Real wygrywa w ekskluzywnym sparingu. Czy warto organizować mecze o superpuchary?

13873130_1303040049742454_7292397050233317326_n

Obejrzeliśmy właśnie sparing. Tak, sparing. Towarzyskie spotkanie między triumfatorami Ligi Mistrzów i Ligi Europejskiej. Nie było w nim, ani najsilniejszych składów, ani stuprocentowego zaangażowania. Zasadne jest więc pytanie, czy warto organizować mecze o superpuchary?

Zależy jak na to spojrzymy, ale po kolei. Real właśnie wygrał Superpuchar Europy. Jednak temu Realowi było daleko do drużyny sięgającej 28 maja po puchar Ligi Mistrzów. W składzie ekipy prowadzonej przez Zidane’a próżno było szukać największych gwiazd. Z kilku powodów zabrakło Cristiano Ronaldo, Garetha Bale’a, Toniego Kroosa, czy Keylora Navasa. Sevilla natomiast była pozbawiona Krohn-Dehliego, czy Tremoulinasa. Spotkanie przebiegało raczej spokojnie, większość akcji rozgrywała się w środkowej strefie boiska. Oczywiście obie drużyny próbowały, stąd aż 5 strzelonych goli. Można było jednak odnieść wrażenie, że piłkarzom brakowało koncentracji. Przy golu Asensio fatalnie ustawiony był golkiper Sevilli, do tego obrońcy odpuścili krycie i jakikolwiek atak na zawodnika w białym stroju. Podobnie było po drugiej stronie, gdzie Ramos potknął się i nieco pogubił, efektem tego był rzut karny dla graczy Sampaoliego. Najważniejsze miało dopiero jednak nadejść w 93. minucie. Niepilnowany Sergio Ramos z dwóch metrów wbija piłkę do siatki i doprowadza do dogrywki.

W dogrywce mieliśmy powtórkę z rozrywki. W 119 minucie przez całe pole karne przejechał Carvajal, na zupełnym luzie, co dało zwycięską bramkę. Co warte zapamiętania jeszcze z tych dodatkowych 30 minut? Na pewno nie popisał się sędzia, który nie zaliczył prawidłowego gola Ramosa . Poza tym czerwoną kartkę ujrzał Kołodziejczak.

Zastanówmy się teraz, czy warto więc organizować tego typu mecze?

Po 1. TAK

To spotkanie było oficjalnym meczem towarzyskim pod egidą UEFA. Trenerzy obu zespołów mogli jeszcze raz sprawdzić wcześniej testowane warianty w rywalizacji, której stawką był mało istotny tytuł i ważący kilka kilogramów puchar. Presja wręcz minimalna, ale nieco większa niż podczas zwykłego sparingu. Tutaj piłkarzy w akcji oglądało przecież sporo kibiców spragnionych wielkiej piłki klubowej najwyższych lotów.

Po 2. NIE W JEDNYM MIEJSCU

Początki Superpucharu Europy sięgają lat 70., ale to teraz nieważne. Od 1998 do 2012 spotkania tej rangi rozgrywane były w Monaco, na malutkim Stade Louis II (18 523 miejsc). Rok w rok na tego typu meczach pojawiała się śmietanka towarzyska, plus małe grupki kibiców rywalizujących drużyn. Czy istnieje osoba która się tym nie znudziła? Nie służyło to, ani emocjom podczas gry, ani zyskom z organizacji.

PO 3. TAK, ALE W RÓŻNYCH MIEJSCACH

Na szczęście ktoś w UEFA poszedł po rozum do głowy i od 2013 roku mecz o superpuchar rozgrywany jest w różnych miejscach w Europie. Była Praga, później Cardiff, w 2015 Tblisi, teraz Trondheim, a za rok Skopje. Małe futbolowe miasteczka, bez wątpienia ma to swój urok i klimat. Kibice mogą przy takiej okazji popatrzeć na hegemonów futbolu, przynajmniej kilku, bo dzisiaj obsada nie zachwyciła, ale akurat tutaj zaważyło to, że tego lata odbywały się Mistrzostwa Europy i Copa America. Niemniej, organizowanie superpucharów w takich miejscach jest świetnym pomysłem. Zyski meczowe wzrastają, atrakcyjność dla miejscowych i okolicy również. Przy okazji i kibice grających zespołów mogą zafundować sobie wycieczkę krajoznawczą, zasilając o kilka groszy miejscowe interesy. Wszyscy zadowoleni. Podobna tendencja zaczyna mieć miejsce w krajowych superpucharach. Włosi swój rozegrają 23 grudnia w Abu Dabi.

Sam mecz o superpuchar nie jest istotny. Jeśli jednak za jego organizację zabierze się jakiś marketingowy spec, może okazać się całkiem atrakcyjnym źródłem zarobku, robiąc przy okazji dobrze wszystkim dookoła. Warto więc organizować takie spotkania, ale warto też pomyśleć, jak wyciągnąć z nich najwięcej.

Odbierz darmowe 20 zł w nowym polskim bukmacherze. Graj za darmo!

Komentarze

komentarzy