Zdobywca Pucharu Polski będzie miał łatwiej w Lidze Europy. Zaczniemy eliminacje od III rundy

Liga-Europy-fot.-Forum.bukmacherskie.pl_
Zwycięzca Pucharu Polski będzie miał łatwiejszą drogę do Ligi Europy

Już tylko godziny dzielą nas od kolejnych rewanżów w ćwierćfinałach Ligi Mistrzów, a dzień od meczów Ligi Europy. Emocji na pewno nie zabraknie, ale te mogą być dodatkowo spotęgowane polskim wątkiem w całej mistrzowskiej rozgrywce. W skrócie – warto kibicować najlepszym, bo ich ostateczna wygrana zapewni zwycięzcy Pucharu Polski walkę w Lidze Europy dopiero od III rundy eliminacyjnej.

Finał Pucharu Polski od lat stanowi przepustkę do gry w europejskich pucharach. Wiązało się to z tułaczką po Europie już w sezonie wakacyjnym, bowiem taka drużyna rozpoczynała walkę już od II rundy eliminacji. Nie ukrywajmy, że zazwyczaj na kwalifikacjach się kończyło. W tym roku zwycięzca pojedynku na Stadionie Narodowym będzie miał odrobinę łatwiej i zmagania rozpocznie od kolejnej rundy. Nadal nie jest to przesądzone, ale prawdopodobieństwo jest spore. Żeby tak się stało, musi zostać spełniony jeden bardzo ważny warunek – triumfator Ligi Mistrzów lub Ligi Europy musi wywalczyć dodatkowo kwalifikację do tych rozgrywek na krajowym podwórku. Sprawdźmy, kto może mieć z tym największe problemy.

Najmniej ważny z naszego punktu widzenia był wczorajszy mecz Realu Madryt z Bayernem. Obie drużyny są liderami w swoich ligach i na pewno zagrają w kolejnej edycji Champions League. Bardziej istotne było spotkanie Atletico z Leicester. Cieszy awans Atletico, bo ewentualna wygrana „Lisów” mogła pokrzyżować nasze plany.

Dzisiejsze stracie walczącej o trzecie życie w tych rozgrywkach Barcelony z Juventusem to historia identyczna jak pojedynek Realu z Bayernem. Jeden i drugi zespół ma pewną sytuację w lidze. Podobnie będzie w drugim meczu tego wieczoru. Monaco do końca będzie walczyło o mistrzostwo z PSG i o europejski byt nie musi się martwić. Podopieczni Thomasa Tuchela nadal są na czwartym miejscu w Bundeslidze i to oznacza konieczność gry w ostatniej rundzie kwalifikacji do Ligi Mistrzów. Inna sprawa, że BVB staje przed trudnym zadaniem i by awansować musiałaby rozegrać kapitalny mecz w Księstwie.

O ile sytuacja w Champions League jest oczywista i jedynym zespołem, który może spłatać figla polskim ekipom jest Leicester, o tyle sprawa w Lidze Europy jest dużo bardziej skomplikowana. Właściwie wszystkim drużynom maksymalnie zależy na ostatecznym triumfie, bo jest to o wiele łatwiejsza droga do awansu niż przez ligowe podwórko. Jose Mourinho już kilka dni temu określił te rozgrywki jako priorytetowe, bo dobrze zdaje sobie sprawę, że wywalczyć kwalifikację przez Premier League będzie bardzo trudno. Skoro jesteśmy przy Manchesterze United, to powiedzmy od razu o jego rywalu. Anderlecht jest pierwszy w grupie mistrzowskiej z sześcioma punktami przewagi nad ligowym peletonem. Drugi z belgijskich zespołów pozostałych w pucharowej stawce – Genk walczy już tylko o awans do Ligi Europy. System w Belgii jest bardziej skomplikowany niż polski, więc bez wchodzenia w szczegóły powiedzmy, że ten zespół prawdopodobnie ten awans wywalczy. Celta, która pierwszy mecz wygrała na Balaidos 3:2, także nie jest naszym wymarzonym zwycięzcą Ligi Europy. W La Liga jest na odległym dziesiątym miejscu i walka o puchary stanowi już tylko fikcję. Nie mielibyśmy nic przeciwko, gdyby LE wygrał Ajax. Po pierwsze, jest wiceliderem w swojej lidze, a po drugie – oznaczałoby to, że Legia odpadła z najlepszym zespołem tych rozgrywek. Co innego jego bezpośredni rywal. Zespół Schalke ani przez sekundę nie przekroczył w tym sezonie ósmej pozycji w Bundeslidze. Wynik pierwszego meczu wskazuje jednak awans Holendrów, i bardzo dobrze. Ostatnie dwa zespoły w stawce raczej nie budzą większych emocji. Można przypuszczać, że Besiktas zagra w Lidze Mistrzów, a Lyon weźmie udział w kwalifikacjach do mniej prestiżowych rozgrywek.

Podsumowując – wszystko wskazuje na to, że w zwycięzca Pucharu Polski będzie miał w tym roku nieco dłuższe wakacje i do walki o podbicie Europy przystąpi dopiero na przełomie lipca i sierpnia. Jeżeli Lech wygra na Stadionie Narodowym, a dodatkowo zdobędzie tytuł mistrzowski, wówczas te przywileje przejmie druga drużyna w ekstraklasowej stawce.

Komentarze

komentarzy