Miedź może zagrać w ekstraklasie. Ale tylko z lepszą skutecznością…

Miedzi Legnica we wczorajszym meczu zabrakło głównie skuteczności (Zdjęcie: Przemysław Chlebicki)

Remis Chojniczanki mógł sprawić, że w sobotę liderem peletonu walczącego o awans do LOTTO Ekstraklasy mogła być Miedź Legnica. Podopieczni Dominika Nowaka nie byli jednak w stanie pokonać słabo spisującego się Górnika Łęczna.

W pierwszej połowie sobotniego meczu Nice I Ligi gospodarze byli stroną zdecydowanie dominującą. Swoje sytuacje już w pierwszych minutach meczu mieli Frank Adu Kwame, Wojciech Łobodziński oraz Jakub Vojtus. Jak się okazało, początkowy kwadrans spotkania był zwiastunem tego, co działo się później. Przez większą część spotkania najsilniejszą bronią Górnika Łęczna był bowiem… faul. Przekonali się o tym głównie Łobodziński, Garcia i Garguła. Każdy z nich był bliski kluczowego podania w okolice bramki Sergiusza Prusaka, jednak koniec końców żaden z nich nie wypracował bramkowej sytuacji.

Zawodnicy zaczęli więc próbować strzałów z dystansu. W 43. minucie bliski pokonania był Łukasz Garguła, jednak piłka wówczas trafiła w poprzeczkę. Znakomicie radził sobie z rywalami lewy obrońca, Frank Adu Kwame. Były piłkarz Podbeskidzia dwukrotnie w pierwszej połowie dał o sobie znać znakomitym dryblingiem. To jednak nie wystarczyło….

W drugiej połowie kilku podstawowych zawodników Miedzi zaczęło grać słabiej. Marcos Garcia, jeden z najlepszych zawodników pierwszej połowy, był absolutnie niewidoczny. Podobnie zresztą Jakub Vojtus oraz Łukasz Garguła. Cała trójka została zmieniona, jednak i to nie przyniosło pozytywnych efektów. Kwame i Łobodziński próbowali napędzać akcje gospodarzy, jednak nieskutecznie. Duet uzupełniał kilkakrotnie Przemysław Mystkowski. Zawodnik wypożyczony z Jagiellonii Białystok wyróżniał się w drugiej połowie. W 81. minucie oddał strzał głową, który jednak okazał się niecelny.

Niewykorzystane sytuacje się mszczą? W drugiej połowie dwukrotnie było blisko, a przekonalibyśmy się o tym na przykładzie Miedzi. W 67. minucie Patryk Szysz z łatwością ograł Jonathana de Amo, jednak sytuacja nie zakończyła się nawet strzałem. Blisko prowadzenia podopieczni Tomasza Kafarskiego byli również w doliczonym czasie meczu. Zawodnik Górnika znajdował się jednak wówczas na spalonym.

Tym samym Miedź Legnica zmarnowała szansę na fotel lidera już po tej kolejce. Czy zespół Dominika Nowaka jest w stanie walczyć o ekstraklasę? Argumentem są na pewno niektórzy zawodnicy. Doświadczenie kapitana „Miedzianki”, Wojciecha Łobodzińskiego, jest bardzo widoczne. Kapitan zespołu, który na doświadczenie międzynarodowe był najlepszym zawodnikiem we wczorajszym meczu. To głównie on strzelał i uczestniczył w akcjach pod bramką rywala. Miał swój udział niemal w każdej wczorajszej sytuacji. Wyróżnić należy również Franka Adu Kwame, który był ostoją lewej strony Miedzi nie tylko w obronie, ale również i w ofensywie. W pierwszej połowie pomagał mu Marcos Garcia, jednak w drugiej Hiszpan był kompletnie niewidoczny.

Najlepszym strzelcem zespołu w obecnym sezonie jest Słowak Jakub Vojtus. Ostatniego gola zdobył jednak już ponad dwa miesiące temu, 18 sierpnia przeciwko Zagłębiu Sosnowiec. Jego słabsza forma niestety odbiła się wczoraj na zespole. Miedź miała poważne problemy ze skutecznością i nie potrafiła znaleźć miejsca w siatce Sergiusza Prusaka, który wczoraj zanotował całkiem udane zawody. Brak goli ze strony klubu z Legnicy to jednak nie zasługa bramkarza rywali. Zabrakło skuteczności, a piłkarze kilkukrotnie ostrzeliwali słupki, poprzeczki oraz… kibiców.

W następnej kolejce Miedź Legnica zmierzy się na wyjeździe z ósmą obecnie Pogonią Siedlce. Jedenastka złożona głównie z obcokrajowców będzie oczywiście faworytem. Czy tym razem jednak konsekwentna gra w środku pola zaowocuje skutecznymi akcjami ofensywnymi? Miedź wciąż utrzymuje szanse na awans do elity, aczkolwiek Dominik Nowak ma jeszcze sporo do poprawienia w swoim zespole.

Fortuna: Odbierz 110 zł na zakład bez ryzyka
+ do 400 zł bonusu

Komentarze

komentarzy