Rumunia – Szwajcaria, czyli #TypoweEuro2016

Drogie dzieci, usiądźcie wygodnie, opowiem Wam pewną niesamowitą historię. Było ciepłe czerwcowe popołudnie, piętnastego dnia tego miesiąca, na zegarach godzina 18:00. – Nie, nie jest to wstęp do żadnego z odcinków 'How I Met Your Mother’, niestety nie jest to też scenariusz, który będzie miał miejsce za kilkanaście lat przy kominkach w domowym zaciszu.

Za nami kolejny mecz, który się odbył. Tak, to świetne określenie, ponieważ ciężko do niego cokolwiek dodać. Było to jedno z wielu spotkań w ostatnich dniach, które możemy przyozdobić hashtagiem #TypoweEuro2016. Mało bramek, mało porywających akcji, gra głównie w środku pola i niemrawe ataki. Kibice zgromadzeni na stadionie z pewnością nie mogli narzekać na bóle okolic szyi, spowodowane ciągłym spoglądaniem od pola karnego do pola karnego, ganiając wzrokiem za szybkimi akcjami. A trzeba przyznać, że nastawiali się raczej bojowo:

 

Brak zdecydowanego faworyta był widoczny od początku, stuprocentowych sytuacji nie wykorzystały obie strony. Los uśmiechnął się jednak do Rumunów, którzy po rzucie karnym objęli prowadzenie, dzięki czemu ukazani wyżej kibice mogli się przez jakiś czas cieszyć. A stało się to tak:

 

 

Największym rozczarowaniem personalnym można chyba uznać Harisa Seferovicia, który w pierwszych dwóch meczach Euro zmarnował minimum pięć „setek”.  ̶S̶ł̶a̶w̶o̶m̶i̶r̶ ̶P̶e̶s̶z̶k̶o̶  Vladimir Petković z pewnością był tym mocno zniesmaczony, przez co ściągnął swojego snajpera w 64 minucie, zamieniając go na Breela Embolo. Zanim jednak się to stało, padła dość ładna bramka, patrząc przez pryzmat całego meczu. Jednak jak łatwo można zgadnąć, nie zdobył jej zawodnik Eintrachtu Frankfurt. Z tego zadania wyręczył go Admir Mehmedi takim oto soczystym strzałem:

 

 

Jak już wiadomo, dalsza część spotkania również nie zachwycała, przez co najlepszym zajęciem było wyszukiwanie ciekawych widoków na trybunach i zabawa w grę słów (amusing – zabawny, mooo – dobrze znane zwierzę hodowlane).

 

 

Mamy nadzieję, że kiedy mecze wejdą w fazę „gry o życie”, ujrzymy lepsze widowiska. Żeby jednak delikatnie uatrakcyjnić oczekiwanie, ciekawostka, dotycząca popularnego dość tematu „farbowanych lisów”: hymn Szwajcarii odśpiewało dziś dokładnie trzech zawodników.

Komentarze

komentarzy