Rymaniak: Kwestią czasu jest to, kiedy ofensywni zawodnicy zaczną trafiać do siatki rywali

Bartosz Rymaniak
Gino Lettieri i Bartosz Rymaniak (Fot. Echodnia.eu)

Korona Kielce, czyli klub znany z tego, że im bardziej skazywany jest na porażkę, tym odnosi większy sukces. Obecny sezon jest 9. po awansie z I ligi. Jak wyglądały ostatnie miesiące i lata w Kielcach?

Marzeniem nowych właścicieli jest przełom i włączenie się do walki o najwyższe cele. Przed rokiem zainteresowani przejęciem kieleckiego klubu byli senegalscy inwestorzy, którzy byli mocno podejrzani i ostatecznie do kupna nie doszło. Przez moment w gronie potencjalnych kupców był wymieniany duet Citko–Meresiński, ale jak pokazała późniejsza historia z przejęciem Wisły Kraków, nie byli to ludzie poważni. Wreszcie do Kielc zawitał Dieter Burdenski, czyli dobry znajomy Franciszka Smudy. Niemiec ma sprawić, że Korona na poważnie dołączy do ekstraklasowej elity.

Pierwsze decyzje były dość zaskakujące, bowiem zaczęto od mało jasnych komunikatów i od zwolnienia Macieja Bartoszka, który – było nie było – został wybrany przez piłkarzy trenerem roku. Przychodził ratować Koronę przed spadkiem, a zakończył sezon na piątym miejscu. „Złocisto-krwiści” pokazali się z dobrej strony zwłaszcza w rundzie dodatkowej, w której odbierali punkty faworytom do tytułu. Warto dodać, że do ubiegłego sezonu miejsca Korony na koniec sezonu, to: 12., 11., 11. i 11. Trzeba przyznać, że kielczanie byli niezwykle regularni. Dieter Burdenski uważał jednak, że piąte miejsce było przypadkowe i że trener Bartoszek nie jest wystarczająco kompetentnym człowiekiem do budowania potęgi w Kielcach.

W jego miejsce przyszedł Gino Lettieri, którego liczby i osiągnięcia trenerskie wcale nie wyglądały lepiej od tych Macieja Bartoszka. Włoch zasłynął przede wszystkim zakazem noszenia klapek przez piłkarzy, co nie zostało dobrze odebrane przez szatnię. Jedną z ofiar nowych porządków włoskiego szkoleniowca był Miguel Palanca, w którego miejsce przyszedł… syn właściciela – Fabian Burdenski. Przed rozpoczęciem sezonu próbowaliśmy porozmawiać z piłkarzami Korony o nowym trenerze i jego metodach szkoleniowych oraz o nowym właścicielu. Oczywiście były to próby bezskuteczne, głównie dlatego, że piłkarze nie chcieli się narażać nowemu trenerowi.

Fortuna: Odbierz 110 zł na zakład bez ryzyka
+ do 400 zł bonusu!

Tymczasem za nami już cztery kolejki nowego sezonu i trzeba przyznać, że o Kielcach mówi się coraz mniej, a jeśli już, to jedynie o sprawach czysto piłkarskich. Wydaje się, że po raz kolejny (który to już raz) drużyna skazywana na porażkę obroni się na boisku. Korona zaczęła przeciętnie, ale już w meczu trzeciej kolejki przeciwko Cracovii zaprezentowała się znakomicie, pokonując zespół Michała Probierza 4:2. W ostatniej kolejce piłkarze Gino Lettieriego udali się do Gdyni, gdzie bezbramkowo zremisowali z Arką, chociaż mieli dużo więcej okazji do zdobycia gola. Trzeba przyznać, że w przekroju całego spotkania to goście z Kielc byli stroną dominującą. Arka prowadzona przez Leszka Ojrzyńskiego gra z dużą agresją i determinacją, ale w tym aspekcie Korona wcale nie odstawała od gospodarzy. Kielczan czeka mecz Pucharu Polski z Zagłębiem Sosnowiec, a następnie ligowe spotkanie z Jagiellonią Białystok. Warto przyglądać się drużynie Lettieriego, bo kolejny raz może się okazać, że Korona sprawi niespodziankę. Nastroje poprawiły się również w szatni. Po meczu z Arką rozmawialiśmy z kapitanem kielczan, Bartoszem Rymaniakiem.

0:0 to dobry rezultat dla Was, patrząc na to, że graliście na wyjeździe? Czy jednak żałujecie, że wyjeżdżacie z Gdyni jedynie z punktem?

