mecz, to Dudka zostałby „zjedzony” przez media. Pierwsza bramka, choć ze spalonego, to jednak obciąża poniekąd konto tego piłkarza, bo jak słusznie zauważono w Lidze+ Extra obrońca zawahał się przy wyjściu do Sa i ewidentnie zignorował pozornie niegroźną piłkę. Co ciekawe, defensor mógł jeszcze odkupić swoje winy pod koniec meczu strzelając zza pola karnego, ale i tu w ogóle nie trafił w bramkę.

Boguski to piłkarz o którym można napisać chyba całą książkę. Trudno jednak w ogóle wskazać pozycję na której gra popularny „Boguś”, ale jeżeli jest to pozycja skrzydłowego to za wczorajszy mecz należy mu się jak najniższa nota. Totalnie bezproduktywny w ataku, a do tego często grający bezmyślnie. Trudno powiedzieć co widzi w nim takiego Smuda, że decyduje się wystawiać go co mecz od pierwszej minuty. Jedyne spotkanie, które naprawdę wyszło Boguskiemu to mecz z Lechem Poznań, a potem to już radosny kabaret. Całe szczęście, że przynajmniej ciężko pracuje w defensywie…

Garguła znalazł się tu z bólem serca, ale dlatego, że był kompletnie niewidoczny. Zresztą dzieje się tak ostatnio dość często i trzeba otwarcie powiedzieć, że „Guła” zaginął trochę w tym nowym systemie z Semirem Stiliciem. Często dubluje się z Bośniakiem, szuka miejsca na boisku, ale niewiele z tego wynika.

Natomiast w Legii nie popisali się: Brzyski i Kosecki, a także wszyscy strzelcy bramek. Brzyski był aktywny pod polem karnym przeciwnika, często brał na siebie ciężar gry, ale tyle kiksów nie przystoi piłkarzowi Legii. W ogóle często w ataku popełniał też złe wybory przez co był mocno podirytowany. W defensywie też kilka razy mógł zachować się lepiej… Kosecki był chyba najbardziej irytującym zawodnikiem. Wystarczy lekkie dotknięcie, a „Kosa” pada jakby poraził go piorun i jeszcze domaga się kartki dla przeciwnika. Ciągłe kłótnie z sędziami to już zresztą norma, a przecież jeszcze niedawno pomocnik zapowiadał, że zmieni swoją postawę na murawie. Jeśli weźmiemy pod lupę sama grę to też Kosecki nie wyróżnił się niczym ciekawym.

Pewnie wielu z Was zdziwi, że zostali tu umieszczeni strzelcy bramek, ale tak po prostu należało zrobić. Chodzi o ich cieszynki, które niezbyt podobały się kibicom Wisły. Prowokowanie „młyna” wysyłając mu uśmieszki, całuski, salutując jest po prostu niedojrzałe, ale każdemu zostawiam to do własne oceny, wszakże wiadomo, że dzieje się tak na całym świecie.

Berg vs. Smuda
W starciu norwesko-polskim lepiej wypadł szkoleniowiec Legii. Głównie za sprawą zestawienia składu i zmian, które potem przeprowadził. Właściwie każdy rezerwowy dał powiew świeżości i pokazał coś „ekstra”. Trzymanie na ławce Radovicia też okazało się strzałem w dziesiątkę.

Oczywiście Smuda nie miał takiego pola manewru, ale popełnił w mojej ocenie kilka błędów. Największy to chyba zmienienie dwóch środkowych pomocników – Jankowskiego i Garguły, a wprowadzenie skrzydłowych. Oczywiście wiadomo, że były selekcjoner chciał wtedy rozszerzyć grę i rozruszać skrzydła, ale centralny obszar boiska został właściwie pusty. Alan Uryga dwoił się i troił, ale brakowało tego drugiego, bo Stilić w odbiorze piłki nie jest mistrzem, a reszta zawodników jakoś tak rzadko pomagała swojemu młodszemu koledze. No i kolejny kamyczek do ogródka „Franza” to oczywiście zbyt późne zmienienie Boguskiego…

The Trench Coat and The Tuxedo
youjizz Rather than wearing shoes or boots with new man made materials

How to create cleavage with this dress
free gay porn then cop a pair for around

4 New Designer Sunglasses To Beat The Heat This Season
hd porn as you’re include four most valuable clothing fashion weeks

136 on Amazon with WORKBOOT promo code
black porn Looks like office casual but wears like work clothes

Manufacturing Designer Jewellery Collections Explained
gay porn How To Teach Filthy Rich Girls

How to Build Muscle Mass at Over 30 Years Old
snooki weight loss Dancing with the Stars 2012 Week 8 Spoilers and Predictions

Style Take On A More Modern Flair
miranda lambert weight loss Even if you don like the tailored Italian cut

This Specialty Apparel Retailer A Solid Investment Option
weight loss tips leslie nielsen’s 5 major appearances

Komentarze

komentarzy