Deja vu z Paryża. Paulo Dybala boleśnie karci Barcelonę

Paulo Dybala

Barcelona znowu upokorzona na boisku rywala. Po blamażu w Paryżu, tym razem Katalończycy dostali lanie w Turynie. Bohaterem został Paulo Dybala.

Dzisiejsze starcie mistrza Włoch z mistrzem Hiszpanii odbyło się nieco bez większego rozgłosu po tym, jak wydarzenia w Dortmundzie całkowicie opanowały media. Mecz jednak stał na dobrym poziomie i fani nie mogli narzekać.

Juventus rozpoczął z impetem. Pierwsze ostrzeżenie w stronę Barcelony „Stara Dama” posłała już w drugiej minucie, kiedy to sytuację po strzale głową miał Higuain. Kilka minut później już nie było co zbierać, gdy Paulo Dybala trafił po raz pierwszy. Argentyńczyk miał tyle wolnego miejsca i tak wiele czasu, że mógł zrobić z piłką cokolwiek zechce. Barcelona broniła w pierwszej odsłonie na stojąco, nie bardzo wiedząc, jak radzić sobie z Dybalą.

Oczywiście w pierwszej odsłonie to Barcelona dyktowała tempo gry, posiadając piłkę przez 65-70% czasu. Taka przewaga jednak niczego nie przynosiła drużynie Luisa Enrique. Ba, Dybala zaatakował po raz drugi i piłka ponownie zatrzepotała w siatce. O przewadze (zaledwie teoretycznej) klubu z Hiszpanii niech świadczy fakt, że był to dopiero trzeci kontakt z piłką Argentyńczyka w tym spotkaniu. Oczywiście Katalończycy także mieli swoje okazje, między innymi Iniesta, ale wówczas lepszy okazał się Buffon.

Druga połowa nie zmieniła obrazu gry – z wyjątkiem tego, że Barcelona wyglądała już o wiele lepiej. Cios od rywali przyszedł jednak dość szybko – po 11 minutach gry. Chiellini zabawił się z Mascherano i trafił do siatki po rzucie rożnym.

Barcelona wyjątkowo może nie znosić Szymona Marciniaka, który sędziował dzisiejsze spotkanie. Polski arbiter prowadził pierwsze starcie Barcelony z PSG w Paryżu, a dziś wynik niemalże się powtórzył. Dzisiejszy występ Polaka można ocenić bez zarzutu, choć nie obyło się bez małych kontrowersji, jak zagranie piłki ręką przez Chielliniego czy brak drugiej żółtej kartki dla Mandzukicia. Patrząc całościowo – z tego meczu powinien się wybronić, ale druga połowa w jego wykonaniu to trochę pomieszanie z poplątaniem.

Taki wynik powoduje, że momentalnie przychodzi nam na myśl dwumecz PSG–Barcelona. Musimy jednak zauważyć, że Juventus to o wiele bardziej doświadczona drużyna i trudno wyobrazić sobie, że nawet na Camp Nou zostanie na tyle stłamszony, aby zaaplikować sobie cztery bramki. To wydaje się niemożliwe. Chociaż…

Komentarze

komentarzy