Odszedł ze Śląska za półdarmo. Teraz podbija ligę belgijską

Ryota Morioka
Ryota Morioka (Zdjęcie: Fotonews)

Gdy odchodził z klubu za 275 tysięcy euro, kibice zastanawiali się, dlaczego sprzedano go za tak niską kwotę. Na belgijskich boiskach Ryota Morioka udowadnia, że jest wart większych pieniędzy.

Japończyk trafił do Wrocławia zimą ubiegłego roku i z miejsca wskoczył do wyjściowej jedenastki. Śląsk miał za sobą bardzo nieudaną jesień, wygrywając zaledwie pięć z 21 ligowych meczów. W dodatku passa jedenastu meczów bez zwycięstwa ani trochę nie napawała optymizmem. Wtedy też przygoda Tadeusza Pawłowskiego z klubem dobiegła końca. I właściwie od tamtej pory zespół z Wrocławia nie był w stanie wskoczyć do ligowej czołówki. Jednak pewien transfer budził wielkie nadzieje.

Ryota Morioka potrzebował trochę czasu, aby wkomponować się w, nie ukrywajmy, rozbity zespół. Japończyk początkowo był podstawowym zawodnikiem zespołu Mariusza Rumaka, jednak po kilku spotkaniach szkoleniowiec posadził go na ławce. Jak się okazało, pobyt Morioki na rezerwie okazał się dla zawodnika motywacją. Po powrocie do pierwszego składu, w spotkaniu z Lechem Poznań zdobył zwycięską bramkę. Dobra forma Japończyka wpłynęła pozytywnie na dyspozycję całego zespołu Śląska. W dziewięciu ostatnich kolejkach sezonu 2015/2016, klub wygrał sześć meczów, przegrywając tylko raz. Morioka stał się kluczowym zawodnikiem i pod koniec ligowej kampanii zanotował siedem bramek i dwie asysty. Szybko stał się czołową postacią nie tylko klubu z Wrocławia, ale również ligi.

Poprzedni sezon był dla Śląska przeciętny. Morioka był jednak wciąż jednym z najjaśniejszych punktów zespołu. Ofensywny pomocnik wystąpił w prawie wszystkich meczach sezonu. Były zawodnik Vissel Kobe był najlepszym asystentem zespołu, z dziewięcioma asystami na koncie. Pod względem zdobytych bramek ustępował jedynie Kamilowi Bilińskiemu, z ośmioma bramkami. Mówiło się, że Japończyk będzie jednym z symboli nowego Śląska, który miał wystartować w nowym sezonie. Do tego jednak nie doszło, gdyż Morioka został sprzedany do belgijskiego Waasland-Beveren. Niska kwota transferu, 275 tysięcy euro, spotkała się z ogromnym oburzeniem kibiców. Jak się okazało, słusznym…

Japończyk świetnie rozpoczął nowy sezon w Belgii. Waasland-Beveren, nie ukrywajmy, nie jest ligowym potentatem i zajmuje w tej chwili 8. miejsce w lidze. Zespół jednak, co należy przyznać, zdobył już do tej pory aż 10 bramek. Przy sześciu z nich, brał udział właśnie Ryota Morioka. Mecz z Genk – asysta, z Mechelen – dwie bramki. Oprócz tego dorzucił trzy asysty w spotkaniach z Oostende i Lokeren. Japończyk już teraz jest kluczowym zawodnikiem zespołu i trener Phillippe Clement zaczyna ustalanie składu właśnie od niego.

Działacze Śląska mogą sobie pluć w brodę. Wówczas w klubie panował chaos związany ze zmianami zarządu oraz pozyskiwaniem nowych zawodników (Śląsk przedstawił już ich dwucyfrową liczbę). Można powiedzieć, że nikt tak naprawdę nie zajął się negocjacjami dotyczącymi transferu Morioki. W ten sposób Japończyk został sprzedany za niemal bezcen. Śląsk Wrocław mógł zarobić na nim nawet nieco powyżej miliona, kilkakrotnie razy więcej. Transfer jest dowodem na to, że klub z Dolnego Śląska w ostatnim czasie nie ma głowy do interesów…

Fortuna: Odbierz 110 zł na zakład bez ryzyka
+ do 400 zł bonusu!

Komentarze

komentarzy