Panie Janie, dziś z uśmiechem wstań! Lech zwycięski w meczu przyjaźni

W życiu jest kilka pewnych rzeczy: zejście Robbena na lewą nogę, 4. Arsenal, podatki, ale ostatnio też fatalny początek sezonu w wykonaniu Lecha Poznań. Tak było i rok temu, tak jest i teraz. Po wczorajszym meczu można już powiedzieć, że było – i oby minęło.
Poszedłem wczoraj z rodzinką na mecz Lecha z Cracovią. Przyjazna atmosfera, jak to bywa przy tzw. meczach przyjaźni. Około na godzinę przed meczem tramwaje jadące w stronę bułgarskiej zaczynały mienić się niebieskimi barwami. My naszą podróż na stadion zaplanowaliśmy na 19:45. W „13-stce” już jechały kibicowskie grupki, śpiewając to przyśpiewki o Lechu, to o Cracovii.

Nie jesteśmy fanatykami, bo też nie wychowaliśmy się w Poznaniu. Jednak rok temu zakupiłem swojej dziewczynie koszulkę Lecha – oczywiście właśnie ją założyła na taką okazję. Ja natomiast wdziałem koszulę w bawarską kratę. W sumie, wpasowałem się – miałem na sobie barwy Cracovii. Dojechaliśmy w jakieś 10 minut. Pod stadionem już masa kibiców, krajobraz malował się na niebiesko. No może prawie, bo można było wypatrzeć czerwono-białe akcenty.

Przed wejściem na stadion rutyna: odbicie biletu, przejście przez bramki i ostrzegawcze „przeszukanie”. Stewardzi tylko poklepali nas po plecach i nogach i puścili dalej. W sumie to zabrali nam półlitrową butelkę z sokiem, bo była już wcześniej otwierana. Na stadionie kupiliśmy więc  coca-colę – za 7 złotych. No nie mało.

Stadion zrobił wrażenie na dzieciach, to ich meczowy debiut. Chyba tylko dlatego podczas pierwszej połowy siedzieli zainteresowani meczem. Ja zwyczajnie się nudziłem, bo widowisko nie porywało. Klasyczny Lech, miał swoje okazje, ale skuteczność zerowa. Rozbawił mnie tylko transparent powiewający w sektorze najwierniejszych. Treść brzmiała:

fot. Monika Wantoła

fot. Monika Wantoła

Śmieszna była też sytuacja z okolic 35. minuty. Najzagorzalsi fanatycy w kotle śpiewają „Każdy to powie, Cracovia rządzi w Krakowie…”. Ja znudzony meczem śpiewałem z nimi – mając koszulę w barwach gości. W pewnym momencie odwraca się rodowity poznanianin i z oburzeniem rzuca: „To Poznań, a nie Kraków”. No może i Poznań, ale podobno kibice obu zespołów darzą się dużą sympatią. Szaliki obu klubów powieszone obok siebie tylko to potwierdzały. Zagotowało się i na murawie. Po jednym z fauli na piłkarzu Lecha, doszło do małej przepychanki. Oj, Urban mocno zmotywował swoich podopiecznych do walki o pierwsze zwycięstwo w lidze. Gwizdek wieńczący pierwszą część spotkania rozbrzmiał na Inea Stadionie.

W drugiej było znacznie lepiej. Obejrzeliśmy przecież trzy bramki. Dobry występ zaliczył Bednarek, który oprócz gola zaznaczył się dobrą pracą w defensywie. Około 70. minuty Urban zdjął bezbarwnego Nielsena, a za niego wszedł Robak i jak się okazało, był to dobry ruch. Kilka minut później to właśnie on podwyższył prowadzenie gospodarzy. W tym momencie nastąpiło zupełne rozluźnienie. Kibice w euforii, piłkarze z wielką ulgą. W tamtej chwili nie dało się biegać po boisku, leżało tam mnóstwo kamieni, które właśnie pospadały z serc piłkarzy Lecha. Szybko wykorzystały to Pasy, kontaktowe trafienie zaliczył Covilo. Do ostatniego gwizdka wszyscy na stadionie już tylko modlili się o dowiezienie takiego rezultatu do końca.

Widać, że w szeregach Kolejorza zaczyna się dziać coś dobrego. W środę pucharowe, dziś nareszcie ligowe zwycięstwo. Dzięki tym wynikom Jan Urban zachowa stołek, co zapewne spowodowało, że dziś rano wstał z uśmiechem na ustach. Musi jeszcze namówić Radka Majewskiego, żeby popróbował uderzać z dystansu i powinno być lepiej.

Odbierz darmowe 20 zł w nowym polskim bukmacherze forBET. Graj za darmo!

 

Komentarze

komentarzy