Łukasz Burliga podwójnie ukarany. Jagiellonia znów daje lekcję reszcie ekstraklasy

Łukasz Burliga

Choć Jagiellonia nie należy do klubów szastających kasą na prawo i lewo. Choć nie można jej uznać za giganta polskiej piłki, a o najwyższe cele walczy na przemian z pełnieniem roli ligowego średniaka, to w jednym wyprzedza resztę ekstraklasy – nikt tak jak „Jaga” nie potrafi temperować piłkarzy i to z korzyścią dla wszystkich. Teraz przekonał się o tym Łukasz Burliga.

Kilka miesięcy temu pisaliśmy o oddelegowaniu kilku piłkarzy do roli asystentów trenerów grup młodzieżowych po tym, jak wyjątkowo zlekceważyli mecz rezerw, na który zostali powołani. Tamta kara była jednocześnie okazją dla adeptów futbolu, aby trenować pod okiem swoich idoli z pierwszej drużyny Jagiellonii. Odpracowujący winy zawodnicy mogli przy tym pobawić się w trenerów i, po prostu, zrobić coś pożytecznego. Dla jednych kara, dla innych nagroda. W innych zespołach piłkarze dostaliby kary finansowe – co dla kopaczy nie jest jakimś wielkim problemem – lub zostali odsunięci do rezerw na dłużej. Ale nie w „Jadze”, tam kara ma zostawić po sobie jakiś ślad. Porażkę w Białymstoku zamieniają w sukces.

Ostatni mecz „Jagi” z Pogonią Szczecin należał do wyjątkowo nudnych. Po 90 minutach na tablicy wyników widniało 0:0, a samych okazji też było jak na lekarstwo. Jednym z bardziej pobudzających wydarzeń był faul Łukasz Burligi na Adamie Gyurcso, po którym gracz białostoczan ujrzał czerwoną kartkę.

Za tamto zagranie Burliga będzie pauzował przez dwa spotkania, taką decyzję w środę podjęła Komisja Ligi. W ważnym momencie sezonu, kiedy „Jaga” przewodzi stawce, w kadrze zabraknie zawodnika, na którego trener Probierz chętnie stawiał w tym sezonie. Klub nie mógł tak tego zostawić, bo piłkarz musi przecież wyciągnąć z zajścia jakieś wnioski.

Nie minęły 24 godziny od decyzji ligi o zawieszeniu obrońcy, a Jagiellonia ukarała go dodatkowo. Grzywna? Nie. Przesunięcie do rezerw? Nie! W Białymstoku nie bawią się w takie „kary”. Od wczoraj Łukasz Burliga pełni rolę asystenta trenera Wojciecha Kobieszki, który na co dzień szkoli juniorów młodszych z rocznika 2001 w AP Jagiellonia.

I takie załatwienie sprawy nam się podoba. Piłkarz zdąży zrozumieć, co zrobił nie tak, a w dodatku przekaże kilka cennych wskazówek chłopakom marzącym, aby za kilka lat znajdować się w takim miejscu, jak on sam. Burliga z pewnością zda sobie sprawę z błędu, bo przecież nie powie 16-latkom, że powinni grać tak, jak on w meczu z Pogonią, co osłabiło zespół w ważnym momencie sezonu.

Komentarze

komentarzy