Kolumbia traci legendy

Franco Armani – legenda Atletico Nacional Medellin

W ostatnich dniach słowa Kolumbia oraz piłka nożna musiały się równać Yerry Mina. My jednak postanowiliśmy zajrzeć do ligi, gdzie trwa przerwa w rozgrywkach, co nie oznacza, że jest nudno. Wręcz przeciwnie, bo rynek transferowy trwa w najlepsze, a na nim dzieje się wiele. Kilku ciekawych zawodników przyszło, ale odchodzą dwie legendy. Legendy, które na stałe wpisały się w krajobraz ligi oraz „swoich” miast – Medellin i Bogoty. Odchodzą Argentyńczycy, za którym Atletico Nacional i Independiente Santa Fe będą tęsknić. 

Nie, nie będzie kolejnej historyjki o pewnym serialu, który jest świetnie zrobiony, ale który też stał się stałym odnośnikiem przy okazji rozmów o Kolumbii, zwłaszcza w kontekście Medellin. Miasto w Antioquii dla kibica będzie zawsze kojarzyło się z Atletico Nacional, które w rewelacyjny sposób pożegnało Franco Armaniego. Nie mogliście go oglądać w reprezentacji Argentyny, nie mogliście go oglądać w reprezentacji Kolumbii, a mimo tego był bohaterem długiej sagi transferowej na linii Atletico Nacional-Rover Plate.

Franco Armani odszedł do River Plate za 4 miliony dolarów. I dużo, i mało. Dużo, bo mowa o Ameryce Południowej, gdzie nie płaci się wielkich sum zwłaszcza, jeśli mowa o 32-letnim zawodniku. W jego przypadku nie płaci się za umiejętności i potencjał, a ten jest dzisiaj więcej warty. River płaci za umiejętności oraz za „tu i teraz”. Mało, bo kupuje kapitalnego bramkarza, bo kupuje najbardziej utytułowanego piłkarza największego kolumbijskiego klubu! Trzynaście trofeów przez siedem lat, a do tego liczby, które robią ogromne wrażenie – 0,83 traconego gola na mecz, 108 czystych kont w 249 meczach, czyli 43% spotkań kończył na zero z tyłu.

Zwieńczeniem było rzecz jasna zdobycie Copa Libertadores 2016, w którym Armani zachował czyste konto w 9 z 14 meczów. Inne osiągnięcia? Przez siedem lat w Medellin nie przegrał domowych meczów z: lokalnym rywalem – Deportivo Independiente, Millionarios, Junior Barranquilla, Deportivo Cali, America de Cali, Deportes Tolima czy Once Caldas. Dla osób niezorientowanych, nie przegrał domowego meczu ze wszystkimi liczącymi się drużynami w Kolumbii.

Był piątek, godzina 16., a więc dopiero wszyscy mieli ruszać do domów na weekend. A tu na stadionie Atanasio Girardot trybuny wypełniają się kilkudziesięcioma tysiącami kibiców, po to by wszyscy mogli przez kilkadziesiąt minut oklaskiwać Franco Armaniego swojego idola. Oklaskują, bo wiedzą, że tracą kogoś bardzo cennego. Jednego z najlepszych zawodników, jednego z liderów, a nawet ikonę. Warto zwrócić uwagę na pożegnalną scenerię – wszystkie trofea zdobyte z Armanim w bramce, a na samym środku koszulka oprawiona, niczym relikwia. Przemówienie zaczyna obecny trener bramkarzy klubu i legenda kolumbijskiej piłki – Rene Higuita.

Przykład drugi. Z Medellin przenosimy się do Bogoty. W stolicy królują dwa kluby – Millionarios i Independiente Santa Fe. Ten drugi klub w ostatnich dniach miał chwilę swojej dumy i sławy, bo z niego na szersze wody wypłynął Yerry Mina, a dzisiaj również ma swojego reprezentanta pośród Cafeteros – William Tesillo. Właśnie w czerwono-białych barwach Independiente Santa Fe przez ostatnich osiem lat grał Omar Perez. Również Argentyńczyk i również legenda. Rozegrał kilkaset spotkań, wygrał kilka tytułów, ma kolumbijski paszport – podobnie do Armaniego – i był, a raczej cały czas będzie ulubieńcem trybun, mimo że właśnie zakończył swoją przygodę na stadionie El Campin.

Tak wygląda lista trofeów, które zgarnął Omar Perez dla Cardenales, bo taki przydomek ma stołeczna drużyna. Co ciekawe Independiente Santa Fe istnieje od 1941 roku, a do 2008 roku włącznie zdobyło sześć tytułów mistrzowskich, dwa wicemistrzostwa i raz wygrało puchar kraju w czasie dwóch swoich wizyt w finale. Era Omara Pereza to z kolei osiem lat, w których wygrali dziewięć tytułów, a dodatkowo dorzucili dwa wicemistrzostwa kraju, dwukrotnie przegrali w finale krajowego pucharu. Chyba nie trzeba dokładnych wyliczeń, żeby zobaczyć, że transfer z Deportivo Independiente Medellin był przełomowym i epokowym wydarzeniem dla historii klubu. Krótko mówiąc powinni wszystko podzielić na nową i starą erę, a raczej erę przed transferem Argentyńczyka i po jego przyjściu. Według tej nomenklatury rok 2018 uznajemy za dziewiąty w nowożytnych dziejach Cardenales.

Przeglądając Twittera, nawet kibice lokalnego rywala – Millionarios – mówią, że mimo całej niechęci do drużyny rywala, Omar Perez był tym, któremu należał się, należy i będzie się należał szacunek. Za swoje dokonania, za umiejętności i postawę. To chyba najlepiej obrazuje, kim był/jest Omar Perez dla kolumbijskiej piłki. W internecie pojawiło się mnóstwo peanów na jego temat, media kolumbijskie podsumowują okres spędzony w Independiente, wypisują najważniejsze momenty w karierze Pereza i klubu. Według El Tiempo jednym z nich był mecz z 10 listopada 2011, gdy strzelił gola przeciwko Velezowi Sarsfield w rewanżowym meczu 1/4 finału Copa Sudamericana. Zrobił to na własnej, argentyńskiej ziemi, i zrobił to kilka godzin po tym, gdy dowiedział się o śmierci swojego dziadka.

Fortuna: Odbierz 100 zł na zakład bez ryzyka lub 20 zł ZA DARMO + bonus od depozytu do kwoty 400

Komentarze

komentarzy