Na zapleczu: Co wiemy po trzech kolejkach I Ligi?

Kilka tygodni temu wystartowały rozgrywki naszej rodzimej I Ligi. Ruszył tym samym wyścig o miejsce w Ekstraklasie, wyścig który zawsze rządzi się swoimi prawami, a ostatecznych rozstrzygnięć nie są w stanie przewidzieć nawet najstarsi górale. Czego dowiedzieliśmy się po trzech kolejkach?

Liga bez faworytów

Próbowałem wskazać kilku faworytów przed startem sezonu. Wyszło z tego tyle, że jedna z tych drużyn po trzech kolejkach wylądowała w strefie spadkowej, a druga zaledwie kilka pozycji wyżej. Jedynie faworyzowana przeze mnie Arka Gdynia, po trzech kolejkach znajduje się na przewidywanej pozycji. W poprzednich kilku sezonach mogliśmy w ciemno stawiać na spadkowiczów z Ekstraklasy, jednak biorąc pod uwagę niejasną sytuację organizacyjną w Bydgoszczy czy Bełchatowie, cztery punkty po dwóch kolejkach są i tak bardzo dobrym rezultatem.

Są niespodzianki

O ile mogliśmy się spodziewać dobrej gry Arki, która zgromadziła siedem punktów, a wywalczone w ostatniej minucie zwycięstwo w meczu z GKSem Katowice było całkowicie zasłużone, gdyż drużyna z Gdyni całkowicie zdominowała rywali, to taki sam dorobek punktowy Chrobrego Głogów może zaskakiwać. Nazwiska w składzie trenera Ireneusza Mamrota nie budzą może takiego wrażenia na papierze, ale okazują się bardzo skuteczne i oprócz remisu z Pogonią Siedlce, zdołali już odprawić z kwitkiem beniaminka z Kluczborka i doświadczony w pierwszoligowych bojach zespół z Legnicy. Pierwszą trójkę zamyka kolejna sensacja z Suwałk, która chociaż przegrała na inaugurację w Katowicach z GKSem, to w kolejnych dwóch meczach nie miałam już sobie równych! To oczywiście dopiero początek sezonu, ale start może zadowalać.

Rozczarowali

Skład jaki skompletowała Miedź Legnica przed sezonem mógł robić wielkie wrażenie, więc zaledwie dwa punkty zgromadzone w trzech pierwszych spotkaniach są dla lokalnych kibiców wielkim zawodem. Mając do dyspozycji piłkarzy z takim doświadczeniem, jak Łukasz Garguła, Bartosz Ślusarski czy chociażby Wojciech Łobodziński, wszyscy oczekiwali, że ten skład wygra ligę w cuglach, a rywale będą wyjeżdżać z bagażem kilku bramek… Wystarczy jednak rzucić okiem na historię innego z największych rozczarowań tego sezonu – GKSu Katowice, który w trakcie swojej bogatej przygody z I Ligą zebrał skład z krajowych gwiazd i zaoferował im wielkie pieniądze. Wyszło jak wyszło, w Katowicach dopiero w zeszłym roku pozbyto się „hamulcowych” z tamtego okresu, a Ekstraklasy jak nie było, tak nie ma. Wielkie nazwiska nie są więc receptą na sukces. Co do GieKSy, ten rok miał być inny. Solidnie przepracowany okres przygotowawczy i rozsądne transfery miały sprawić, że Katowiczanie włączą się do walki o awans. Zaczęło się bardzo dobrze, od dwóch kolejnych zwycięstw w Pucharze Polski z Rozwojem i na inaugurację ligi z Wigrami Suwałki, ale późniejsze porażki w beznadziejnym stylu z Zagłębiem Sosnowiec i Arką Gdynia nie mogą napawać optymizmem.

Beniaminkowie

W zeszłym sezonie wszyscy beniaminkowie zdołali sobie wywalczyć utrzymanie, a o dwóch z nich mogliście już przeczytać w części o największych zaskoczeniach na początku tej kampanii. Los nowych drużyn nie jest więc tak straszny, jednak tym razem trzem klubom, które wywalczyły sobie awans nie będzie z pewnością łatwo. Rozwój Katowice nie może liczyć na wsparcie finansowe, jak inny bardziej utytułowany klub z tego miasta, ale mimo to na starcie wyprzedza lokalnego rywala w tabeli. MKS Kluczbork i Zagłębie Sosnowiec znaleźli się z kolei na granicy strefy spadkowej, mimo tego że Sosnowiczanie pokazali się z całkiem dobrej strony. Młody trener Artur Derbin zgromadził w kadrze dobrą mieszankę lokalnej młodzieży i prawdziwych ligowych wyjadaczy, takich jak Grzegorz Fonfara czy Krzysztof Markowski. Utrzymanie jest jak najbardziej w ich zasięgu.

Król powalczy o koronę?

Grzegorz Goncerz nie zdołał znaleźć sobie angażu w Ekstraklasie, mimo tego że podobno zainteresowane jego pozyskaniem były między innymi Pogoń Szczecin czy Jagiellonia Białystok. Piłkarz zdecydował się pozostać w Katowicach i po odejściu Przemysława Pitrego przejął opaskę kapitańską, ale pierwsze spotkania to nieudana próba odszukania formy sprzed roku. W meczu z Arką Gdynia co prawda próbował porwać zespół do walki i grą z pierwszej piłki kilkukrotnie stworzył okazję do strzelenia bramki, ale ostatecznie nic z tego nie wyszło. Król strzelców poprzedniego sezonu do siatki nie trafił jeszcze ani razu, a do obecnego lidera tej klasyfikacji – Janusza Surdykowskiego z Bytovii Bytów traci już trzy bramki.

Po pierwszych kilku kolejkach wciąż możemy jednak tylko i wyłącznie gdybać. Różnice w tabeli są minimalne i wzorem lat ubiegłych pozostaną takie pewnie aż do zimowej przerwy w rozgrywkach. Dopiero wtedy będziemy mogli oceniać i wyciągać konkretne wnioski, a tymczasem co tydzień będę starał się przybliżać wydarzenia na boiskach prawdziwej ligi dla koneserów.

Komentarze

komentarzy