Sergio Ramos – król dyskretnej eliminacji

Futbol nigdy nie był jak szachy. Był i jest grą facetów napędzanych adrenaliną, którzy za wszelką cenę chcą wygrać i nie dopuścić rywala do swojej bramki. Nie trzeba nikomu przypominać, że w przeszłości trzeszczały kości, a wiele pięknych lub dopiero rozwijających się karier zostało zatrzymanych przez koszmarne urazy. Dzisiaj jest nieco inaczej, bardziej dba się o zdrowie zawodników, choć oczywiście piłka dalej jest i będzie grą kontaktową, w której czasem kogoś poniesie.

Wśród piłkarzy znajdziemy absolutnie każdy rodzaj osobowości. Od grzecznych, ułożonych, inteligentnych, przez nadpobudliwych, z IQ nieprzekraczającym wartością masy ciała, aż po niemal kryminalistów. Nie trudno więc zrozumieć, że również na boisku rozbieżności są aż nadto widoczne. Mamy zawodników, którzy nawet na pozycji obrońcy praktycznie nie łapią kartek, mamy też takich, dla których sezon bez kilku czerwonych kartek jest sezonem straconym. Tu dochodzimy do Sergio Ramosa – kogoś, kto swoją robotę na boisku opanował do perfekcji. Niestety nie tylko tę czystą.

Biorąc pod uwagę poziom sportowy, mamy do czynienia z jednym z najlepszych obrońców w historii. Wiadomo – każdy miewa gorsze okresy, tym bardziej, kiedy całej drużynie nie idzie i ma problemy m.in. z bronieniem. Patrząc jednak na całokształt, Ramos to kapitalny zawodnik, istna skała, w dodatku niezwykle groźna pod bramką rywala. Ze swoich obowiązków wywiązuje się doskonale, niestety nie jest synonimem eleganckiej, czystej gry. Wręcz odwrotnie – często szuka kontaktu z rywalem, przeszkadza mu jak może, zdecydowanie przekraczając przepisy.

Kliknij i odbierz zakład bez ryzyka 110 zł + 10 zł na START + 400 zł od depozytu!

Ramos ewoluował. W przeszłości bardzo często odcinało mu prąd, zachowywał się jak zwierzę, a na przypomnienie wystarczy sobie włączyć np. kilka skrótów „El Clasico” za czasów Mourinho. Teraz takie zachowania zdarzają się Hiszpanowi bardzo rzadko, ale nie znaczy to, że gra czysto. Obrońca Realu nauczył się ukrywać swoje zapędy przed arbitrami i przeszkadzać rywalom na tyle dyskretnie, by nie dostawać kartek. Jeśli w tym momencie pomyśleliście o Salahu, to tak – sytuacja z finału LM jest idealnym przykładem. Nikt nie mówi, że Ramos chciał Egipcjanina wykluczyć, sprawić, by odniósł kontuzję, która prawie wyeliminowała go z mundialu. Ale chciał, by zawodnik Liverpoolu tamto starcie odczuł, chciał być górą.

Minęło kilka miesięcy, a Ramos znów dał odczuć rywalowi swoją dominację nad nim, wykluczając go z gry. Tym razem ze złamanym nosem skończył 24-letni Milan Havel, jednak zadany cios był na tyle dyskretny i „przypadkowy”, że Hiszpan nie obejrzał nawet żółtej kartki. Być może Ramos nie miał na celu spowodowania trwałego urazu (bo kim by był, gdyby tego chciał), ale skończyło się właśnie w taki sposób. Natomiast na pewno jego łokieć nie znalazł się na takiej wysokości przypadkiem – Ramos ponownie chciał, by rywal poczuł, „kto tu rządzi”.

Szkoda, że tak świetny zawodnik musi uciekać się do podobnych zachowań, tym bardziej w sytuacjach, w których nie ma bezpośredniego zagrożenia bramki. A może to właśnie jest powodem? Może Ramos, niesamowicie doświadczony obrońca wie, że wtedy nie uniknąłby kary, więc „robi swoje” wtedy, kiedy można to wytłumaczyć jako przypadek i zwykły pech? To już wie tylko on sam…

Kliknij i odbierz zakład bez ryzyka 110 zł + 10 zł na START + 400 zł od depozytu!

Komentarze

komentarzy