Nieszczęsna Jokohama, czyli zaskakujące rozstrzygnięcia w finałach KMŚ

b

Już jutro o 11:30 czasu polskiego Real Madryt zmierzy się w finale KMŚ z Kashimą Antlers. Raczej nie będzie to spotkanie, o którym będą rozpisywały się wszystkie gazety na świecie, a faworyta już znamy. Hiszpanie powinni gładko ograć Japończyków, ale no właśnie – powinni. Jak pokazuje historia, nie zawsze reprezentant Europy sięgał po trofeum klubowych mistrzostw świata.

Odkąd turniej rozgrywany jest w takiej formie jak obecnie, mniejsze kluby trzykrotnie sprawiały Europejczykom psikusa. Mniejsze, biedniejsze, piłkarsko po prostu słabsze. Ponadto musiały w KMŚ rozegrać większą liczbę spotkań, gdyż zwycięzca UEFA Champions League zaczyna rywalizację dopiero od półfinału.

Ofiarą pierwszego takiego przypadku stał się Liverpool w 2005 roku. Stadion w Jokohamie, naprzeciw siebie stają triumfatorzy Ligi Mistrzów i Copa Libertadores. Mecz się jeszcze nie rozpoczął, a wszyscy już wiedzą, kto wygra. „Czym Sao Paulo może zaskoczyć Liverpool?” – myślała pewnie znaczna większość widzów. Rogerio Cenim! – tak brzmiała odpowiedź po 90 minutach. Brazylijski bramkarz słynący ze strzelania goli rozegrał jedno z najlepszych spotkań w życiu i nie dał się pokonać Gerrardowi i spółce. Jeśli myślicie, że Anglicy wyszli rezerwowym składem, to popatrzcie na to zestawienie:

nb

Oczywiste jest, że podopieczni Beniteza nie włożyli w ten mecz choćby połowy tego, co pół roku wcześniej w pamiętnym starciu z Milanem, ale nie ma się czemu dziwić, bo i ranga rozgrywek inna. Jedynego gola, w pierwszej połowie, strzelił Mineiro, a nagroda zawodnika meczu zasłużenie powędrowała do Ceniego. Prestiż turnieju znikomy, ale Gerrard i tę porażkę wziął głęboko do serca.

44611

Ktoś powie, że to normalne, że takie niespodzianki zdarzą się raz na kilka lat. Co jednak, kiedy już rok później znów byliśmy świadkami równie zaskakującego rozstrzygnięcia? Znów zwycięzca Pucharu Europy trafił na swojego odpowiednika ze strefy CONMEBOL i znów był to zespół z Brazylii. Tym razem do finału doszedł Internacional i również 1:0 pokonał przedstawiciela z Europy, w tym przypadku znakomitą Barcelonę, która mogła w tamtym czasie pochwalić się potrójną koroną. Co ciekawe, i tamten finał rozegrał się na International Stadium Yokohama.

nbu

KMŚ widziało jeszcze jedną niespodziankę, w 2012 roku. Tym razem to Chelsea nie podołała wyzwaniu i uległa 1:0… drużynie z Brazylii. Niesamowity mecz rozegrał wtedy bramkarz Corinthians Cassio, a decydujące o triumfie trafienie było autorstwa znanego z gry w Bayernie Paolo Guerrero. Jak w 2005 roku, tak i cztery lata temu trenerem przegranych był Rafael Benitez. I jeszcze jedna ciekawostka. Zgadnijcie, gdzie odbył się mecz? Tak, w Jokohamie!

Teoretycznie Real Madryt powinien podejść do jutrzejszego finału na luzie, jednak warto wziąć pod uwagę inny rezultat meczu niż wygrana „Królewskich”. Areną spotkania jest bowiem International Stadium Yokohama…

Komentarze

komentarzy