Rewelacji nie ma, trenera również. Real Sociedad w tarapatach

Eusebio Sacristan

Początek sezonu kapitalny, pierwsze mecze nie dość, że efektowne, to jeszcze przyniosły punkty, a niektórzy na „dzień dobry” obwieścili Real Sociedad kandydatem do walki już nie tylko o europejskie puchary z miejsc 5-7, ale nawet wieszczyli batalię o Ligę Mistrzów, a koniec końców tylko katastrofalnej końcówce tabeli zawdzięczają spokojne utrzymanie. To jednak zbyt mało, by na stanowisku utrzymali się Eusebio Sacristan i Loren, odpowiednio trener i dyrektor sportowy.

Były szkoleniowiec rezerw Barcelony był zewsząd chwalony za przywrócenie blasku Baskom. Tyle że coś się zaczyna, coś się kończy i metody kastylijskiego trenera najwyraźniej się wyczerpały albo Jokin Aperribay z resztą włodarzy już nie wierzą w kolejne tchnienia Txuri-Urdin. Z decyzją o zwolnieniu trenera można się zgadzać lub nie, ale jedno trzeba oddać Eusebio – swoje piętno odcisnął na zespole, pokazał nową jakość i przede wszystkim zapewnił emocje kibicom oglądającym mecze Realu Sociedad. Mowa zwłaszcza o trwającym sezonie, bo w 29. ligowych meczach wpadły aż 103 gole, co oznacza średnią na poziomie 3,55 i jedynie imiennik z Madrytu jest pod tym względem lepszy(106 goli). Tyle że w praktyce wygląda to tak – Real Sociedad posiada czwarty najlepszy atak w lidze i czwartą najgorszą obronę…

Przede wszystkim jak wygląda obecny sezon La Realu? Na dzień dobry ograli Celtę, Villarreal i Deportivo La Coruna. Same zwycięstwa to nic, bo przy okazji strzelili aż dziesięć goli! Później przyszła planowa porażka z Realem Madryt i jakby wszystko się posypało i do formy z sierpnia ani razu nie nawiązali w dłuższej perspektywie, aniżeli 90. minut. Były serie pięciu meczów bez wygranej, były cztery porażki z rzędu, a swoje dorzuciła gigantyczna kompromitacja w Pucharze Króla. Najpierw ograli trzecioligową Lleide na wyjeździe 1:0, by w rewanżu prowadząc 2:0, przegrać 2:3! W europejskich pucharach wstydu nie było, ale rewelacji również. W grupie bez niespodzianek – drugie miejsce za Zenitem, a chwilę później odprawił ich salzburski Red Bull.

Przyczyn można szukać w wielu miejscach, ale jednym z głównych winowajców jest przede wszystkim Geronimo Rulli. Argentyńczyk w ubiegłym sezonie był jedną z gwiazd zespołu, który awansował do Ligi Europy, a w tym błyszczał jedynie w filmikach z najgorszymi interwencjami, lub ich próbami… Doszło do tego, że Rulli stracił nawet miejsce w składzie na rzecz Tono Ramireza, a trzeba wiedzieć, że 31-latek zbyt bogatego CV nie posiada. Dwa sezony na Cyprze, kilkanaście meczów na poziomie Segunda Division i tyle, a mimo tego zmienił potencjalnego reprezentanta Argentyny na mundialu! To chyba najlepiej ukazuje skalę degrengolady Rulliego. Tono również nie zbawił bramki, więc w bardzo awaryjnym trybie przyszedł Miguel Angel Moya i po trzech latach na ławce Atletico wskoczył od razu do składu.

W defensywie również istna katastrofa. Co prawda Diego Llorente i Aritz Elustondo strzelali bramki, ale pod własną bramką nie wiedzieli, co mają robić. Inigo Martinez zimą uznał, że lepiej mu będzie w niedalekim Bilbao, choć paradoksalnie oglądamy Athletic grający tak tragicznie, jak nie grał od przyjścia Marcelo Bielsy. Przed sezonem odszedł również Yuri Berchiche, a jego zastępcy – Kevin Rodrigues i Alberto de la Bella nawet w połowie nie zapewnili takiego poziomu, jaki gwarantował obecny zawodnik PSG.

Co ciekawe głównym adresatem księgi skarg i zażaleń kibiców był dyrektor sportowy Loren. Decyzje o jego zwolnieniu Jokin Aperribay podjął jeszcze przed niedzielnym meczem, a jak wspominał prezydent klubu, nad decyzją myślał już od ponad miesiąca. Żeby było lepiej Loren przedłużył kontrakt z Realem Sociedad w czerwcu minionego roku i umowa miała obowiązywać do końca przyszłego sezonu… ale wiemy, że nie będzie.

Loren pracował na Estadio Anoeta od sezonu 2008/2009, a zatem zabrakło mu kilku meczów do ukoronowania dekady w San Sebastian. W tym czasie sprowadził do klubu 37. zawodników, a ich łączny koszt to 93,5 miliona euro.

Eusebio przyszedł na Estadio Anoeta w listopadzie 2015 roku, by posprzątać po Davidzie Moyesie. Czy mu się udało? Tutaj można się spierać, ale używając języka prezydenta Wałęsy, są plusy dodatnie i plusy ujemne.

