Pojedynek ZZP: Niemcy–Włochy

O rywalizacji tych dwóch piłkarskich potęg powiedziano i napisano już wiele. Emocji nigdy nie brakuje, a większość fanów z pewnością ma jeszcze przed oczami bramki Grosso i Del Piero, które w dogrywce zniszczyły marzenia Niemców o zdobyciu mistrzostwa świata we własnym kraju w 2006 roku. Późnym wieczorem radzimy, aby zająć wygodne miejsce przed telewizorem, nastawić się na futbolowy spektakl i co jakiś czas (nie tylko z racji upałów) uzupełniać niezbędne płyny lampką wytrawnego wina… wyłącznie z regionu Bordeaux.

Robert Pydyniak: Italia na wielkich turniejach potrafi zawsze zaskoczyć. Nie inaczej jest i teraz, kiedy wszyscy eksperci zgodnie twierdzili, że drużyna Conte jest bezpłciowa, nie ma jaj, a co najgorsze – wysuniętego napastnika (interpretujcie to jak chcecie). Doświadczenie nauczyło mnie żeby do występów Włochów podchodzić zawsze z pokorą, bo nawet z najłatwiejszego spotkania potrafią zmontować 90 minut męczarni, jakby Nowa Zelandia albo Kostaryka były w pierwszej dziesiątce rankingu FIFA. Tym razem jestem niesamowicie spokojny o wynik, a gdybym był właścicielem jakieś firmy bukmacherskiej, dajmy na to PydyniakBet, kursy na awans Azzurri stałyby na poziomie 1.40 i niżej (szukajcie stronki i grajcie surebety). Bartek będzie musiał wyciągnąć naprawdę solidne argumenty, by choć trochę przekonać mnie o doskonałości naszych zachodnich sąsiadów, bo od niepamiętnych czasów zawsze byłem na „nie” jeśli chodziło o Bundesligę i te sprawy.

Bartłomiej Gregorczyk: Italia potrafi zaskoczyć – także negatywnie, jak chociażby na mistrzostwach świata w Brazylii, kiedy to odpadli już w fazie grupowej. A Niemcy? Niemcy to solidność, jakość i pewność. Na ostatnich kilku wielkich turniejach nie schodzą poniżej półfinału, często nie prezentując fajerwerków, ale to nie łyżwiarstwo figurowe czy skoki narciarskie – tutaj liczy się skuteczność. Nasi zachodni sąsiedzi suchą stopą przebrnęli pierwsze 3 spotkania, a w 1/8 niemiecki walec przejechał się po Słowakach. Można powiedzieć, że był to dotychczas najlepszy mecz tej drużyny na tym turnieju, co kibiców Italii powinno mocno zmartwić. Dodatkowo podopieczni Loewa przez ostatnie 30. minut spotkania o ćwierćfinał grali w trybie ECO, nie wysilając się za bardzo – oszczędzone siły przydadzą się by pogrążyć szalejącego na ławce Conte i jego ziomków. Rewanż za półfinał EURO 2012 będzie smakował dobrze niczym znakomite dania z francuskich restauracji, odznaczonych 3 gwiazdkami michelin.

RP: Pisząc o zaskoczeniach, myślałem także o tych negatywnych, nie sposób ich nie pamiętać. Czy tryb ekologiczny wpłynie na jakość pojedynku? Przed meczem Polaków z albańską kolonią ze Szwajcarii Janek Tomaszewski powtarzał kilkukrotnie mantrę „Polska ma 2 dni mniej odpoczynku”, niejako chcąc usprawiedliwić wynik jeszcze przed pierwszym gwizdkiem. Jak wyszło? Sami widzieliśmy. W tym momencie zawodnicy mają już w nogach tyle kilometrów, że opadłaby nam szczęka na widok ich wykresów w Endomondo, a ten jeden dzień różnicy nie wpłynie znacząco na losy spotkania. Niesamowitym jest to, jak Włosi pod wodzą Conte potrafili się zjednoczyć. W lidze od pojedynków między sobą aż trzeszczą kości, a tutaj jeden za drugiego wskoczyłby w ogień. Morale – to główna siła Squadra, a jak wiadomo, mając silną głowę i trzymając się założeń taktycznych można pokonać nawet giganta, czego kiedyś dokonał jakiś koleś z biblii imieniem Dawid. Znakomite danie? Niewątpliwie pizza, która będzie odbijała się Niemcom miesiącami.

