Kolejny cyrk w Valencii. Tam nigdy nie będzie normalnie…

 

cesare-prandelli

W każdym kraju znajduje się przynajmniej jeden zasłużony klub, w którym wszystko jest na opak. Nie inaczej jest w Hiszpanii, gdzie od kilku, kilkunastu miesięcy przoduje w tym Valencia. Wszystko miał uporządkować Cesare Prandelli, ale tuż przed drugą częścią sezonu Włoch podał się do dymisji.

Dokładnie 91 dni temu na Estadio Mestalla przybył Cesare Prandelli. Wydawało się, że doświadczony włoski szkoleniowiec poskłada do kupy największą stajnię Augiasza w 2016 roku. Nie dotrwał nawet do sylwestra…

Ogłoszona dzisiaj dymisja zadziwiła wielu. Klub poinformował, że jednym z powodów były nieporozumienia z władzami klubu, a to wszystko w przededniu okienka transferowego, które miało być lekarstwem na fatalną dyspozycję Valencii.

Prandellemu w ostatnich dniach, tygodniach, nie było po drodze z wieloma piłkarzami. Głośnym echem odbiła się konferencja prasowa przed meczem z Realem Sociedad, gdy publicznie zarzucił piłkarzom niesportowy tryb życia oraz brak zaangażowania w treningach. Cóż, mocne słowa, ale patrząc na dotychczasową formę piłkarzy i wyniki Valencii, nie trudno odnieść wrażenie, że włoski szkoleniowiec miał wiele racji… Dodatkowo Dani Parejo dolał oliwy do ognia, pokazując się w mediach społecznościowych w stanie dość mocnego upojenia, a na filmiku niezbyt pochlebnie, delikatnie mówiąc, wypowiada się na temat swojego trenera.

Jutro odbędzie się konferencja prasowa, na której Anila Murthy oraz Suso Pitarch wyjaśnią całą sytuację. Z komunikatu klubu wynika, że zastępcą ma być Voro, czyli walencki „strażak”, który w ostatnich latach już kilkukrotnie prowadził „Nietoperzy” w pojedynczych spotkaniach, właśnie w okresach między kadencjami szkoleniowców. Tym razem mówi się, że Voro może zostać do końca sezonu. Wiele osób byłoby zadowolonych, wszak jest to jeden z ulubieńców na Mestalla.

Komentarze

komentarzy