pojedynek ZZP: powtórka z rozrywki w wykonaniu Holandii i Hiszpanii.

Arek Czerkies – fan Holandii
Po wczorajszym, ciekawym spotkaniu gospodarzy z Chorwacją, dziś czeka nas prawdziwa piłkarska uczta. Mecz który jesli nawet nie może być nazwany przedwczesnym finałem, to finałem był 4 lata temu. O ile dziś Hiszpanie nadal zaliczani są do faworytów mundialu, to ekipa Oranje po blamażu dwa lata temu w trakcie Mistrzostw Europy, na tegoroczny turniej jedzie w zupełnie innej roli. Dużą rolę odegrało tu niezbyt szczęśliwe losowanie, które w przypadku awansu z grupy, na drodze Robbena i spółki, prawdopodobnie postawi gospodarzy. Łatwo nie będzie ale paradoksalnie sprawia to, że Holendrzy mogą więcej wygrać niż przegrać.

Są jednak przesłanki, które przemawiają za tym, iż mieszkańcy Królestwa Niderlandów nie stoją wcale na straconej pozycji. Jeśli do maksimum wykorzystają dziś wszystkie swoje atuty oraz niedostatki rywala, mogą wzbogacić się o cenne trzy punkty.

Michał Hardek – miłośnik tiki-taki i hiszpańskiej piłki
Hiszpania natomiast nie może pozwolić sobie na powtórkę z RPA, kiedy to przegrała pierwszy mecz ze Szwajcarią 0:1 i do końca musiała walczyć o awans. Szkoda, że będziemy mieć powtórkę z finału 2010 już na tym etapie, ale może to spowodować, że rywalizacja w grupie „B” będzie jeszcze ciekawsza. Za plecami Holandii i Hiszpanii jest przecież jeszcze Chile. Celem La Roja jest minimum półfinał i uniknięcie Brazylii w następnej rundzie. Po wczorajszym zwycięstwie Canarinhos obrońcy tytułu muszą odpowiedzieć tym samym.

Arek Czerkies – fan Holandii
Nie jest to jakaś odkrywcza myśl, a raczej coś, co w pędzącej Europie staje się normą. Hiszpańskie kluby grały w Europie do samego końca. Barcelona odpadła w ćwierćfinale Ligi Mistrzów w bratobójczym pojedynku z Atletico Madryt – późniejszym finalistą. Zwycięzcą tej batalii okazali się piłkarze Królewskich, nie zapominajmy o Sevilli, która wygrała Ligę Europy, pokonując w półfinale Valencję. Ten drugi fakt nie ma to aż takiego znaczenia, gdyż z tych dwóch drużyn nie ma w kadrze ani jednego zawodnika. Siedmiu zawodników FC Barcelony, oraz po czterech z Atletico i Realu, daje 65% kadry. Bardzo dużo. Jeśli dodamy do tego piątkę z Premier League, gdzie jest największa intensywność rozgrywanych meczy oraz rodzynka z Napoli, ukazuje nam się team doskonały, lecz wyeksplatowany prawie do granic możliwości. Kadra Holandii opiera się o zawodników z rodzimej ligi, która skończyła grac dużo wcześniej, zawodnicy nie byli zaangażowani w rozgrywki europejskie. Wyjątkiem jest tu Arjen Robben, ale on akurat rozkręcał się z formą własnie na końcówkę sezonu i pary powinno starczyć również na mundial. Van Persie stracił część sezonu na kontuzję, Sneijder „zniknął” w Turcji i będzie chciał się przypomnieć szerszej publiczności. Duża grupa przedstawicieli Eredivisie przyjeżdża walczyć o kontrakt w nowym klubie. To dodatkowa motywacja dla zawodników, którzy posiadają odpowiednie umiejętności, brakuje im tylko trochę doświadczenia. Tu zaczyna się rola Louisa Van Gaala, który jako jeden z najlepszych trenerów na świecie, a po brazylijskim turnieju manager Czerwonych Diabłów z Old Trafford na pewno wie jak poprowadzić „młode wilczki” do sukcesu na miarę Ajaxu z 1995 roku. Jak to wygląda w drużynie La Roja? Szesnastu zawodników zna smak wygranej w Pucharze Świata i jeśli wierzyć słowom Ikera Casillasa, to nie smakuje on tak jak wygrana w Lidze Mistrzów.

