Życie kibica, piłkarza czy trenera Realu Madryt jest w ostatnim czasie usłane różami. Od wygranej do wygranej, od trofeum do trofeum, a przyszłość rysuje się jedynie w jasnych barwach. Do każdego ogródka od czasu do czasu musi wpaść choćby malutki kamyczek – takim była wczorajsza czerwona kartka, którą zobaczył Sergio Ramos.
Hiszpan, odkąd rozpoczął swoją karierę w Realu Madryt, jest wyrzucany z boiska względnie często. Wczorajsza czerwona kartka była dla niego już dwudziestą trzecią w barwach „Królewskich”. Po meczu Ramos był niezadowolony z decyzji sędziego, twierdząc, że hiszpańscy arbitrzy są mniej pobłażliwi aniżeli ich angielscy odpowiednicy. Kapitan Realu zaapelował do środowiska sędziowskiego, by od czasu do czasu wzięło przykład z sędziów gwiżdżących w Premier League i niektóre sytuacje potraktowało łagodniej.
– W niektórych kwestiach powinniśmy brać przykład z Premier League. Podoba mi się, że sędziowie w Anglii pozwalają piłkarzom na więcej. Nie zgadzam się z drugą żółtą kartką, jaką otrzymałem, jednak szanuję decyzję arbitra. Nie było moją intencją skrzywdzenie przeciwnika. Muszę to jednak zaakceptować i wyciągnąć z tego lekcję. W pierwszej połowie, gdy Carvajal leżał na boisku, oni nie wybili piłki. Później my postąpiliśmy podobnie. Nadle podbiegli do mnie, Schar zaatakował mnie, a ja jedynie go odepchnąłem, nie chcąc go ranić.
Fabian Schar przyznał po meczu, że sprowokował Sergio Ramosa, jednak to nie zmienia faktu, że zasłużył na kartkę. Kapitan „Królewskich” otrzymał tym samym już dwudziestą trzecią czerwoną kartkę w barwach madryckiego klubu. Co ciekawe, Hiszpan nigdy nie został wyrzucony z boiska, grając dla reprezentacji Hiszpanii.
W obronie kolegi z zespołu stanął Marcelo, który uważa, że druga żółta kartka była przesadą ze strony sędziego: – Wydaje mi się, że druga żółta kartka była niepotrzebna. Nie było tam złych intencji. Czerwona kartka oznacza, że Ramosa nie zobaczymy w kolejnym meczu, w którym „Królewscy” zmierzą się z Valencią.
