Pamiętniki z mundialu – siedem złotych wspomnień

Witajcie w ostatnim odcinku „Pamiętników z mundialu”, których od dłuższego czasu próżno szukać na łamach ZZP. Przyznaję, iż pochłonięty innymi tekstami, zaniedbałem nieco swoją stałą rubrykę. Teraz, dzień po finale, nadszedł czas podsumowań.

Poniżej znajdziecie siedem migawek z zakończonego wczoraj turnieju – są to obrazy, które szczególnie utkwiły mi w pamięci i pozostaną w niej co najmniej do Euro 2016, a może i na zawsze? Sir Alex Ferguson rzekłby: „football, bloody hell!”. Startujemy!

 

1. Na zegarze Areny Corinthians wybija jedenasta minuta meczu inauguracyjnego, gospodarze grają z Chorwacją. Wybrańcy Luisa Felipe Scolariego mają rozpocząć marsz po szósty dla swojego kraju puchar. Wzrok całego świata skierowany jest na Neymara i spółkę, dla zawodników Kovaca przewidziano role drugoplanowe. I rzeczywiście: Brazylijczycy nie zwlekają, na pierwszy plan wpycha się Marcelo…

Zwykle w takich przypadkach używa się słowa „konsternacja”, tym razem to za mało. Razem z kolegami oglądam ten mecz w pubie. Fakt, zdążyliśmy się już porządnie zaprawić, ale to bez znaczenia – każdy, pijany czy trzeźwy, nie bardzo pojmuje co właśnie się wydarzyło. A najbardziej zdezorientowany jest rzecz jasna sympatyczny obrońca „Królewskich”.

2. Szalony Robin van Persie. Napastnik Manchesteru nie kazał nam długo czekać na bramkę mistrzostw – po prostu wyszedł na murawę i pokazał, że „w tańcu się nie pierdoli”. Takie trafienia zawsze zasługują na szczególne uznanie.

Żadne uderzenie z dystansu nie może przebić geniuszu, jaki zaprezentował światu „Latający Holender”. Zresztą, Van Persie zdobywał wyjątkowe bramki wielokrotnie, głównie w Premier League – ten gość ewidentnie ma do tego dar. I jeszcze ta radość… Sprint zawodnika w kierunku trenera i wspólne celebrowanie bramki to zawsze coś, co budzi dodatkowe emocje.

Holandia była w Brazylii jednością.

3. Czy to na pewno Alexis Sanchez?! Chilijczyk świetnie radził sobie w Brazylii…

… i zaostrzył mój apetyt na oglądanie meczów Arsenalu w nowym sezonie Premier League. Pamiętaj Sanchezie, oczekiwania względem twojej osoby wystrzeliły mocno w górę!

4. Niemcy bez większych kłopotów wychodzą z grupy, by w 1/8 finału trafić na… Algierię. Któż spodziewał się zawodników z północnej Afryki w fazie play-off? Tymczasem to właśnie „Lisy Pustyni” są dla piłkarzy Loewa najtrudniejszym oprócz Argentyny przeciwnikiem podczas całego turnieju. Manuel Neuer dwoi się i troi – gdyby nie jego perfekcyjna gra na przedpolu, sensacja stałaby się faktem. Po drugiej stronie cudów dokonuje Rais M’Bolhi, anonimowy golkiper z CSKA Sofia. W końcu, w dogrywce, sprawę załatwia urodzony joker, Andre Schurrle.

Temu wszystkiemu przygląda się człowiek o mętnym spojrzeniu, selekcjoner Vahid Halilhodzić.

VAHID

5. Szalony mecz Belgów z USA i rekord obronionych strzałów Tima Howarda. Tu nie ma co pisać, to trzeba zobaczyć!

6. „Basti-Fantasti”. Joachim Loew przez cały turniej miał do dyspozycji zawodnika, którego grą powinien inspirować się każdy junior aspirujący do bycia dobrym środkowym pomocnikiem. Schweinsteiger to po prostu typowy „Szwab z jajami” – gość, który dobrze wie, po co wychodzi na boisko. Dla niektórych aż za dobrze…

Basti

We wczorajszym finale Schweinsteiger obrywał raz po raz, czasami to inni otrzymywali ciosy od niego. Jak lew walczył z Mascherano o opanowanie środka pola, w dogrywce z trudem podnosił się z ziemi po akcji, podczas której faulem zatrzymywał ostatni rajd Messiego. Nic dziwnego, że przewodził drużynie także podczas drogi po wręczenie medali. Puchar jako pierwszy uniósł w górę kapitan, Philip Lahm, ale to Bastian jest na ten moment największym symbolem siły, jaką dysponuje obecnie niemiecka piłka.

7. Koronacja i wakacyjny hit w tle. Radośni Niemcy, załamani Argentyńczycy (oraz większość Polaków, którzy każdą porażkę naszych zachodnich sąsiadów odbierają jako osobisty rewanż za wojny i rozbiory). A z głośników na Maracanie leci wakacyjny hit:

Taki to był mundial. Dziękuję, że byliście z nami, urlopy możecie sobie darować. Lada dzień zaczynamy nowy sezon z T-Mobile Ekstraklasą, którą będziemy relacjonować znacznie szerzej niż dotychczas!

Komentarze

komentarzy