Po stronie „plusów dodatnich” na pewno można uznać liczbę meczów, w których poprowadził zespół. 112 gier to pierwszy przypadek trzycyfrowej liczby w XXI wieku wśród szkoleniowców La Realu i jednocześnie ósme miejsce w historii klubu. Ostatnim trenerem, który więcej razy miał okazje zasiadać na ławce trenerskiej tego klubu był John Toshack w latach 1991-1994! Krótko mówiąc prehistoria. Punktowo aż tak różowo nie jest, bo średnia meczowa to 1,44. Wynik zdecydowanie lepszy od poprzednika – David Moyes 1,21. Ale już kolejne nazwiska kręcą się wokół podobnych wartości: Jagoba Arrasate 1,41; Philippe Montanier 1,46; Martin Lasarte 1,43; Juanma Lillo 1,64(wszystkie mecze na poziomie Segunda Division).

W lidze Eusebio poprowadził zespół 84 razy i zdobył 136 punktów(1,62pkt/mecz) i w klasyfikacji za ten okres Real Sociedad zajął siódme miejsce, tuż za Athletikiem i tuż przed Valencią.

Duże zasługi ma dla promowania piłkarzy, a wśród nich przede wszystkim dwa nazwiska – Alvaro Odriozola i Willian Jose. Pierwszy nieco z przymusu wszedł do pierwszego zespołu, ale od wejścia do debiutu w reprezentacji minęło ledwie kilka miesięcy! Eusebio już z tym zawodnikiem współpracował nie będzie – póki co – ale dzięki jego posunięciu prawdopodobnie klub wzbogaci się o kilkadziesiąt milionów euro. Podobnie może być w przypadku Williana Jose. Brazylijczyk stawiał kroki w Hiszpanii powoli – najpierw rezerwy Realu Madryt – w tym debiut w pierwszej drużynie – później coraz lepsze występy, najpierw w Saragossie, potem na Wyspach Kanaryjskich w Las Palmas, a dwa ostatnie sezony to prawdziwa eksplozja formy. W minionych rozgrywkach strzelił 14 goli, a na każdą z bramek potrzebował średnio 181 minut, a więc dwa mecze. Teraz jest lepiej, bo przed końcówką sezonu ma cztery trafienia więcej, a dodatkowo jest efektywniejszy, bo na strzelenie jednego gola potrzebuje 135 minut, czyli półtora meczu. Jego starania docenił Tite powołując go do reprezentacji Brazylii, mimo że Willian Jose jakiś czas temu brał pod rozwagę grę w kadrze Hiszpanii, ale nie był tak kategoryczny w swych zapowiedziach jak Lucas Hernandez.

Na pewno nie można przyczepić się do stałych fragmentów gry, bo o te Eusebio dbał jak mało kto. Przed niedzielą byli numerem jeden pod względem strzelonych goli ze stojącej piłki, a teraz zajmują drugą lokatę ex-aequo z Realem Madryt. Oba królewskie zespoły zdobyły po 12 bramek i w tym aspekcie lepsza jest jedynie Girona – 14. Baskowie dziesięć razy strzelali po rzutach rożnych, a dwukrotnie po rzutach wolnych. Przekłada się to również na strukturę strzelanych goli według pozycji. W lidze aż osiem bramek zdobyli obrońcy, a gdyby doliczyć pozostałe rozgrywki, to tych goli byłoby 16!

Minusy

Po stronie strat z pewnością dopisane zostanie odejście Inigo Martineza. Winy trenera tutaj bezpośredniej nie ma, ani nie miał nic do gadania – Athletic Club wpłacił klauzulę, a środkowy obrońca wybrał podwyżkę w zespole podobnej klasy – ale zarówno Eusebio i Loren byli odpowiedzialni za sferę sportową, więc kamyczek wpada do ich ogródka.

Eusebio również wyrównał niechlubny rekord w historii klubu. W tym sezonie sześciokrotnie rywale Realu Sociedad dokonywały „remontady” na swoją korzyść. Do tej pory takim wynikiem mógł się „pochwalić” Martin Lasarte w sezonie 2010/11. Jak więc widać pierwszy strzelony gol to nie wszystko. Pokazuje to jeszcze jedna statystyka, a mianowicie gole Williana Jose. Brazylijczyk aż dziewięciokrotnie otwierał wynik meczu w tym sezonie – najwięcej w lidze – ale tylko trzy razy La Real wygrywał te mecze. Do tego jeden remis i aż pięć porażek!

Real Sociedad to jedyny zespół, który przegrał w tym sezonie z Malagą u siebie. Jeden z dwóch – obok Leganes – który pozwolił wygrać na swoim boisku Getafe. No i najgorsze na koniec, aż w 17 z 29 meczów tracili przynajmniej 2 gole. To oznacza, że takich meczów było niemalże 60%!

Następca

Sezon dokończy Imanol Alguacil, dotychczasowy trener drużyny rezerw. Media już spekulują nad nowym, długoterminowym projektem, bo na ten moment Aperribay powiedział jasno: – Cieszy mnie, że Imanol podjął się tej misji poprowadzenia zespołu w dziewięciu meczach, ale po zakończeniu sezonu wraca do Sanse(zespół rezerw).

Wśród potencjalnych kandydatów wymienia się Jose Luisa Mendilibara, Asiera Garitano i Eduardo Berizzo. Podobne grono może walczyć o stołek w Bilbao, bo wiadomo, że i tam szansę pozostania Zigandy na kolejny sezon są niewielkie. Pierwsza dwójka odniosła sukcesy w mniejszych klubach – Eibar i Leganes – a dodatkowo są Baskami, a Berizzo byłby niejako kontynuatorem myśli Eusebio na boisku.

Totolotek: Zarejestruj się i graj bez podatku! – KLIKNIJ W LINK I ODBIERZ BONUS!

Komentarze

komentarzy