Pique i kolejna (celna?) szpilka wbita Realowi. Chyba pora na odrobinę refleksji…

Dwa największe hiszpańskie kluby, delikatnie ujmując, nie pałają do siebie miłością, zachowując jedynie poprawne dyplomatycznie relacje. Zarówno sternicy obu klubów, jak i wysoko postawione osoby oczywiście nie wyrażają swoich osobistych opinii, bo po prostu im nie wypada. Duża część zawodników również woli trzymać się tej zasady, jednak zdarzają się wyjątki. Jednym z nich niewątpliwie jest Gerard Pique.

30-letni Katalończyk to barcelonista z krwi i kości, największy piłkarz wśród cules i największy cule wśród piłkarzy. Można śmiało powiedzieć, że miłość do FC Barcelona wyssał z mlekiem matki. Z klubem związany jest od dziesiątego roku życia, z czteroletnią przerwą na epizody w Manchesterze United i Realu Saragossa. Jak nietrudno się domyślić, miłość do jednego klubu wiąże się z nienawiścią brakiem sympatii do jego odwiecznego rywala – Realu Madryt.

Pique co jakiś czas w udzielanych przez siebie wywiadach nie potrafi sobie darować choćby delikatnych docinek w stronę „Królewskich” – nie inaczej było i tym razem. Podczas zgrupowania reprezentacji Gerard Pique wziął udział w programie „Minuto 0”. Mówił m.in. o szacunku wobec Ramosa, dużych nadziejach związanych z Valverde, nie zabrakło również pytania o media społecznościowe: – Zawsze wypowiadałem się z szacunkiem, w granicach rywalizacji z Realem, nie używałem żadnego złego słowa ani nie okazywałem braku szacunku wobec przeciwnika. Być może nie jestem tak obiektywny, jak powinienem, bo gram w Barcelonie, klubie, który kocham od dziecka. Nie żałuję niczego, co powiedziałem w mediach społecznościowych.

Fani Realu pewnie mieliby inne zdanie na ten temat, ale Gerard w zdecydowanej większości przypadków wie, jak zachować umiar i swoje szpilki wbijać dyskretnie. Zrobił to również w kolejnym otrzymanym pytaniu, zapytany o fantastyczny cykl Realu:

– W tym sezonie zrobili bardzo ważny krok do przodu, ale nie można jeszcze porównywać tego wszystkiego, co wygraliśmy my, do trofeów Realu z ostatnich dwóch sezonów. Kiedy zobaczysz, że organizujemy fetę z powodu zdobycia Pucharu Króla, będziesz mógł powiedzieć, że Real ma ważny cykl. Nam się to udało. Sprawiliśmy, że Real fetował zdobycie Pucharu Króla.

O co chodzi? Rok 2011 i słynne upuszczenie tego trofeum przez Sergio Ramosa. Tego nie da się nie pamiętać.

Tamten okres był zdecydowanie dominacją Barcelony, która zdobyła kolejne mistrzostwo, Ligę Mistrzów, po drodze pokonując Real 5:0 i eliminując go w półfinale tych drugich rozgrywek. „Królewskim” udało się zdobyć Puchar Króla, zabierając tym samym Barcelonie możliwość świętowania kolejnego trypletu. Ale… czy takie docinki mają sens? Niekoniecznie.

Często spotykamy się z uszczypliwościami w stronę „4rsen4lu” czy też Tottenhamu, który powinien dostać puchar za „wywieranie presji na liderze”. W większości takich przypadków mamy jednak do czynienia z zespołami, które rzadko kiedy coś wygrywają. Jak to natomiast wygląda w przypadku Barcelony i Realu, wiemy doskonale. Ostatnie dziewięć edycji Champions League to po trzy zdobyte trofea przez obie ekipy… Abstrahując już od wypowiedzi Pique, warto uzmysłowić to po prostu zwykłym kibicom obu klubów, którzy co chwilę z jednej ekipy robią bóstwo, drugą mieszając z błotem. Cała przepychanka przypomina kłótnię miliarderów, wyzywających się i próbujących dowartościować. Idąc za słowami pewnego pana obchodzącego wczoraj urodziny – kompletnie, konkretnie, bez sensu.

Fortuna: Odbierz 110 zł na zakład bez ryzyka + do 400 zł bonusu!

Komentarze

komentarzy