Zwykła celebracja czy brak szacunku? Kontrowersje wokół Sakho

Sakho celebrując bramkę Benteke rozwścieczył kibiców Liverpoolu (Zdjęcie: Espnfc.com via Robert Sutherland)
Sakho, celebrując bramkę Benteke, rozwścieczył kibiców Liverpoolu (Zdjęcie: Espnfc.com via Robert Sutherland)

Nie po raz pierwszy w ostatnim czasie w mediach brytyjskich nazwisko Sakho pojawia się niezwykle często. Powodem takiego stanu rzeczy nie jest dobra forma Francuza, lecz jego zachowanie podczas wyjazdowego spotkania Crystal Palace na Anfield. Wypożyczony z Liverpoolu Sakho pojawił się na murawie tylko po to, by celebrować gola wspólnie z Benteke.

Względy regulaminowe w Premier League są bezlitosne. Wypożyczony zawodnik nie może brać udziału w spotkaniu przeciwko swojemu macierzystemu klubowi. Wydawać się może, że dzięki takiej regule unikniemy niezręcznych sytuacji, kiedy to zawodnik czuje się niejako związany z dwoma zespołami. Nic bardziej mylnego. Sytuacja ze spotkania The Reds z Crystal Palace pokazała, że jeśli piłkarzowi zależy, to nawet będąc poza kadrą meczową swoim zachowaniem może wywołać spore kontrowersje.

Sakho, choć miał świadomość, że nie powącha murawy na Anfield, przyjechał wraz z drużyną Orłówdo Liverpoolu. Po golu wyrównującym Christiana Benteke Francuz wbiegł nieopodal ławki rezerwowych gospodarzy i wraz ze strzelcem bramki przez długi czas celebrował trafienie Belga. Co ciekawe, sam Benteke – jako były zawodnik The Reds” – po drugiej bramce potrafił zachować wstrzemięźliwość w swojej radości. Taką postawę docenili fani zgromadzeni na Anfield, którzy pożegnali Belga brawami.

Sytuacja z Sakho jest jednak całkowicie inna. Wszyscy doskonale pamiętają jego liczne wybryki (o których pisaliśmy kilka tygodni wcześniej) oraz negatywne relacje z Juergenem Kloppem. Przyszłość Francuza na Anfield ponoć już dawno została przekreślona, choć sam zawodnik wciąż upierał się, że to właśnie w Liverpoolu widzi swoją przyszłość. Jego zachowanie na Anfield wskazywało jednak na coś zgoła odmiennego.

Największe wsparcie Sakho otrzymywał zawsze od fanów. Dostał kredyt zaufania, którego do dzisiaj nie ma Dejan Lovren czy żaden inny defensor The Reds”. Francuski obrońca stał się pupilkiem kibiców, którzy z ogromnym żalem przyjęli decyzję Kloppa o odsunięciu go od składu. Mówiąc dobitniej – jeśli cokolwiek miało przemawiać za powrotem Francuza do Liverpoolu, byli to właśnie kibice. Po niedzielnych wybrykach nawet najwierniejsi sympatycy talentu Sakho czują wobec niego ogromny żal.

Intencją francuskiego obrońcy z pewnością nie było wywołanie kolejnego skandalu z jego udziałem w roli głównej. Być może zbyt żywiołowo zareagował na gola Benteke, bądź już przed meczem umówił się z Belgiem na taki właśnie sposób celebracji. Nie zmienia to jednak faktu, że Sakho ma wciąż ważny kontrakt z Liverpoolem, co powinno zobowiązać go do określonego zachowania. Nikt nie oczekiwał od Francuza smutku na twarzy po bramce dla Crystal Palace, lecz tego typu celebracja była najzwyczajniej w świecie okazaniem braku szacunku wobec obecnego pracodawcy.

Sakho nie wróci do Liverpoolu. W tym momencie już nikt nie przywita go z otwartymi ramionami. Kibice The Redsbyli tak sfrustrowani zachowaniem Francuza, że to właśnie na nim, zamiast na porażce swojego zespołu, skupili największą uwagę. Jeden moment nierozwagi i tak z trudem wypracowana sympatia zniknęła bezpowrotnie.

Zachowanie Sakho znów sprawia, że zamiast dyskutować o imponującej w ostatnich tygodniach formie Francuza, media skupią się kontrowersjach wobec jego osoby. Przy takiej postawie trudno oczekiwać, żeby kolejny topowy klub nabrał się na Sakho. Jeśli Francuz nie wydorośleje, to za niedługo będziemy wspominać go w jednej kolejności z Mario Balotellim.

Komentarze

komentarzy