Rozpaczliwy krok byłego gracza Legii. Przeszedł operację plastyczną

dong

Kiedy mało znany piłkarz szczęśliwym zbiegiem okoliczności trafia do znanego klubu, podejmuje ogromne ryzyko. Może stać się cud i zdoła wygryźć ze składu o wiele bardziej znanych graczy, ale zdecydowanie częściej bywa tak, że przepada z kretesem i do końca życia musi znosić kąśliwe uwagi pod swoim adresem. Tak jak niedoszła chińska gwiazda Manchesteru United, Dong Fangzhuo, który nie radząc sobie z krytyką skierowaną pod jego adresem, zdecydował się na bardzo odważny krok.

Gwoli ścisłości przypomnijmy, kim jest ów były już futbolista. Otóż ma on obecnie 31 lat, a sportowym emerytem pozostaje od stycznia tego roku, kiedy kontrakt z nim postanowili rozwiązać działacze klubu z Państwa Środka, Hebei China Fortune. Znany za Wielkim Murem zespół był ósmym w kilkunastoletniej karierze skośnookiego napastnika, którego nieco ponad dekadę temu uważano za wielki talent. Spory potencjał dostrzegł w nim sam sir Alex Ferguson i zimą 2004 r. postanowił sprowadzić go na Old Trafford z Dalian Shide za ponad pół miliona funtów.

Choć w ekipie „Czerwonych Diabłów” Dong wielkiej kariery nie zrobił, ba, nawet na poważnie w niej nie zaistniał, ma wpisane w swoim CV zdobycie z brytyjskim teamem mistrzostwa Anglii (2007), a nawet – uwaga! – Puchar Ligi Mistrzów (2008). To nic, że Chińczyk rozegrał w jednych i drugich rozgrywkach zaledwie po jednym meczu – tak uważali chyba oficjele Legii Warszawa, szeregi której piłkarz zasilił w 2010 r. po wcześniejszym pobycie w macierzystym Dalian Shide.

Mirosław Trzeciak, ówczesny dyrektor sportowy „Wojskowych”, mówił zaraz po dopięciu transferu Fangzhuo tak: – Pozyskaliśmy wartościowego napastnika, który, mam nadzieję, pomoże nam wywalczyć tytuł mistrza Polski. Czas jednak pokazał, że były to czcze słowa, a pierwszy, i jak na razie ostatni, Chińczyk w historii polskiej ekstraklasy okazał się kompletnym niewypałem. Dość powiedzieć, że w Polsce rozegrał tylko cztery spotkania (dwa w lidze i tyle samo w krajowym pucharze). Nic zatem dziwnego, że po zaledwie pół roku wyjechał z naszego kraju i wyruszył na podbój kolejnych lig, które jednak po pewnym czasie opuszczał na tarczy.

Przybysz ze Wschodu tułał się po kolejnych drużynach, próbując nawiązać do czasów swojej świetności przypadających na jego pobyt w drugiej lidze belgijskiej, kiedy zostawał jej królem strzelców z 18 zdobytymi bramkami. Niestety dla niego, nie zdołał powtórzyć tego osiągnięcia i z czasem w Europie słuch o nim zaginął. Co innego jednak miało miejsce w jego ojczystym kraju – tam bowiem wielu rodaków, a jest ich przecież sporo, dosyć często wypominało mu jego nieudane europejskie epizody.

Rozzłoszczony takim obrotem spraw Dong próbował na różne sposoby odciąć się od dawnych lat, chcąc zacząć wreszcie żyć bez etykietki niespełnionego talentu, ale mimo to wciąż mógł usłyszeć o sobie nieprzychylne opinie. 13-krotny reprezentant najludniejszego państwa świata zdobył się więc na zdecydowany krok i zgłosił się do popularnego telewizyjnego show, w którym uczestnicy w obecności kamer… przechodzą operacje plastyczne.

Zabieg przebiegł pomyślnie, choć patrząc na zdjęcia nowej twarzy Donga, trudno jednoznacznie określić, czy jego metamorfoza okazała się tak drastyczna, jak można było tego oczekiwać. W ogóle wydaje nam się, że jest on bardzo przewrażliwiony na swoim punkcie. Na przykład my nie dostrzegamy w nim dawnego gracza Legii, lecz zwykłego Azjatę nie wyróżniającego się niczym szczególnym na tle swoich rodaków. Ale jeśli on sam wreszcie poczuje się lepiej w swojej skórze, to może rzeczywiście było warto… Choć z drugiej strony Fangzhuo chodziło o stanie się wreszcie anonimowym, co po udziale w telewizyjnym programie raczej zadziałało odwrotnie i jeszcze bardziej zwiększyło jego popularność.

operacja
Z lewej strony Dong przed operacją, z prawej – po jej zakończeniu.

Komentarze

komentarzy