Polski triumf w PNA, czyli Kasperczak ogrywa gwiazdy Leicester

Puchar Narodów Afryki rozkręca się z każdym dniem, a już niedługo wkroczy w fazę meczów o życie, decydujących o wyjściu z grupy lub pożegnaniu się z turniejem. Na tegorocznej imprezie mamy swojego przedstawiciela na Czarnym Lądzie w osobie Henryka Kasperczaka, którego drużyna sprawiła sporą niespodziankę.

Były reprezentant Polski objął w 2015 roku drużynę Tunezji drugi raz w swojej karierze, wracając na to stanowisko po 17 latach. Poprzednią przygodę w tym kraju może uznać za udaną – w 1996 roku zdobył wicemistrzostwo PNA, a dwa lata później awansował z drużyną na mistrzostwa świata, po 20 latach przerwy. Tam niestety po porażkach z Anglią i Kolumbią został zdymisjonowany. Polski trener upodobał sobie chyba kraje afrykańskie, gdyż obecny turniej jest jego… siódmym Pucharem Narodów Afryki. Nie umknęło to również zagranicznym obserwatorom.

Tegoroczny turniej miał być dla Tunezyjczyków trudną przeprawą, gdyż za rywali w grupie dostali mocny Senegal i rosnącą w siłę w ostatnich latach Algierię. Po porażce w pierwszym meczu z drużyną Sadio Mane czy Kalidou Koulibaly’ego, drugi mecz miał niezwykle wysoką stawkę. Tunezja, mająca w swoich szeregach m.in. Aymena Abdennoura i Wahbi Khazriego, musiała wygrać z faworyzowaną Algierią, która po dość nieoczekiwanym remisie z Zimbabwe również miała nóż na gardle. Co więcej, miała kim postraszyć – Faouzi Ghoulam, Nabil Bentaleb, Yacine Brahimi, Rachid Ghezzal, a przede wszystkim Islam Slimani i Riyad Mahrez (najlepszy afrykański zawodnik poprzedniego roku).

Po zmarnowanej „setce” Slimaniego na początku spotkania to Tunezja przejęła inicjatywę, nie potrafiąc jednak przełożyć jej na wynik spotkania. Na początku drugiej połowy po rykoszecie piłkę do własnej bramki skierował kapitan Algierczyków – Mandi. Prowadzenie nie uśpiło Tunezyjczyków, lecz jeszcze bardziej zmotywowało. Po 20 minutach Ghoulam faulował w polu karnym, a „jedenastkę” na bramkę zamienił Slitu. W 90. minucie padł gol kontaktowy, ale było już za późno na odrobienie strat.

Przed ostatnią kolejką gier grupy B pewny awansu jest Senegal, który po dwóch zwycięstwach podejmie Algierię. Patrząc jednak na formę drużyny Mahreza, trudno wróżyć im nagłe przełamanie i pokonanie mocnego rywala. W takim układzie niemal pewna awansu jest drużyna Kasperczaka, której wystarczyłby remis z Zimbabwe. Oba rozstrzygające mecze w poniedziałek o 20:00.

Komentarze

komentarzy