BG: Niemcy pizzy jeść nie będą, co najwyżej spożyją porządnego wursta, który pokrzepi ich przed walką o półfinał. Na wypowiedzi Janka Tomaszewskiego bym się nie powoływał, bo czasami wydaje mi się, że otwierając swoją paszczę kompromituje się bardziej niż Edward Potok swoim wystąpieniem przed wyborami na prezesa PZPN. Wśród Niemców może nie ma aż takiej solidarności, jak u Włochów, ale kogo to obchodzi, gdy w grę wchodzą piłkarskie umiejętności. Niemcy to maszyna, zaprogramowana na zwycięstwa i gadanie o zjednoczeniu jest tutaj nic nie warte. Tomek Müller i spółka po prostu mają wyjść i ograć rywala, a cała otoczka (śpiewanie hymnu przez Buffona, szał Conte przy linii bocznej) może i wygląda efektownie na telewizyjnych obrazkach i jest oznaką woli walki, ale nie przekłada się na końcowy wynik. Morale Włochów może i wzrosło, ale na ich nieszczęście, zostało zbudowane na zwycięstwach z Belgami, którzy jeszcze grali na zaciągniętym hamulcu ręcznym oraz na ograniu zajechanych sezonem Hiszpanów z dziadkiem del Bosque nie mającym nowych pomysłów na grę. Lekka mizeria, nieprawdaż?

RP: Na tę chwilę Müllerowi bliżej do otrzymania nagrody za rolę w teatrze cieni niż za sterowanie niemiecką maszyną. Swoją drogą dobrze, że chociaż bronisz niemieckiej sprawy, czaisz bazę i wiesz, o co chodzi w tej włoskiej mentalności, podając m.in. przykład Buffona. A skoro mowa o jednym z najlepszych bramkarzy świata, warto wspomnieć o kolejnym fakcie przemawiającym za makaroniarzami. W tercecie BBC i dziadku w bramce tkwi niesamowita siła. Mówisz o niemieckiej maszynie, ale jest w niej sporo niekompatybilnych arabskich części i może jest ten pęd, jest ta jakość, ale zdecydowanie brakuje jej w tym momencie solidnego dotarcia silnika. Belgia? Hiszpania? A Słowacja… Czy to mocny rywal? Zwycięstwo to zwycięstwo, jak sam powiedziałeś, ten program pracy maszyny jest najważniejszy. Dziwię się, że Buffon ma jeszcze siłę na pełne 90 minut, a po meczu biegnie sprintem do kibiców i kolegów. To jest właśnie ta najważniejsza z części Ferrari.

BG: Od gracza Bayernu to lepiej nie zaczynać sporu włosko – niemieckiego. Wystarczy tylko sobie przypomnieć ostatni, nomen omen, ćwierćfinał Champions League, kiedy to Müller w końcowym rozrachunku pozbawił Juventus szansy na grę w dalszej fazie rozgrywek. Może nie jest w najwyższej formie, ale Lewandowski także przebudził się dopiero w piątym spotkaniu. Jeżeli chodzi o podzespoły niemieckiego Mercedesa, to wszystko gra i trąbi – tempomatem jest Toni Kroos, a hamulcami duet Boateng – Hummels, którzy w przeciwieństwie do tych włoskich, są po regeneracji i w pełni sił (zero bramek straconych). Do tego zostało wymienione prawe tylne koło. Nowiutka felga z oponą o niskim profilu (Joshua Kimmich) jest w ostatnim czasie obiektem westchnień ekspertów od niemieckiej piłki. Coś nie wydaję mi się, żeby na niemieckim autobahnie to Ferrari daleko zajechało – raczej będzie to szybkie stracenie panowania nad kierownicą. Żeby tylko na drodze nie stanął jakiś koń arabski, bo może się to skończyć kasacją.

RP: W epilogu jeszcze rzut oka na statystyki i teraz pada strzał w niemiecką stopę. H2H naszych ulubieńców na pewno dodaje smaczku dzisiejszej rywalizacji, a tym mniej zorientowanym polecam sięgniecie do annałów pojedynku #GERITA. Co tu dużo mówić, Włosi mają patent i nie przegrali jeszcze z Niemcami na żadnym turnieju rangi ME czy MŚ. W słownej batalii z Bartkiem miało być agresywnie, miała polać się krew – nie sposób jednak nie przejść obojętnie obok takiego widowiska i liczyć na nudne zwycięstwo Włochów. Chcę porządnej rywalizacji  z obydwu stron:  kartek, fauli, spornych sytuacji, pięknych parad i fantastycznych goli – a na koniec pobicia rekordu na 100m przez Buffona. Z pierwszą częścią Bartek z pewnością się ze mną zgodzi, z tą drugą, już niekoniecznie. Avanti Italia!

BG: Historia bezpośrednich pojedynków i statystyki może i są fajne, ale tylko do przytoczenia podczas przedmeczowego studia, kiedy to wszyscy eksperci dywagują na temat obu zespołów. Każda seria kiedyś się kończy, a niemieccy zawodnicy wymazali już dawno z pamięci porażkę sprzed 4 lat. Chcą rewanżu, chcą zemsty nad odwiecznym piłkarskim rywalem. Jeżeli już nawiązujesz do historii, to reprezentacja obecnych mistrzów świata trzeci raz sięgnęła po to trofeum właśnie na ziemi włoskiej w 1990 roku. Liczę na wspaniałe piłkarskie święto, z którego zwycięsko wyjdą podopieczni Joachima Loewa. Deutschland, Deutschland über alles!

Komentarze

komentarzy