Na pewno przed meczem ten punkt wzięlibyśmy w ciemno, ale patrząc na naszą dobrą grę w ostatnim czasie, to były apetyty na zwycięstwo. W dzisiejszym meczu było widać, że chcemy go wygrać, że dominowaliśmy i prowadziliśmy grę. Ponownie stworzyliśmy sobie wiele sytuacji do strzelenia bramki, ale niestety nie udało się żadnej wykorzystać. Wydaje mi się jednak, że kwestią czasu jest to, kiedy ofensywni zawodnicy zaczną trafiać do siatki rywali.

Zgadza się. Prowadziliście grę, zwłaszcza w drugiej połowie. W pierwszej, jak słusznie zauważył trener Lettieri, gra obydwu zespołów przypominała raczej siatkówkę niż piłkę nożną. Co powiedział Wam trener w szatni, że wyszliście na drugą połowę mocno odmienieni?

Trener powiedział nam w przerwie dokładnie to samo, co przed meczem. Zdaniem trenera tylko po części realizowaliśmy założenia przedmeczowe, zapominając o pozostałych zadaniach na to spotkanie. Wdaliśmy się w taką grę, jaką preferowała Arka, czyli waliliśmy długą piłkę do przodu i tam próbowaliśmy ją zebrać. To nie było może atrakcyjne widowisko w pierwszej połowie, ale plusem jest nasza konsekwencja i gra w obronie. Cieszę się, że w końcu zagraliśmy na zero z tyłu.

Spodziewaliście się takiej gry Arki? Analizowaliście mecz pucharowy z Midtjylland czy były jednak elementy, którymi Arka Was zaskoczyła?

Wiedzieliśmy na pewno, że Arka prowadzona przez trenera Ojrzyńskiego to zespół z charakterem, który do ostatniej minuty walczy o każdy centymetr boiska. Dzisiaj było to widać – że ma swój styl, który się różni od naszego, i ostatnio był dla Arki skuteczny. Dzisiaj nie popełniliśmy żadnych błędów w grze obronnej i wyjeżdżamy z Gdyni z zerowym kontem z tyłu, co dało nam punkt i to może cieszyć.

Wielokrotnie w trakcie meczu machałeś do sędziego, często nie zgadzałeś się z jego decyzjami. Mógłbyś ocenić pracę sędziego Kwiatkowskiego, dużo miałeś zastrzeżeń?

Nie. W meczu zawsze jestem porywczym graczem. Staram się żyć, dawać impuls zawodnikom z mojej drużyny, żeby cały czas byli w gotowości. Dobrze się znam z sędzią Kwiatkowskim i bardzo go szanuję za to, co robi, więc każdy wykonuje swój zawód. Mecz meczem, nerwy są nerwami, ale uważam, że dzisiaj sędziował spokojnie i w miarę dobrze.

Dużo się ostatnio o Tobie wspomina w prasie, nie tylko w kontekście żartów, tylko jednak podkreśla się Twoją dobrą dyspozycję. Mówię zwłaszcza o Twoim ostatnim meczu z Cracovią, w którym zostałeś wybrany najlepszym zawodnikiem, zdobyłeś bramkę i zaliczyłeś asystę. To jest zasługa trenera Lettieriego i jego letnich przygotowań, że dobrze wyglądasz fizycznie?

Cały zespół wygląda dobrze fizycznie, taktycznie i piłkarsko. Jestem na tyle doświadczonym zawodnikiem, że staram się w końcu wyciągać wnioski po meczach nie za bardzo udanych, ale uważam, że poprzedni sezon był bardzo dobry w naszym wykonaniu i w moim też. Nie było większych wzlotów i upadków, więc cieszę się z tego, że forma się w jakiś sposób ustabilizowała i trzeba robić wszystko, żeby to utrzymać.

No właśnie macie mało czasu na regenerację. Już w czwartek gracie z Zagłębiem Sosnowiec, następnie podejmujecie Jagiellonię Białystok. Twoim zdaniem trener sporo będzie zmieniał w składzie?

Nie, wydaje mi się, że póki jest okazja gry na dwóch frontach, trener dopiero w środę będzie patrzył na naszą dyspozycję i wtedy zdecyduje, kto zagra. Myślę, że jesteśmy na tyle doświadczonym zespołem, że spokojnie zdążymy odpocząć. Graliśmy już mecze co trzy dni, więc nie jest to dla nas żadna nowość. Jestem pewien, że będziemy gotowi na mecz w czwartek i w niedzielę.

W Gdyni rozmawiał Jakub Treć.

 

Komentarze

komentarzy