Michał Hardek – miłośnik tiki-taki i hiszpańskiej piłki
To prawda, ale było kilka tygodni na odpowiednią regenerację, a Vincente del Bosque jest mistrzem przygotowania drużyn pod kątem kondycyjnym. Jeżeli poruszyłeś już temat rozgrywek to warto zwrócić uwagę na to, że Eredivisie jest dużo słabsze niż jeszcze kilka lat temu – Holandia nie „produkuje” już tylu gwiazd co odbija się na kadrze. Liga nie daje też takiego przetarcia i doświadczenia, bo jak porównać pojedynki Ajaxu z RKC Walwijk ze szlagierami ligi BBVA. Te „młode wilczki” nie dorastają do pięt tym z 1995 roku. Szczególnie obrona nie nastraja mnie optymistycznie. Brak lewego obrońcy, popełniający błędy Blind, skrajnie niedoświadczony Martins Indi. Wrócę jednak do Hiszpanów. Cała kadra gra regularnie w swoich klubach i co tydzień rozgrywa wielkie mecze, piłkarze są przyzwyczajeni do presji. Dodatkowo jeżeli nie zmotywują ich piękne idee sportu, to na pewno zadziała na nich wizja sięgnięcia po ponad 700 tys. Euro premii za obronę tytułu. Kilku zawodników miało bardzo trudny sezon – to fakt, ale przy okazji niektórzy rozkręcali się w kwietniu i maju notując serie znakomitych meczów. Santiago Cazorla, David Silva, a  nawet krytykowany Fernando Torres ciągnęli grę swoich zespołów i pokazywali, że wciąż drzemie w nich potężny potencjał. Ostatnio genialnie wygląda też para stoperów Ramos-Pique, a w tej formacji nie muszę chyba mówić jak ważne jest zgranie i solidność. Są już wypaleni? To jak wytłumaczyć fakt, że w eliminacjach do mundialu La Roja przegrała ostatni raz 21 lat temu? Po 2010 roku też była ta sama śpiewka: „wypaleni, trzeba wymienić skład, zmienić selekcjonera”, a potem był triumf bez jakiejkolwiek wpadki po drodze! Ci piłkarze są wciąż w dobrym dla każdego zawodnika wieku. Mistrzom z RPA potrzebna jest raczej ewolucja, a nie rewolucja.

Arek Czerkies – fan Holandii
I tu automatycznie przechodzimy do kolejnego argumentu. W kadrze Hiszpanii nie nastąpiła naturalna wymiana pokoleniowa. Vincente Del Bosque wymienił tylko kilku zawodników, przypuszczam też, że tylko dlatego iż Atletico odniosło spektakularny sukces w tym sezonie. Trzon drużyny stanowią ci sami zawodnicy co w RPA, tyle że są cztery lata starsi, co w przypadku kilku z nich znaczy, wolniejsi, bardziej zmęczeni, regeracja ich organizmów będzie trwać zdecydowanie dłużej. Pierwszy przykład z brzegu, to piątka z Barcelony (cztery i pół ponieważ Cesc już przeniósł się do Chelsea) – Xavi, Iniesta, Fabregas, Pedro oraz Busquets. Sezon w ich wykonaniu nie był wybitny, a w końcówce jechali już na oparach. Średnia wieku Oranje to 25,87. Hiszpanów 27,78. Różnica dość znaczna. Świeżą krwią u Hiszpanów jest Juanfran, Koke i Diego Costa z Atletico. Ale tu też pojawia się problem. Są to ludzie Diego Simeone… Wymieniona wyżej trójka to typowy przykład na to, ile w drużynie zależy od trenera. Temat Diego Costy był wałkowany już wszędzie i przez wszsytkich. Jego statystyki w tym sezonie są wyśmienite, ale wystarczy zobaczyć poprzednie dokonania tego piłkarza. Właśnie. Jest to jego pierwszy tak dobry sezon, i uważam iz ostatni. Proawdopodobny transfer do Chelsea pokaże, iż jego dyspozycja w dużej mierze zależała od osoby El Cholo, który z zawodników których miał zbudował drużynę wspaniałą, ale grającej w dużej mierze gra właśnie dla swojego trenera. W wywiadach wielokrotnie potwierdzali, iż to osoba Diego tchnęła w nich ducha walki i niejednokrotnie przechylała szalę na korzyść Rojiblancos. Na dokładkę mamy Davida Villę, który po turnieju w Brazylii jedzie uprawiać plażing i łomżing w Australii to  mamy obraz drużyny bardzo dobrej na papierze, ale wypalonej i zmęczonej sukcesami i swoim towarzystwem 365 dni w roku.

