Odbudowa Jese wiedzie przez Santiago Bernabeu

Jese

Kilka lat temu Jese zapowiadano jako gwiazdę szkółki Realu Madryt. Miał szybko wejść do pierwszego zespołu i być wychowankiem na miarę Raula. Tymczasem rzeczywistość oraz kontuzje zweryfikowały plany kanaryjskiego skrzydłowego, który obecnie jest wypożyczony z PSG do Las Palmas. Początki w zespole Quique Setiena są słabe, a „Los Amarillos” od jego przyjścia kompletnie nie istnieją na boisku. Dzisiaj powrót na Santiago Bernabeu i szansa na przełamanie. Najbliższe mecze to prawdziwe „make or break” dla Jese.

Jese mógłby przybić piątkę z Grzegorzem Krychowiakiem, bo obaj są krytykowani i uznani za niewypały transferowe PSG. Obaj jednak chcą wrócić do formy. „Krycha” poprzez grę w rezerwach, a Jese poprzez wypożyczenie do Las Palmas. I mógł, a raczej powinien, rozpocząć swoje wypożyczenie od gola tuż po wejściu. Powinien, ale to, co zrobił na Nuevo Los Carmenes, chyba przeszło najśmielsze oczekiwania piłkarzy i kibiców Granady…

Aż trudno uwierzyć, że coś takiego można zepsuć. Żeby było lepiej, na boisku zameldował się, gdy na zegarze widniał czas 66:40, a sytuacja miała miejsce dokładnie dwie minuty później! Miał również inną sytuację – sam na sam – ale trafił prosto w Guillermo Ochoę. Nie lepiej było tydzień później, gdy przed własną publicznością zagrał przeciwko Sevilli. Na dzień dobry „setka” i trafia w Sergio Rico. Następnie festiwal indywidualnej, egoistycznej i nieskutecznej gry. Widać, że mu się chce i jest bardzo aktywny, stara się cały czas być przy piłce, ale jest za bardzo nastawiony na indywidualne kończenie akcji. Zaczyna się błędne koło – jest nieskuteczny, więc chce się przełamać, strzelając z każdej pozycji, a że nie trafia, frustracja rośnie i koło się zamyka…

Od piłkarza, który miał zbawić Las Palmas, oczekiwać można jednak dużo więcej. Chociażby w aktywności. Niby w spotkaniach przeciwko Sevilli czy Las Palmas było widać duże chęci oraz częste próby zmiany sytuacji, ale już Real Sociedad kompletnie wyłączył wychowanka Realu z gry. A konkretnie zrobił to Alvaro Odriozola, który jeszcze kilka tygodni temu biegał po trzecioligowych boiskach w barwach rezerw baskijskiego klubu… Dobrze obrazuje występ kanaryjskiego skrzydłowego heatmapa z tamtego spotkania:

Heatmapa Jese vs Real Sociedad | Źródło: Laliga.es
Heatmapa Jese vs Real Sociedad | Źródło: Laliga.es

Co dalej z Jese?

Ostatnie tygodnie są trudne dla „Los Amarillos”, ale zbiegły się z występami Jese w ekipie Quique Setiena. Cztery mecze z jego udziałem to cztery porażki. Dodatkowo w tych spotkaniach strzelili zaledwie jednego gola, który wcale nie był efektem składnej akcji, lecz znakomitego uderzenia z rzutu wolnego Mauricio Lemosa… Oczywiście, nie przesądzamy, że cała wina leży po stronie Jese, ale mimo wszystko wiele daje do myślenia postawa zespołu od momentu jego przyjścia i ciekawe, czy trener zdecyduje się na posadzenie największej gwiazdy na ławce? Zrobił to z Alenem Haliloviciem, który również zawodził od początku, ale Jese jest co najmniej półkę wyżej w drużynowej hierarchii oraz posiada status gwiazdy, więc ławka rezerwowych dla tego piłkarza w, bądź co bądź, średniaku La Liga odbiłaby się z pewnością głośnym echem, zwłaszcza że Jese jest odbierany jako zawodnik o wybujałym ego.

Z perspektywy czasu możemy zobaczyć, że bycie gwiazdą rezerw nie jest żadnym wyznacznikiem przyszłości. Za przykład niech służy sezon 2012/2013, gdy w Castilli błyszczeli Jese i Morata. Teraz Jese jest na, chwilowym, zakręcie kariery. Morata cały czas nie może przebić się do podstawowego składu, a wtedy były głosy, że szturmem wejdą do pierwszego zespołu i będą tam gwiazdami. Tymczasem dzisiaj kłopotów z grą nie mają Casemiro, Lucas Vazquez, a więc drugoplanowe postacie ówczesnych rezerw, również Nacho doczekał się prawdziwej szansy, a Fabinho błyszczy w AS Monaco. I tylko Ivan Gonzalez wylądował w Wiśle Kraków…

Komentarze

komentarzy