Niewyparzony język Cerezo. Wojna o Diego Costę trwa w najlepsze

costa

„Costa jest piłkarzem Chelsea, ale w futbolu niczego nie można być pewnym”. Dla kibiców Chelsea to zdanie brzmi niezwykle znajomo. Może się wydawać, że prezydent Atleti Enrique Cerezo codziennie wstając z łóżka wypowiada tę sentencję, by nie wyjść z wprawy i przed dziennikarzami wypowiadać ją jednym tchem. Pytanie tylko w jakim celu.

Saga na temat powrotu Costy do stolicy Hiszpanii rozpoczęła się już w ubiegłym roku. To wówczas dochodziło do wielu plotek w angielskich i hiszpańskich brukowcach, jakoby reprezentant Hiszpanii nie czuł się dobrze w Anglii, gdzie media oraz federacja tylko czyhają na jego brutalny występek. Grający na pograniczu faulu napastnik Chelsea dość często był krytykowany na łamach gazet, a także otrzymywał zawieszenia od FA. To miało go rozzłościć do tego stopnia, że powrót na Calderon mógł okazać się realny. Piłkarz ostatnie został w The Blues i zamierzał walczyć o obronę mistrzowskiego tytułu.

Kolejna kampania okazała się jednak fatalna dla Chelsea i szumnie zapowiadano wietrzenie kadry. Głównym zawodnikiem, który miał odejść był właśnie Costa, ale na kilka dni przed startem tournée dobrze poinformowany w klubie dziennikarz Telegraph, Matt Law, powiadomił, że Diego jest w 100% oddany Chelsea i na pewno zostanie na kolejny sezon. Innego zdania był Cerezo, prezydent Atletico, który wczoraj rozpętał prawdziwą burzę. – Diego Costa? Bardzo chcemy go sprowadzić do Madrytu. Rozmawiamy z nim i pracujemy, aby sprowadzić go ponownie do naszego klubu. Jesteśmy blisko, ale nic nie mogę powiedzieć więcej – zakończył Cerezo.  Taka wypowiedź nie spodobała się Anglikom. Reakcja była natychmiastowa.

Cerezo

Działacze The Blues postanowili wysłać już drugą wiadomość ostrzegawczą do władz Atleti, mającą formę ostrzeżenia i nawołującą do zaprzestania publicznych komentarzy na temat Brazylijczyka. To nie są zagrywki fair w stosunku do klubu, z którym wcześniej drużyna ze stolicy Hiszpanii wiele razy negocjowała transfery lub wypożyczenia. Mowa tutaj między innymi o transakcjach związanych z Thibaut Courtois czy Felipe Luisiem, którzy występowali w obu klubach. Podczas spekulacji między innymi w sprawie kupna w 2014 roku Diego Costy oraz Filipe Luisa, Chelsea nigdy publicznie nie wypowiadała się na temat chęci sprowadzenia gracza Rojiblancos. Podobnie sprawa wygląda z Antoine Griezmannem, którego w swoim zespole chciał w 2015 roku Jose Mourinho.

Dla Cerezo gra fair jednak w przypadku Costy nie istnieje. Jego drażniące wypowiedzi rozpoczęły się w zimowym oknie transferowym, kiedy to jego zespół sprzedał do Chin za astronomiczne pieniądze Jacksona Martineza.

– W tej chwili, Diego jest graczem Chelsea i skupia się na tym zespole. Ale nigdy nie wiadomo, co wydarzy się w futbolu, czasami gracze wracają do swoich poprzednich klubów.

Kilka miesięcy później ponownie…

– Costa ma kontrakt z Chelsea. Negocjacje z The Blues będą trudne, zdaję mi się, że niemożliwe.

I jeszcze tydzień później…

– Myślę, że to trudne, aby do nas wrócił, ale gdy to zrobi, będzie tutaj uwielbiany, Zawsze mieliśmy dobre relacje. To dobry człowiek, w dobrym klubie. Jednak nie wiem czy Chelsea zagra w przyszłym sezonie w Lidze Mistrzów…

Zmęczyliście się? To jeszcze ostatni.

– Costa grał dla nas przez kilka lat, a on jest naprawdę dobrym graczem, nikt nie może temu zaprzeczyć. Nie wiem, czy Costa rozmawiał z Conte, ale pracujemy ciężko, aby sprowadzić na Calderon najlepszych graczy.

I tak od kilku miesięcy. Co tydzień, co dwa. Jak mantra. Wczoraj, gdy sieć zalała wypowiedź Cerezo, jakoby byli blisko w finalizacji transferu Costy, kilka godzin później opublikował dementi, w którym to wyjaśnia, że z jego ust w żadnym wypadku nie padły takie słowa.

Nie mamy wątpliwości, że ta przygoda jeszcze potrwa. Być może nawet do ostatniego dnia okna transferowego. To jednak teraz Chelsea ma kartę przetargową w ręku i może stawiać warunki. A takie komentarze Cerezo tylko wartość tej karty podwyższają. Czy może zatem nie lepiej po prostu się zamknąć?

Komentarze

komentarzy