Louis Van Gaal zabrał ze sobą siedmiu zawodników, którzy pod wodzą Berta Van Marvijka zdobyli srebro na afrykańskich boiskach. Gdyby nie kontuzje, do tego grona dodać moglibyśmy jeszcze Rafaela van der Vaarta oraz Gregorego van der Wiela. Reszta to efekt wymiany pokoleniowej, a wyniki w eliminacjach oraz jakość zaprezentowana w meczach kontrolnych przed turniejem w Brazylii pokazują, iż talentów w Holandii nadal nie brakuje.

Michał Hardek – miłośnik tiki-taki i hiszpańskiej piłki
Tylko nie wiem czy Louis Van Gaal znowu nie spalił za sobą mostów. Zrobił kilka zmian, wypracował styl, ale znów słychać o konfliktach w drużynie. Czytałem gdzieś, że była jakaś sprzeczka ze Sneijderem, nie ma chemii pomiędzy Robinem van Persie, a Klaasem-Janem Huntelaarem. Na pewno całe zamieszanie z przenosinami menedżera do Manchesteru może mu zaszkodzić w kontekście mistrzostw. Zresztą w ogóle „Żelazny Tulipan” zanotował już kilka wpadek w swojej karierze. Z Barcelony chciano go wywieźć na taczkach, nienawidzili go też piłkarze. Z Oranje nie awansował na mundial w 2002 roku. Vincente del Bosque to zupełne przeciwieństwo swojego kolegi po fachu. Zawodnicy mają z nim znakomity kontakt, przez co atmosfera w kadrze panuje znakomita. To on pogodził zwaśnionych piłkarzy Realu i Barcelony i co najważniejsze potrafi znaleźć wspólny język z rezerwowymi. Przydomek „Sfinks” też nie wziął się z niczego. Umiał przenieść tiki-takę do reprezentacji tylko w szybszym i bardziej finezyjnym wydaniu.

Podsumowanie: Arek Czerkies – fan Holandii
Podsumowując, nawet jeśli na papierze i w zeszytach bukmacherów drużyna Hiszpanii  pozostaje faworytem, to końcowy wynik pozostaje sprawą otwartą i gdyby nie było mi szkoda kilku złotych na telefon do wróżbity Macieja, to myślę, że w jego kartach czy szklanej kuli również zobaczylibyśmy wygraną pomarańczowych. Naprzód ORANJE!

Podsumowanie: Michał Hardek – miłośnik tiki-taki i hiszpańskiej piłki
Myślę, że Hiszpania to nadal wielka jakość. Liczę na dobry mecz i na to, że „Oranje” nie postawią autokaru na własnej połowie (mają wyjść z pięcioma obrońcami w składzie). Tak dobre drużyny muszą po prostu stworzyć dobre widowisko. Wciąż mam przed oczami finał mistrzostw sprzed czterech lat – szarżującego (samolubnego) Robbena i piękną akcję Iniesty. Oby tym razem było podobnie!

/Arek Czerkies, Michał Hardek/

Komentarze

komentarzy